Artykuł

Piotr Matys, fot. Emil Marecki

Piotr Matys, fot. Emil Marecki

Piotr Matys: Nasza drużyna była jedną wielką rodziną

29.11.17 21:39   kyn   4  

Piotr Matys w Stomilu Olsztyn grał w latach 1999-2001. Jak wspomina ten okres? Co robi teraz? Jakie żarty robili sobie w szatni? Zapraszamy do rozmowy z serii "Wspomnień czar"!

Jak Piotr Matys wspomina swój okres gry w Stomilu Olsztyn? Ekstraklasa to najlepszy moment w historii tego klubu. Kibice mocno wspominają ten okres, o panu także się mocno u nas pamięta.
- Cieszę się bardzo, że tak jest, bo przede mną i po mnie w Stomilu grało o wiele więcej lepszych zawodników. Wtedy jak ja grałem, to nasza drużyna była jedną, wielką rodziną. Każdy każdego wspierał na boisku i walczył o kolegę. Jak tak sobie na spokojnie wszystko przemyślę, to pobyt w Stomilu był moim najlepszym okresem w piłkarskim życiu.

Do klubu trafił pan za 200 tysięcy marek. Piotr Matys był wart takich pieniędzy?
- Zawodnikowi ciężko jest ocenić, czy to było dużo, czy mało. Piłkarz jest tyle wart, ile klub za niego zapłaci. Dostałem szansę przejścia do klubu z tradycjami, który już trochę grał na boiskach Ekstraklasy. Chciałem się pokazać na arenie ogólnopolskiej z jak najlepszej strony. Byłem trzy lata wcześniej za granicą, a potem miałem krótki epizod w Łodzi. Zależało mi trafić do takiego klubu, w którym przy dobrych trenerach będę mógł się rozwinąć.

Jak wspomina pan ś.p. Romana Niemyjskiego? To za jego czasów pan do nas trafił.
- Po dwóch-trzech spotkaniach stawiano pod wątpliwość słuszność mojego transferu. Później już się zaaklimatyzowałem w zespole i miałem okazję poznać prezesa Niemyjskiego. Pamiętam taki wywiad, w którym dziennikarze pytali, czy było warto ściągać Matysa do Stomilu. Miał pewne wątpliwości, ale później mi osobiście powiedział, że jest zadowolony z mojej postawy. Zapamiętałem go jako bardzo inteligentną osobę, która wiedziała jak trzeba ciężko pracować, żeby osiągnąć sukces. Bardzo mu zależało, żeby Stomil zaistniał na wysokim poziomie. Podejście jego do sportu, do ciężkiej pracy piłkarzy i trenerów, motywowało nas wszystkich. Gdyby to dłużej trwało, to Stomil byłby nadal wśród najlepszych.

Jak Pan pamięta dwumecz barażowy z Górnikiem Polkowice? To jest jedno z tych legendarnych spotkań Stomilu, o których się mówi do tej pory w Olsztynie.
- Nie chcieliśmy dopuścić, żeby klub za naszej kadencji spadł z ligi. Tak nam strasznie zależało na tym, żeby wygrać, że aż podcinało to nam skrzydła. Górnik był w euforii i nie miał nic do stracenia. Jak to wyglądało, to wszyscy pamiętają. Ja jestem bardzo wdzięczny kolegom, że naprawili mój błąd i, że Stomil się utrzymał. Ktoś na górze chciał, żeby tak się to potoczyło.

W Polsce jest pan kojarzony z bramki strzelonej piętką bramkarzowi AS Monaco - Fabianowi Barthezowi. Wtedy grał pan jeszcze w Łódzkim Klubie Sportowym.
- To bardzo miłe jak ludzie o tym pamiętają i wspominają. Największy krok do przodu zrobiłem jednak w Stomilu Olsztyn. Pracowałem z Mieczysławem Broniszewskim i Bogusławem Kaczmarkiem. Tej bramki nie da się zapomnieć, ale największe postępy zrobiłem w Olsztynie. Wtedy jeszcze pukałem do kadry olimpijskiej Pawła Janasa. To wszystko mogło się lepiej potoczyć, ale ja nie rozpaczam nad tym. Z wielką radością wspominam jak mogłem rywalizować się na boisku. Teraz jestem sam trenerem i widzę jak ciężko z nami mieli trenerzy. Doceniam teraz ich zaangażowanie i jak mną kierowali. Tak naprawdę nie żałuję niczego w swoim życiu.

Piotr Matys pracuje teraz w Talencie Białystok z młodymi adeptami piłki nożnej. Teraz rodzice zaprowadzają swoje pociechy na treningi żeby im to wszystko pokazać, a jak pan trafił do piłki?
- Kiedyś to my namawialiśmy rodziców, żeby jakoś załatwili to, żebyśmy mogli w jakimś klubie grać, bo przecież tych nie było za dużo. Podwórko było jednym wielkim klubem. Teraz jest inaczej. Rodzice piłkę nożną traktują jako uzupełnienie godzin popołudniowych dla dziecka. Ja mam szczęście pracować teraz w takiej szkółce, że rodzice zaufali nam w stu procentach. Nie idziemy z falą nowoczesności, stawiamy na wychowanie poprzez sport. Wierzymy w to, że można uczyć piłkarzy, a nie selekcjonować. Mieliśmy takie przykłady, że piłkarze nie przechodzili selekcji w znanym klubie na Podlasiu, a teraz są powoływani do reprezentacji kraju w swoich rocznikach. Trzeba cierpliwie pracować z młodzieżą. Dzieci naprawdę potrafią zrezygnować z innych uciech i chcą ciężko trenować, bo mają marzenia, żeby zostać drugim Robertem Lewandowskim.

