Piłkarze Stomilu Olsztyn mieli tylko zremisował z ŁKS-em Łomża, a przegrali ostatnie spotkanie w tym sezonie 0:4. Podopieczni Piotra Gurzędy ostatecznie zajęli 14. miejsce w lidze i teraz muszą liczyć na to, że do II ligi po barażach awansuje Legia II Warszawa.
Trener Piotr Gurzęda wystawił praktycznie najsilniejsze, dostępne zestawienie na to spotkanie. Na ławce rezerwowych zasiadł narzekający na uraz Przemysław Klugier. Cały czas zdrowia nie ma Kacper Sionkowski, żeby zagrać całe spotkanie.
Na początku meczu Stomil mógł objąć prowadzenie po kontrze, ale sił zabrakło Jakubowi Karpińskiemu, żeby oddać strzał. W 18. minucie Łomża objęła prowadzenie, bramkę głową strzelił Hubert Antkowiak. Po uderzeniu napastnika gości piłka odbiła się od słupka, potem od Łukasza Jakubowskiego i wpadła do siatki. W 28. minucie goście wyprowadzili zabójczą kontrę i podwyższyli prowadzenie, na listę strzelców wpisał się Cezary Sauczek. Wcześniej Stomil nie potrafił zakończyć rzutu rożnego strzałem na bramkę.
Wobec takich wydarzeń na boisku trener Gurzęda już w 35. minucie dokonał dwóch zmian. Z boiska zeszli Jakub Orpik oraz Jakub Karpiński, a w ich miejsce weszli Adam Paliwoda oraz wspomniamy wcześniej Sionkowski.
W drugiej połowie na boisko wszedł Shōtō Unno za Pajdaka. Nic to niestety nie zmieniło w grze Stomilu Olsztyn, który nie miał żadnej sytuacji, po której mógł strzelić chociażby kontaktową bramkę. Goście ostatecznie wygrali 4:0 i przypieczętowali 3. miejsce w tym sezonie. Stomil zakończył sezon na 14. miejscu w tabeli. Podopieczni Piotra Gurzędy utrzymają się w III lidze jeśli do II ligi po barażach awansuje Legia II Warszawa. Rezerwy stołecznego klubu najpierw muszą pokonać Podhale Nowy Targ, a potem ewentualnie zagrają z Zagłębiem II Lubin.
- W najgorszy możliwy sposób kończymy sezon. Wygrał zespół lepszy piłkarsko. Byliśmy tłem dla przeciwnika - powiedział po meczu Piotr Gurzęda, trener Stomilu. - - Mentalność jest ważna, ale wygrał lepszy zespół. Czasami choćby nie wiadomo, ile mieć w sobie chęci zwycięstwa, po prostu to jest sport. Kilka razy mentalność może "dać kopa" do zwycięstwa w meczu, ale nie ma szans funkcjonować na tym przez cały sezon. Nie stworzyliśmy sobie sytuacji, by ten mecz wygrać. Pierwszy gol nie był przypadkowy, bo ŁKS stworzył ładną dla oka akcję, przy której nieco zaspaliśmy. Przy drugiej sytuacji nie trafiliśmy w piłkę. Chcąc zremisować nieco się otworzyliśmy. ŁKS to wykorzystał, bo grali "od tyłu" i nie mogliśmy odebrać tej piłki. Na "mental" chłopaków nie zrzucałbym winy…