Ten mecz był przysłowiowym meczem o sześć punktów. Tak więc jego stawka dla obu drużyn miała znaczenie niebagatelne. W przypadku porażki OKS-u - znowu dno tabeli. Na to spotkanie, specjalnie dla kibiców, zarząd klubu obniżył bilety o 5 zł. - zarówno na trybunę krytą jak i odkrytą. Zresztą kibiców specjalnie nie trzeba było zachęcać do przybycia na stadion - mecz rozgrywany był w niedzielę, o godz. 17. przy pięknej pogodzie. Bezpośrednią transmisję z meczu przekazywała stacja Canal+. Na trybunach zasiadło ponad 6000 widzów i wszyscy mogli zobaczyć dobre widowisko piłkarskie, którego głównym arbitrem był Mirosław Ryszka z Warszawy.
Pierwsza groźna okazja pod bramką Stomilu była w 5'. Wtedy właśnie Myszor wykonywał rzut rożny, który dobrze dośrodkował do Klaczki. Jednak ten drugi uderzył niecelnie. W 8' Rafał Szwed uderzał z rzutu wolnego, jednak piłka (zablokowana przez radzionkowskich defensorów) nie doleciała do bramki Klytty. W 11' dobra akcja Kowalczyka, który zagrywa do Kwiatkowskiego, jednak Marka ubiega bramkarz Ruchu. W 13' Myszor próbował zaskoczyć Krzyształowicza strzałem z daleka (nasz bramkarz w pierwszej części meczu bronił "pod słońce"), ale wyraźnie przestrzelił. Minutę później zawodnicy Ruchu mieli najlepszą sytuację do strzelenia bramki w pierwszej połowie. Po rzucie rożnym Słowaka Kosmela - piłka trafiła do Jarosza, który od razu strzelił. Piłkę zablokował jednak Cecot, ale futbolówka znowu znalazła się pod nogami gwiazdy z Radzionkowa. Tym razem Jarosz uderzył jeszcze efektowniej, ale metr od słupka. W 29' znowu z bardzo dobrej strony pokazuje się Rafał Jarosz, który niespodziewanie strzela na bramkę "Krzyształa" - ten jednak nie daje się zaskoczyć. W 33' pada gol dla gospodarzy. Najpierw z lewej strony boiska dośrodkowywał Kowalczyk, a akcję w polu karnym Ruchu zamykał osamotniony Matys. Jego pierwsza próba strzału zakończyła się kompletnym niepowodzeniem - Piotrek nieczysto trafił piłkę głową (piłkarze Ruchu twierdzili nawet, że olsztynianin przyjął ją ręką - niesłusznie), ale przy dobitce nie dał szans dla Klytty. I w taki oto sposób OKS nie grając jakoś nadzwyczajnie objął prowadzenie. Zresztą ten gol ożywił trochę atmosferę na trybunach i poczynania piłkarzy na boisku. Do końca pierwszej połowy fani nie oglądali jednak dogodnych sytuacji.
Druga część meczu rozpoczęła się od bardzo groźnego strzału Mariana Janoszki z rzutu wolnego. Popularny "Ecik" znalazł lukę w murze olsztyńskiej defensywy i silnie uderzył z 35 metrów na bramkę Krzyształowicza. Nasz bramkarz odbił futbolówkę, do której błyskawicznie wystartowali Agafon oraz Święcki. Na szczęscie szybszym okazał się ten drugi i wślizgiem wybił piłkę na róg. W 50' znów z dystansu uderza Janoszka - tym razem nie trafia w światło bramki. Cztery minuty później z podobnej odległości strzelał Roman Madej, jednak także nie trafił. W 61' bardzo dobrą okazję mieli olsztynianie. Jak zwykle dośrodkowywał Krzysztof Kowalczyk, piłkę głową do Rafała Szweda, przedłużył Paweł Holc. Szwed, mając sporo czasu przyjął piłkę i bardzo mocno uderzył (mierząc w krótki róg bramki Ruchu) - niestety, minimalnie spudłował. W 70' Mieczysław Agafon mógł wyrównać, ale niepewnie zachował się w sytuacji sam na sam z Andrzejem Krzyształowiczem. W 75' na boisko wchodzi (bardzo ulubieniec publiczności) Abel Salami, zastępując Piotra Matysa. Zresztą Salami mógł pokazać próbkę swoich sporych możliwości już dwie minuty później, jednak nie zdążył do podania od Marka Kwiatkowskiego i Klytta załapał piłkę. Wejście Nigeryjczyka wyraźnie ożywiło grę olsztynian, którzy osiągali coraz większą przewagę. W 80' Abel Salami mógł roztrzygnąć losy pojedynku, jednak jego bardzo mocny strzał głową zdołał obronić Klytta. W 92' w zamieszaniu w polu karnym Ruchu, piłkę niespodziewanie otrzymał Salami, który zagrał na lewo do lepiej ustawionego Sawickiego (w 63' zmienił Rafała Szweda), jednak ten niezbyt dobrze się zachował i przegrał pojedynek sam na sam z Klyttą. Chwilę później sędzia zakończył mecz. Spotkanie na pewno było wyrównane, ale Stomil miał więcej dogodnych sytuacji i moim zdaniem, to Klytta uratował radzionkowian przed większą porażką. Trzeba także wspomnieć o bardzo dobrze grającej obronie, w której nie było widać braku Artura Januszewskiego. Jak zwykle świetnie zagrał Kowalczyk, a Matys w końcu się przełamał - oby tak dalej!
Autor: mjr