Po kolejnym słabym meczu i stracie dwóch punktów z outsiderem V ligi Polonią Lidzbark Warmiński Stomilowcom musi robić się ciepło. Do OKS-u nieubłaganie zbliżają się rywale, a walka o awans toczyła się będzie do ostatniej kolejki.
Szybko strzelona bramka dała więcej pewności siebie podopiecznym Dariusza Maleszewskiego. Kilkanaście minut po pierwszym gwizdku Łukasz Bogdanowicz dostał prostopadłą piłkę, wyprzedził obrońcę i gdy wydawało się, ze bramkarz Polonii spokojnie wybije piłkę, nie trafił w nią, więc napastnikowi OKS-u nie pozostało nic innego jak wpisać się na listę strzelców. Kuriozalna sytuacja przypomniała niedawne kiksy Artura Boruca czy Sebastiana Przyrowskiego. Stomilowcy zamiast strzelić drugą bramkę, to po akcji życia zawodnika rywali stracili cenne dwa punkty. Zawodnik Polonii przebiegł z piłką dobre 40 metrów, po drodze nie dał mu rady Marcin Wincel, i dośrodkował w pole karne tak niedokładnie, że piłka wleciała za kołnierz Markowi Maleszewskiemu. Stomilowcy próbowali odrabiać straty, ale z wolaja do pustej bramki z pięciu metrów nie trafił Wojciech Kardaś.
W drugiej połowie olsztynianie mogli przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale... zabrakło szczęścia i zimnej krwi. Stomilowcy stwarzali sporo zagrożenia pod bramką Polonii, jednak nie było zawodnika, który postawiłby kropkę nad i. Przynajmniej dwie dobre okazje zmarnował Sławomir Przybyliński, uderzając bardzo niecelnie. Wreszcie piłkę w siatce po bardzo ładnej akcji umieścił Piotr Pająski, tyle że sędzia liniowy dopatrzył się pozycji spalonej. O sędziowanie w dzisiejszym meczu spore pretensje do arbitrów miał Łukasz Komadowski, choć - trzeba przyznać - obrońca OKS-u miał rację, gdyż kilkanaście decyzji było co najmniej kontrowersyjnych.
Szkoda straconych punktów, choć można znaleźć jeden pozytyw - mecze Stomilowców będą trzymały w napięciu do ostatniej minuty 30. kolejki.
Autor: kom