Jak co czwartek prezentujemy na naszych łamach wywiad z osobą związaną ze Stomilem Olsztyn. Tym razem rozmawialiśmy z zawodnikiem pierwszego zespołu Igorem Biedrzyckim.
Zwycięstwo w Lublinie przybliżyło Was do awansu do I ligi - tak uważa większość kibiców Stomilu. A Wy jak to odbieracie?
- Przewaga psychologiczna leży po naszej stronie. Zwycięstwo w Lublinie na pewno umocniło nas w przekonaniu, że jesteśmy czołowym zespołem drugiej ligi. Nie oddamy miejsca premiowanego awansem! Teraz jedziemy do Rzeszowa, potem gramy z Puszczą. W tych spotkaniach nie możemy przegrać, gdyż rywale mogą jeszcze uwierzyć w korzystny układ tabeli dla nich.
Osobiście jesteś zadowolony z występu w Lublinie?
- Mogłem wypaść zdecydowanie lepiej. Ogólnie jednak wypadłem przyzwoicie. Zabrakło mi trochę doświadczenia na tej pozycji (Igor Biedrzycki grał na lewej stronie obrony - red.). Nie jest to jednak dla mnie żadne usprawiedliwienie, bo w każdym meczu muszę być pewnym siebie i być gotowym do walki o ligowe punkty.
Tydzień wcześniej grałeś w rezerwach w meczu z Pisą Barczewo, a później przyszło Ci zagrać w ważnym meczu II ligi. To pokazuje, że gra w rezerwach to żaden "obciach" i w każdej chwili można być potrzebnym trenerowi.
- Zgadzam się z Twoją opinią. Jestem w takim wieku, że gra w rezerwach to żadna ujma. Należy korzystać z każdej okazji do gry, żeby nie wypaść z rytmu meczowego. Gra w drugim zespole nie oznacza, że jest się na straconej pozycji. Zawsze w razie problemów kadrowych można wskoczyć do pierwszego zespołu.
Zbliżają się święta. To moment, żeby na chwilę zapomnieć o piłce. Czy w waszej rodzinie to możliwe?
- Na pewno jest nam ciężko ominąć tematy piłkarskie. Zawsze trzeba porozmawiać z dziadkiem, który jeździł na mecze mojego ojca (Andrzej Biedrzycki - red.). Z rodziną z Biskupca także poruszamy tematy sportowe. Wiadomo, że są też inne tematy przy świątecznym stole. Aż takiego bzika na punkcie piłki nożnej nie mamy.