Grzegorz Lech został piłkarzem 2019 roku na Warmii i Mazurach. Po piątkowej gali rozmawialiśmy z olsztyńskim piłkarzem.
Co znaczy dla ciebie zwycięstwo w plebiscycie Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Nożnej? Tutaj oprócz kibiców-internautów głosowało całe środowisko piłkarskie z naszego regionu.
- To miłe uczucie. Na takie indywidualne nagrody pracuje cała drużyna. W tym momencie to ja byłem widoczny, ale ja pamiętam o kolegach, którzy mi dogrywali piłki, gdyby Piotrek Skiby nie wybronił ważnej dla losu meczu piłki, to byśmy teraz tutaj nie stali i nie rozmawiali. Tworzymy jedność i tego będę się tego trzymał. Codziennie ciężko pracuje nad tym, żeby wziąć odpowiedzialność za drużynę, na tyle ile mi zdrowie pozwala.
2019 rok był najcięższy w twojej karierze?
- Nie. Były dużo większe ciężary w Stomilu jeżeli chodzi o sezony. Początek roku, gdy nie wiedzieliśmy na czym stoimy, to był bardzo ciężki, ale jak otrzymaliśmy pomoc i pomysł na dalsze funkcjonowanie klubu przez obecnego właściciela klubu (Michał Brański - red.), to już było wszystko w naszych nogach. Fakt, że mieliśmy linię bardzo cienką, której nie mogliśmy przekroczyć, i nie przekroczyliśmy przez całą rundę wiosenną. Było łatwiej i mieliśmy duże wsparcie. To tchnęło ducha w całe środowisko piłkarskie w Olsztynie. Cała stomilowska społeczność otrzymała w końcu coś pozytywnego. Wszyscy zapracowali na utrzymanie. Kibice także, bo wspierali nas cały czas. Życzyłbym sobie, żeby wspólne relacje były w naszym społeczeńswie zawsze. Nie zawsze będą dobre wyniki, nie zawsze będzie na topie i jeżeli my będziemy szukać problemów to wszyscy utoniemy. Dbajmy o to co mamy i małymi kroczkami budujemy coś większego.
Jak z twoim zdrowiem?
- Nad tym najbardziej ubolewam, bo to miało trochę wpływ na drużynę, że nie byłem w pełni dyspozycyjny. W kilku meczach nie dałem jakości drużynie, tak jakby sobie wszyscy życzyli. Ja byłem tą sytuacją sfrustrowany. Zdrowia jednak nie oszukasz. Mam teraz czas urlopowy, żeby problemy z kręgosłupem wyleczyć i normalnie funkcjonować jak człowiek. Potem wrócić do treningów i robić wszystko, żeby dobrze funkcjonować jako zawodnik. Jeżeli mi się to nie uda to będzie trzeba podejmować męskie decyzje i realizować się w innej roli.
Jak ciebie znam to pewnie trochę przeciągałeś sprawy z kręgosłupem. Jesteś ostatnią osoba, które chce odpuścić granie i przez całą rundę nie zagrałeś tylko w jednym meczu ligowym.
- Teraz nie ma co sobie dopowiadać. Osiem tygodni to się za mną ciągnęło. To odbijało się nie tylko na zdrowiu fizycznym, a także psychicznym. Człowiek jest sfrustrowany tym, że nie może dać z siebie wszystkiego co najlepsze. Potem to się przenosi na najprostsze aspekty życia. To mnie bardzo denerwowało. Teraz mamy czas na regenerację i zadbać o swoje zdrowie tak żeby być w pełni do dyspozycji trenera Piotra Zajączkowskiego.
Wspomniałeś na początku rozmowy o wyzwaniach. Jakie to są wyzwania na 2020 rok?
- Dla mnie najważniejsze jest zdrowie. Nie chcę wybiegać w przyszłość. Jeżeli dogram zdrowie, to wtedy będę stawiał sobie cele. Jak nie dogram zdrowia to będę się realizował w inny sposób.
Podsumujmy rundę jesienną w wykonaniu Stomilu Olsztyn. 26 punktów w 20. spotkaniach. Mało czy dużo?
- Specjalnie ostatnio zajrzałem w tabelę z sezonów wcześniejszych. Było wtedy z punktami słabo, chyba tylko dwa razy mieliśmy więcej niż 25. punktów. Spotkaliśmy się w nowej rzeczywistości. My już się nie mierzymy z problemami, że nie mamy jak się przygotować do meczu. My musimy nauczyć inaczej reagować na pewne sytuacje. Inaczej się pobudzać i motywować. Ta runda pokazała, że drużyna momentami nie funkcjonowała momentami tak jak byśmy sobie tego życzyli. Jest pole do manewrów na rundę wiosenną.