Teraz jest w modzie, że zawodnicy z drużyn seniorskich przychodzą na treningi z dziećmi. Jak to było w tamtych latach, jak pan grał w Stomilu?
- Kiedyś nie było mowy o takich sprawach. Był taki egoizm. Tylko seniorzy i seniorzy. Nikt się tą młodzieżą nie interesował. Teraz jest to też chwyt marketingowy jak ktoś znany i rozpoznawalny przychodzi na treningi do dzieci. To ma być magnes dla najmłodszych, żeby zaczęli trenować. To nie jest nic złego. Zróbmy wszystko, żeby jak najwięcej dzieci trenowało piłkę nożną, uprawiało sport. Kiedyś za karę siedziało się w domu, a teraz za karę rodzice wyganiają dzieci na podwórko. To jest coś niesamowitego. Świat się zmienił. Niech dzieci jak najmniej siedzą przed komputerem, czy telewizorem.

Z tamtych lat najciekawsze są zawsze anegdoty. Byliście wtedy przecież wesołą ekipą.
- Wesołą, ale muszę to sprostować. Byliśmy bardzo pracowici, bardzo nam zależało na sukcesach Stomilu Olsztyn. Ciężko na to pracowaliśmy podczas treningów. Tych anegdot było mnóstwo. Gdy teraz się spotykamy przy okazji jakiś turniejów charytatywnych, to najczęściej przypomina się nam historia z piłkarzami czarnoskórymi, którzy wtedy grali w Olsztynie. Uczyliśmy ich języka, przeważnie głupot np. "białego pana nie ma w domu". Potem się o tym zapominało. Taki zawodnik był potem zły na nas, bo używali takich zwrotów np. do listonosza, chociaż myśleli, że mówią dzień dobry, w jakiej sprawie pan do mnie przychodzi. Może to było mało sympatyczne, ale w tamtych czasach rzeczywiście miało miejsce. Nie było żadnej złośliwości w tym, po prostu takie jaja robiliśmy sobie w szatni.

Co oprócz pracy w Akademii Talent robi teraz Piotr Matys?
- Jestem współwłaścicielem szkółki, więc trochę mi to czasu zajmuje. Mam małą córeczkę, którą staram się wychować w duchu sportu. Pracuję także w szkole z młodzieżą z naszej akademii. Kibicuję piłce nożnej, Stomilowi również. Życzę mu szybkiego powrotu do Ekstraklasy. Daj Boże, jak kiedyś trafię los na loterii, to zostanę inwestorem Stomilu, żeby walczył o najwyższe laury.

To teraz kibice Stomilu będą się modlić żeby się panu przyfarciło.
- Jeżeli tak będzie to proszę być spokojnym, moja deklaracja zostanie spełniona. U mnie słowo droższe pieniędzy. 90 procent z wygranej idzie na klub z Olsztyna.

Nie ciągnie pana do pracy z seniorami?
- Teraz uczę się tego zawodu. Ciężej jest pracować z dziećmi i młodzieżą niż z seniorami. Musi być etap po etapie. Teraz poznaję część tego zawodu właśnie od tej strony. W przyszłości na pewno będę chciał się sprawdzić w seniorach. Wszystko w swoim czasie.

Na koniec chciałem się zapytać, czego życzyć Piotrowi Matysowi, ale już wiem. Szczęścia na loterii.
- Tak (śmiech). Oprócz tego można mi życzyć, żeby moi wychowankowie trafili kiedyś do Stomilu i pomogli w sukcesach. Miejsce Stomilu jest w ekstraklasie! Ten klub musi wieść prym na Warmii i Mazurach.

Patronite Zostań patronem stomil.olsztyn.pl! Doceniasz naszą pracę? Chcesz więcej ciekawych materiałów? Wspieraj nas tutaj: https://patronite.pl/stomilolsztynpl

Tagi: Stomil Olsztyn, Piotr Matys, Wspomnień czar, wywiad


Komentarze

  1. 01.12.17 21:28 jacekoks

    #Tiger najlepszym napastnikiem był wtedy Czarek Kucharski. Piotr Marys był również super grajkiem, do tego Szulik, Preiksaitis,Holc,Gorszkow, Jurkowski,Biedrza.... To były czasy. Warto docenić dobre słowo które Piotrek kieruje w stronę naszego klubu.

  2. 30.11.17 23:02 Kot

    Techniką przewyższał chyba wszystkich swoich kolegów z drużyny. Szkoda, że nie zrobił większej kariery.

  3. 30.11.17 22:10 Tiger

    To były czasy! A drużyna świetna, Piotr Matys to był wtedy nasz najlepszy napastnik. Powodzenia !

  4. 30.11.17 14:30 Piekarz/OKS

    Wszystkiego dobrego Panie Piotrze :) Fajne wspomnienia, fajne czasy, miło się czyta...

Redakcja stomil.olsztyn.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są niezależnymi opiniami czytelników serwisu. Jednocześnie stomil.olsztyn.pl zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy zawierających wulgaryzmy, treści rasistowskie, reklamy, wypowiedzi nie związane z tematem artykułu, "trolling", sformułowania obraźliwe w stosunku do innych czytelników serwisu, osób trzecich, klubów lub instytucji itp., a w skrajnych przypadkach do blokowania możliwości komentowania wiadomości przez poszczególnych użytkowników.

Dodaj swój komentarz

Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz. Zaloguj się tutaj.


Zostań fanem

...i bądź na bieżąco!