W dzisiejszych czasach futbol nie może istnieć bez transferów piłkarzy. Newsy o przenosinach Suareza do Barcelony Lewandowskiego do Bayernu czy Rodrigueza do Realu, nie schodziły z łam gazet przez kilka tygodni. Sam wyczekuję wiadomości, że zawodnik „X” przechodzi do Stomilu.
Jednak jest coś co cieszy moje kibicowskie serce jeszcze bardziej, dobrze grający wychowanek w pierwszym składzie. Jesienią 1997roku w ekstraklasowej drużynie OKS-u liczba wychowanków i zawodników wywodzących się z regionu, nie była już tak znacząca jak kilka lat wcześniej. Marcin Szulik, Jacek Chańko czy Jacek Płuciennik, cieszyli nasze oczy swoją grą, jednak budowanie drużyny tylko na armii zaciężnej to droga donikąd.
Gdy Mieczysław Broniszewski zastąpił w roli pierwszego trenera Bogusława Oblewskiego, można było mieć nadzieję,że rola wychowanków wzrośnie gdyż, popularny "Kaszana" odnosił spore sukcesy w piłce młodzieżowej. Z drużyną U-20, wywalczył brązowy medal mistrzostw świata w 1983 roku, a rok później z mistrzostw Europy do lat 18 przywiózł srebrny medal. Jednak pierwsze dwa mecze pochodzącego z Karczewa szkoleniowca nie przyniosły, ani punktów, ani zmiany sytuacji wychowanków klubu.
W 12 kolejce Stomil w Olsztynie podejmował poznańskiego Lecha. Pogoda i złe wyniki drużyny sprawiły, że trybuny stadionu świeciły pustkami. "Kolejorz" nigdy wcześniej z nami nie wygrał i dawało to nadzieję, że i tym razem będzie podobnie. Trener biało-niebieskich chyba nie chciał jednak, by tylko statystyka i historia były po naszej stronie i dał szansę występu od pierwszej minuty Krzysztofowi Kowalczykowi. 18-letni wychowanek Stomilu miał już na koncie debiut w ekstraklasie, jednak był to zaledwie kilkunastominutowy epizod. Chyba wszyscy sympatycy OKS-u, zastanawiali się co ten Kowalczyk potrafi? A potrafił dużo...
Od początku spotkania, młody pomocnik próbował zaznaczyć swoją obecność na boisku. Mimo fatalnych warunków atmosferycznych, popisywał się szybkimi rajdami i dryblingiem. W dwudziestej minucie z dośrodkowania Kowalczyka, skorzystał Marek Kwiatkowski, strzelając pierwszą bramkę dla Stomilu. Inni zawodnicy zaczęli dostosowywać się poziomem do gry wychowanka biało-niebieskich i nie pozwolili długo czekać na kolejnego gola. W 33 minucie Marcin Szulik podwyższył wynik spotkania, na dwa do zera. Prowadzenie chyba uśpiło gospodarzy, gdyż w 62 minucie, poznaniacy zniwelowali już straty. Jednak tego dnia najważniejszymi aktorami byli debiutanci . W drużynie z Poznania, pierwszy raz na poziomie ekstraklasy bramki strzegł Michał Kokoszanek. Jego słaba dyspozycja pomogła Andrejusowi Tereskinasowi w 65 minucie uzyskać trzecią bramkę. Olsztynianie już nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa i Lech tradycyjnie wrócił ze stolicy Warmii na tarczy.
Cdn.
Łukasz Żukowski
06.08.14 19:50 czerkasow
Najlepsze było napierdzielanie śnieżkami w piłkarzy Lecha przy każdej próbie z ich strony wybicia rzutu rożnego (wtedy młyn znajdował się na łuku vis a vis obecnego młyna) ...
06.08.14 00:36 SzEFoo
No bramka Szulika slabo zaakcentowana, bo tamten strzal to stadiony swiata z perspektywy wowczas krytej.
04.08.14 21:29 maniek86
Bramka Szulika piękna. Pamiętam, że czekałem na wiadomości i potem na magazyn gol, żeby ją zobaczyć a tu zonk.... Kamerzysta zaspał i nie zdążył :)