Meczem z Odrą w Wodzisławiu Śląskim, nasz zespół zainaugurował wiosenną rundę meczów ligowych. Pogoda tego dnia na Śląsku była prawie idealna jak na tą porę roku - 12 stopni ciepła, świeciło słońce. Jednak przeszkadzał tylko wiatr, który wiał dosyć mocno i dał się we znaki piłkarzom (w pierwszej połowie wiał naszym zawodnikom w twarz). Na trybuny stadionu Odry tego dnia przybyło niewiele ponad 3 tys. kibiców. Mecz poprowadził sędzia Marcin Borski (sędziował także mecz obu drużyn w rundzie jesiennej).
Od początku mecz nie był zbyt interesujący, jednak kibice Odry mieli co wspominać z 7' meczu. Wtedy, to Krzysztof Kowalczyk stracił piłkę w środku pola - zdawałoby się niegroźna sprawa. Jednak Paweł Sibik popędził z nią aż pod pole karne. W "szesnastce" - po podaniu Sibika powstało ogromne zamieszanie, podczas, którego jeden z obrońców OKS-u wybijając piłkę trafił prosto w kolano Artura Januszewskiego. Futbolówka po rykoszecie wpadła do bramki Stomilu. Od tego momentu piłkarze Stomilu zaczęli grać lepiej i osiągnęli nawet minimalną przewagę. Jednak cóż z tego jeśli nie potrafili zakończyć żadnej akcji celnym strzałem. Odra tylko czekała na możliwość skontrowania przeciwnika i to się udało w 13', kiedy to Matukowi nie udało się przeciąć podania do Dariusza Dudka - uciekł lewą stroną boiska i dośrodkował w pole karne. Na szczęście OKS-u uczynił to bardzo niedokładnie i stoper Tomasz Lenart zażegnał niebezpieczeństwo. Jednak już chwilę później błąd, któregoś z defensorów Stomilu mógł przynieść wymierny efekt - piłka trafiła pod nogi Berensztajna, który uderzył po ziemi, na szczęście te uderzenie bez kłopotów obronił Krzyształowicz. W 22' zapowiadała się ładna kontra Stomilu - Treściński wyłuskał piłkę w środku pola, podciągnął z nią kilka metrów i dośrodkował. Niestety nikt nie zamykał akcji poza polem karnym Odry i piłka padła łupem Dudka. Po 24' olsztynianie mogli tylko zawdzięczać szczęściu, że nadal było zaledwie 1:0. Wtedy to Piotr Rocki dośrodkował, a piłki z 5 metrów do bramki nie wepchnęli - najpierw Chałbiński, a później zamykający akcję Rasiak. W 30' piłkarze Odry mieli jeszcze lepszą sytuację - najpierw Berensztajn zagrał do Rasiaka (którego nie upilnował Lenart), a później Rasiak do Chałbińskiego, który stanął praktycznie przed pustą bramką (Andrzej Krzyształowcz był źle ustawiony). Na szczęście sprytny wślizg Sławomira Matuka zażegnał niebezpieczeństwo. W 35' kibice Odry poderwali się z miejsc! Jednak Jacek Berensztajn minimalnie chybił z rzutu wolnego (gdyby piłka leciała w światło bramki, byłby gol). W 43' statystyce mogli odnotować pierwszy celny strzał na bramkę Odry - oddany przez Biedrzyckiego (to w dodatku była wrzutka, której nikt ze Stomilowców nie przyjął). W końcówce pierwszej połowy brylowała Odra - w 44' Ruta przed polem karnym OKS-u zagrywa do Berensztajna, który uderza metr ponad naszą bramką. Chwilę później jedna z najładniejszych akcji meczu - dzięki bierności olsztyńskiej obrony - rajd z piłką przez kilkadziesiąt metrów, zakończony niezbyt mocnym strzałem z 14 metrów - Krzyształowicz obronił. Niedługo potem sędzia zakończył pierwszą połowę, która była dla piłkarzy Stomilu bardzo nieudana!
Na początku drugiej połowy trener Łobocki wykonał pierwszą zmianę - zdjął z boiska Kowalczyka, który rozegrał fatalny mecz, za niego wszedł Kwiatkowski. W 56' odnotowano pierwszą ciekawą akcję w drugiej połowie - przeprowadzili ją oczywiście piłkarze Odry, a dokładniej Dariusz Dudek, który po solowym, 20-metrowym rajdzie - strzelił jednak niezbyt mocno i Andrzej Krzyształowicz obronił. Minutę później było już jednak 2:0! Podobna akcja do tej sprzed chwili (Dudka), tylko, że tym razem wykonał ją Piotr Rocki, który z "zimną krwią" wpakował nam drugiego gola! Tak więc tego meczu Stomil od tej pory nie miał prawa wygrać! Żeby tego było mało, to olsztyńscy zawodnicy zaczęli grać bardzo brutalnie - faulowali nie zważając na to, że mają już na koncie kartki. W 63' mogła paść najładniejsza bramka meczu - Rasiak strzelał szczupakiem i pomylił się iminimalnie. W 73' Paweł Holc wykonuje rzut wolny - strzela z ponad 20 metrów, a piłka trafia w spojenie słupka z poprzeczką! To uderzenie jak i dwie wcześniejsze zmiany (Sawicki za Rzepę oraz Orliński za Treścińskiego) powodują, że drużyna OKS-u zaczyna się "budzić". Szkoda tylko, że aż tak późno, jednak od tego momentu piłkarze Odry zostali zamknięci na swojej połowie, a ich akcje ofensywne ograniczały się do kontr. Po stałym fragmencie gry w 80' (rzut rożny wykonywany przez Marka Kwiatkowskiego) - przyniósł bramkę kontaktową. Kwiatkowski dośrodkował na 14 metr, tu stał niepilnowany Maciej Sawicki, który mocnym uderzeniem z woleja strzelił nie do obrony. Szkoda tylko, że do końca pozostało już tak niewiele. Jednak zawodnicy OKS-u przestali patrzeć na zegarek, tylko atakowali dalej! Kolejne dwie akcje z 83' i 84' mogły przynieść upragniony remis. Najpierw po rzucie rożnym (wykonywanym przez Marka Kwiatkowskiego) - znowu strzelał Sawicki - Tomala z największym trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką. A później - po zagraniu Pawła Holca - Tomala "zdjął piłkę z buta" dla Piotra Matysa. W końcówce doskonałą sytuację miał Marek Kwiatkowski, którego wodzisławscy obrońcy próbowali złapać na spalonym - sędzia puścił grę i nasz zawodnik znalazł się w dogodnej sytuacji, jednak zamiast zagrywać do lepiej ustawionych (Sawickiego lub Matysa) sam starał się przelobować Tomalę. Niestety nie wyszło i mecz zakończył się naszą porażką 1:2. Wbrew pozorom bardzo dobrej gry w ostatnich minutach spotkania - Stomil nie zasłużył na remis, bo po prostu zagrał fatalnie w pierwszych 70 min. Może głównym powodem tak słabej gry w tym okresie była fatalna forma Kowalczyka i Rzepy. Zresztą sam trener Łobocki po meczu przyznał się, że jego zespół na pewno zagrałby lepiej gdyby dziś w ogóle nie wystąpił Kowalczyk, którego wstawił do pierwszego składu na podstawie bardzo dobrego występu w meczu pucharowym w Warszawie.
Autor: mjr