. Stomil Olsztyn przegrał bardzo ważne spotkanie z Ruchem Chorzów aż 4:1 Olsztynianie w zbyt łatwy sposób tracili gole. Jednak dla kibiców przybyłych na stadion emocji nie zabrakło!
. Przed meczem obaj trenerzy zapowiadali, że będzie to bardzo trudne spotkanie. Bogusław Pietrzak, szkoleniowiec Ruchu Chorzów, podkreślał przed meczem, że olsztynianie przyjadą bronić dostępu do własnej bramki. Jego słowa okazały się jak najbardziej prawdziwe lecz... już w 2 min. spotkania chorzowianie zdobyli bramkę! Po wymianie piłek Palucha z Bizackim, ten pierwszy strzałem z 5 metrów pokonał Krzyształowicza. Kolejne minuty spotkania to kolejne groźne ataki zawodników Ruchu. Stomilowców wyraźnie podłamała szybko stracona bramka. Dopiero w 9 min. aż z 30 metrów próbował zaskoczyć bramkarza gospodarzy Krzysztof Kowalczyk. Bardzo dobrą sytuację do wyrównania zmarnował młody napastnik olsztyńskiej jedenastki - Maciej Sawicki. Po podaniu Blacka N'gody stojąc sam w polu karnym, nie opanował piłki. W 18 min. było już 2:0 W zamieszaniu podbramkowym piłkę do własnej bramki nieszczęśliwie skierował młody Łukasz Kościuczuk, któremu odbiła się ona od kolan. Po stracie drugiego gola olsztynianie raźniej ruszyli do przodu. Trzy minuty później w głównej roli wystąpił... olsztyński obrońca, który zapędził się pod pole karne rywala i strzałem z 8 metrów próbował pokonać Wierzchowskiego. Piłkarze Ruchu w tej części spotkania nie potrafili poważniej zagrozić bramce Krzyształowicza. W 34 min. bardzo aktywny w spotkaniu Artur Januszewski strzelił mocno z rzutu wolnego lecz bramkarz gospodarzy był bardzo dobrze ustawiony. W 39 min. kapitalną paradą popisał się bramkarz gości. Sławomir Paluch wyszedł sam na sam z olsztyńskim bramkarzem i próbował technicznym strzałem zdobyć trzecią bramkę. Ku zdziwieniu zgromadzonej publiczności, Krzyształowicz zdołał końcami palców odbić piłkę ponad bramkę. Chwilę potem Bizacki trafił piłką w... boczną siatkę. Końcówka pierwszej połowy obfitowała w wiele groźnych sytuacji bramkowych. W 40 min. aktywny w drużynie Ruchu Chorzów - Paluch, strzelił mocno lewą nogą z 20 metrów lecz minimalnie koło słupka. Dwie minuty później goście o mały włos nie zdobyliby bramki kontaktowej. Maciej Sawicki po podaniu od Blacka N'gody strzelił w poprzeczkę! W ostatniej akcji w pierwszej połowy, podwyższyć wynik dla chorzowian mógł Kwieciński lecz piłka zamiast wpaść do siatki o centymetry minęła słupek.
. Początek drugiej połowy nie wróżył niczego złego dla olsztynian. Piłkarze Stomilu zaczęli od pierwszych minut atakować bramkę gospodarzy. Jednak w 49 min. bardzo dobre podanie od Wosia otrzymał Krzysztof Bizacki, ku rozpaczliwie interweniujących obrońców, zdobył trzecią bramkę. W 55 min. bardzo niebezpieczną sytuację stworzył Sławomir Matuk. Podał on do własnego bramkarza, który tak nieszczęśliwie wykopał piłkę, że ta trafiła wprost pod nogi Gorawskiego, który próbował zdobyć gola strzałem z 14 metrów, jednak nie wykonał tego precyzyjnie i piłka przeleciała tuż nad poprzeczką. Trzy minuty później bardzo aktywny w drużynie Ruchu Gorawski, ponownie groźnie strzelił z ostrego konta i piłka trafiła tylko w boczną siatkę. W 60 min. poraz kolejny sam na sam z Krzyształowiczem wyszedł Krzysztof Bizacki lecz i tym razem bramkarz gości okazał się sprytniejszy i obronił strzał napastnik gospodarzy. Dwie minuty później, ku wielkiemu zdziwieniu chorzowskiej widowni, było już 1:3 W zamieszaniu pod bramką Wierzchowskiego na 15 metrze piłkę otrzymał wprowadzony w przerwie Rafał Szwed i strzelił silnie w górny róg bramki gospodarzy. Tym razem Wierzchowski musiał wyjmować piłkę z siatki. Jednak w tym spotkaniu olsztyńska obrona kierowana przez kapitana, Andrzeja Biedrzyckiego była bardzo dziurawa! Na dziewiętnaście minut przed zakończeniem meczu poraz kolejny... Bizacki znalazł się sam na sam z Krzyształowiczem. Niestety, dla chorzowian, ich ulubieniec był już zbyt zmęczony aby oddać dokładny strzał obok wychodzącego z bramki Krzyształowicza. Nie mając nic do stracenia olsztyńscy szkolenowcy na ostatnie 15 min. postanowili wpuścić grającego w rezerwach Stomilu - Lecha. Końcowe minuty meczu to ataki stomilowców na bramkę gospodarzy. Chorzowianie natomiast starali się jak najdłużej rozgrywać piłkę na własnej połowie. Było widać, iż zawodnicy obu drużyn odczuwają spore zmęczenie. W 86 min. Krzysztof Kowalczyk miał znakomitą okazję aby zdobyć drugą bramkę dla Stomilu lecz Jakub Wierzchowski był na posterunku. Na kilkanaście sekund przed zakończeniem spotkania Surma wpadł w pole karne Stomilu i silnym strzałem pokonał Krzyształowicza.
Autor: Kruszek
Wypowiedzi pomeczowe:
Dariusz Janowski (trener Stomilu): To wysoka porażka, ale odzwierciedlająca przebieg boiskowych wydarzeń. Popełniliśmy zbyt wiele błędów i nie ma się co tłumaczyć absencjami zawodników. Ciekawe czy każdy wie, po co jest w klubie i co ma tam robić.
Bogusław Pietrzak (trener Ruchu): Po meczu łatwo twierdzić, że łatwo zdobyliśmy trzy punkty. Na pewno na ten sukces zawodnicy musieli solidnie zapracować. Cieszę się, że tą wygraną uczciliśmy 81. rocznicę powstania klubu...