To właśnie z drużyną z Pińczowa, która nie należy do ligowych potentatów, olsztynianie liczyli na przełamanie niemocy. Tym bardziej że na koncie, zarówno w rozgrywkach, jak i Pucharze Polski zanotowali cztery porażki i jeden remis. We wczorajszym spotkaniu także nie zapowiadało się na zwycięstwo, bo gospodarze już w 14. minucie po faulu Sebastiana Spychały wykorzystali rzut karny. Piłka po strzale Czekalskiego, zanim trafiła do siatki, odbiła się jeszcze od Daniela Iwanowskiego i słupka. Chwilę później to olsztynianie egzekwowali jedenastkę (w polu karnym faulowany był Paweł Łukasik), którą pewnie sam zamienił na bramkę. Ten sam piłkarz dał prowadzenie dla OKS 1945 po strzale z rzutu wolnego z około 30 metrów (w ubiegłym tygodniu z podobnej odległości pokonał golkipera z Wolbromu). Dobrych sytuacji nie wykorzystali w międzyczasie Łukasz Suchocki - wychodził dwukrotnie sam na sam z bramkarzem gospodarzy oraz Grzegorz Lech, który z pięciu metrów trafił wprost w golkipera z Pińczowa. W następnym spotkaniu olsztynianie zmierzą się z Pelikanem Łowicz.
Źródło: Gazeta Wyborcza