Po meczu Miedź Legnica - Stomil Olsztyn rozmawialiśmy z bramkarzem olsztyńskiego zespołu - Piotrem Skibą.
Ta pierwsza bramka dla Miedzi wyraźnie obciąża twoje konto. Wybiłeś piłkę za krótko i Bartczak mógł dobić strzał.
- Ewidentnie nie popisałem się przy tej pierwszym strzale Forsella. Byliśmy trochę za bardzo uczuleni na jego strzały. Sami po analizie sobie poukładaliśmy w głowach, że to jest groźny zawodnik. Biorę to na swoje barki i trzeba żyć dalej, nie można popełniać dalej takich błędów.
Przy drugim golu byłeś dobrze ustawiony, ale był rykoszet. Piłka szła na środek bramki, a nagle spadła na ziemię.
- Mur się rozstąpił, piłka została uderzona między trzecim, a czwartym zawodnikiem o ramię. Ja się przesuwałem wcześniej, bo widziałem, że ona już leci do mnie. Mur się rozstąpił i nie było reakcji. Ciężko było się zebrać przesuwając się w lewo, gdy piłka poszła w prawo. Brawa dla chłopaków, że mimo takiego słabego początku to się dobrze rozkręcaliśmy, a druga połowa to prawie koncertowa, gdyby nie ta czerwona kartka Jarka Ratajczaka. Mimo tego to my prowadziliśmy grę, stwarzaliśmy sytuację. Po końcowym gwizdku sędziego pozostaje niedosyt. Miedź była bardzo słabo dysponowana, szczególnie w drugiej połowie. W pierwszej połowie zagrali na tyle, ile starczyło im sił. Trener mówił, że musimy przetrzymać to jak najdłużej, bo oni padną, no i padli! Mieliśmy w drugiej połowie klarowne sytuacje, wyszliśmy z przewagą i nie udało się tego udokumentować. Pokazaliśmy, że przysłowie "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" to nie są tylko puste słowa, ale i czyny w naszym wykonaniu.
Co z tymi stałymi fragmentami Forsella. Ty sterujesz jakby obroną, trochę więcej widzisz. Nie krzyczałeś, aby koledzy z obrony nie faulowali?
- Albo on miał piłkę lub inny zawodnik z pola karnego. Mówiłem "bez faulu". To były lekkie faule. Chyba ten szczególnie pierwszy. Nawet trener mówił, że to ich jest najmocniejsza broń. W zeszłym sezonie też dostaliśmy bramkę z wolnego. Nie ustrzegliśmy się tych błędów. Będzie czas na analizę, na pewno będą wyciągnięte wnioski. Przy pierwszej bramce popełniłem błąd, ale tak jak mówię, to jest piłka. Życie toczy się dalej, a my gramy o utrzymanie.
Jak rozmawiam z kolegami z pola to oni nie wiedza lub nie chcą odpowiedzieć na pytanie. Ty grasz cały mecz równo. Inni natomiast najpierw dzieci we mgle, potem remontada hiszpańska i to nie ten sam Stomil w drugich połowach robiący cuda.
- Robi cuda. Całe szczęście, że robimy te cuda! Jeżeli po pierwszej połowie kończylibyśmy mecz to byliby w dole tabeli. To jest dobre pytanie na które musimy znaleźć odpowiedź...
...a może lepiej nie? (śmiech)
- Znaczy myślę, że musimy, bo słabo wchodzimy w mecz. W drugą połowę weszliśmy bardzo dobrze i szybciej, niż Miedź. Pierwsza połowa dla Miedzi, początek drugiej połowy dla nas. Początki w naszym wykonaniu są słabe, za dużo błędów taktycznych choćby. Myśleliśmy, że to przez rozgrzewkę, że się zmieniła pogoda, że z minusowych temperatur przeszliśmy na dodatnie... Też było to analizowane, ale pozostaje to nadal pod znakiem zapytania. Dla nas, dla was, dla wszystkich...
Nie jest to tak, że wpisujesz sobie w kajecik, że "do dziesiątej minuty jedna bramka i jedziemy dalej"?
- Nie, to nie jest tak. Mi zależy na tym, aby w pierwszym sezonie zagrać na zero i później już pójdzie. Byliśmy bliscy zagrać na zero w tej rundzie, ale... koledzy mi pomogli (śmiech). Wiemy o co walczymy i to było chyba widać w drugiej połowie, że nie przyjechaliśmy tutaj po remis, bo mieliśmy przeciwnika na łopatkach.
No tak, bo gdyby nie ta czerwona kartka to mecz mógłby być wygrany.
- Też mi tak się wydaje, że złapaliśmy wiatr w żagle, zremisowaliśmy i szliśmy za ciosem. To nie jest przypadek, że gramy i walczymy jak równym z równym, nawet z czubem tabeli. Wydaje mi się, że miejsce, które obecnie zajmujemy to jest za niskie miejsce dla Stomilu. Powinniśmy być w pierwszej części tabeli.