Po meczy GKS-Tychy - Stomil Olsztyn (0:3)rozmawialiśmy ze strzelcem drugiej bramki dla Biało-Niebieskich Grzegorzem Lechem.
Po słabszym meczu i wpadce w Łodzi, w Tychach oddaliście wszystko z nawiązką i zanotowaliście fantastyczny wynik 3:0.
- Mecz w Łodzi zostawił w nas taki negatywny ślad, ale potrafiliśmy to przełożyć na coś pozytywnego, czyli na ambicję w meczu w Tychach. Mamy nauczkę i mam nadzieję, że wyciągnęliśmy już odpowiednie wnioski przed tym meczem w Nowym Sączu, bo w Łodzi zjadła nas chyba zbyt duża pewność siebie i to, że po dobrym meczu w Bielsku będziemy w stanie wyjść na boisko zgarnąć trzy punkty. Tam zabrakło walki, w Tychach wszystko było. Była walka i pomogliśmy szczęściu swoim zaangażowaniem, strzeliliśmy trzy bramki na obiekcie przeciwnika. Nic, tylko się cieszyć.
Mogliście wygrać jeszcze wyżej.
- Mogliśmy, bo byliśmy mega skoncentrowani w tym meczu, zarówno w defensywie, jak i w ofensywie. Wykorzystaliśmy trzy sytuacje z sześciu, więc to i tak sporo. Nie ma co być za bardzo zachłannym. Ważne, że dobrze funkcjonowaliśmy jako cały zespół, co spowodowało, że zespół przeciwny nie stworzył sobie klarownej sytuacji z gry. Mieli drobne zalążki zagrożenia po stałych fragmentach, ale tylko na tyle im pozwoliliśmy.
Wyglądało to jednak tak, że zarówno pierwsza bramka Tanczyka, jaki druga w twoim wykonaniu, padły w momentach, w których optyczną przewagę mieli gospodarze i dążyli do strzelenia bramki. Chociażby w drugiej połowie, gdy mieli pięć czy sześć stałych fragmentów z rzędu, a wy ich skarciliście.
- Były to jednak tylko stałe fragmenty z 30 metra, może był jeden, który mógł nam solidnie zagrozić. Byliśmy przygotowani na ten element gry i nie udało im się nas zaskoczyć. Zrealizowaliśmy swoje zadanie i zagraliśmy na zero z tyłu. Przy mojej sytuacji, to tak się mówi, że to najłatwiejsze sytuacje, bo strzał na pustą bramkę, ale muszę się przyznać, że noga mi zadrżała i musiałem się szybko skoncentrować, żeby dobrze to wszystko ułożyć i trafić do bramki, bo to są ułamki sekundy i tej koncentracji trzeba bardzo dużo.
Uderzałeś sprzed szesnastki, a obrońcy już nadbiegali.
- Tak, to była szybka decyzja i nie wiem, czy jakbym sobie jeszcze przyjął piłkę, to ktoś by mi jej nie "wydziubał". Szybka decyzja i tyle.
Już wspomniałeś o kolejnym meczu. On już za chwilę, w środę. Widzę tu dwa problemy - to o czym mówił Kamil Kierś po meczu z ŁKS-em, czyli strefa komfortu i za dobre samopoczucie po wygranej i regeneracja, bo na nią mało czasu.
- Faktycznie w tej strefie komfortu byliśmy wcześniej za mocno, chociaż życie nas nie rozpieszczało i w tej strefie komfortu za często to nie byliśmy. Może też dlatego było to dla nas coś nowego i lmusimy się z tym zmierzyć po raz drugi. Bardzo istotną sprawą jest regeneracja, bo zaraz przemierzymy osiem godzin w autokarze. Nie mamy jednak na to wpływu, mamy takie warunki, jakie mamy. Trzeba skorzystać z tego, co mamy w klubie i z tego, jakie możliwości ma każdy z nas z osobna i musimy też o to zadbać indywidualnie. Wiadomo, że Sandecja to też drużyna własnego boiska i na pewno czeka nas spotkanie zupełnie inne niż w Tychach.
Ten mit spadkowicza z Ekstraklasy robi jakieś wrażenie? Czy może jest to już zupełnie inna drużyna, po przebudowie i nie ma nic wspólnego z Ekstraklasową Sandecją?
- Nie zastanawiałem się zupełnie nad Sandecją, była tylko koncentracja na tym meczu w Tychach, ale tak szybko analizując sytuację, to na pewno można to wykorzystać w jakis pozytywny sposób. Chociażby sprawdzić się na tle byłego Ekstraklasowicza. Na pewno część zawodników tam została, jest też trener, który ma ciekawą filozofię swojego grania i bedziemy musieli się tak do tego ustawić, by znów zgarnąć pełną pulę.
19.08.18 09:29 F.R.T.
Gratulacje!!