Nie zawsze wygrywa lepszy, ale całe szczęście, że nie za każdym razem trzy punkty trafiają do słabszej drużyny. Stomilowcy po półtoragodzinnym waleniu głową w mur jedynie zremisowali z Jurandem Barciany. Dzięki porażce Victorii Bartoszyce z Łyną Sępopol olsztynianie wciąż znajdują się na szczycie tabeli, mając dwupunktową przewagę nad Zniczem Biała Piska. Gdyby nie dzisiejsza strata punktów, to podopieczni Dariusza Maleszewskiego nie musieliby oglądać się na innych i nie czuliby oddechu rywali.
W pierwszej połowie grała tylko drużyna OKS-u. Jurand próbował kontrować, ale wszystkie akcje gości kończyły się przed polem karnym Marka Maleszewskiego. Stomilowcy za to stanowili poważne zagrożenie bramki rywali. Najpierw świetnym strzałem prawie z trzydziestu metrów popisał się Martosz Siedlik, ale ostatecznie trafił tylko w poprzeczkę. Po akcji Karola Millera przed szansą stanął Piotr Kajda, lecz jego uderzenie zablokowali obrońcy, a chwilę później o mały włos a nieudane dośrodkowanie Marcina Bendera trafiłoby do siatki, gdyby piłce na drodze nie stanął słupek. Wszystkie dobre podania za linię obrońców szczególnie od Tomasza Długołęckiego czy Łukasza Komadowskiego padały łupem... sędziego asystenta, który raz po raz sygnalizował problematyczne spalone.
W drugiej połowie na boisku pojawili się zawodnicy z pierwszej drużyny: Piotr Głowacki i Sebastian Spychała. Jednak ich starania również nie przyniosły efektu w postaci bramki. Obaj próbowali uderzeń z dystansu, ale na przeszkodzie Głowackiemu stanął słupek. Mimo wielu okazji, piłka Stomilowców słuchać się nie chciała. O tym, jakie figle potrafi płatać, przekonał się na własnej skórze Łukasz Krasiński. Napastnikowi OKS-u na drugim metrze przed pustą bramką Juranda piłka zaplątała się między nogami i nie dała się już opanować. Swoją sytuację w ostatnich minutach mieli także goście, ale ładną interwencją na linii popisał się Maleszewski, który ostatecznie zatrzymał w Olsztynie jeden punkt.
Autor: kom