Dzisiejszy mecz o "pietruszkę" nie wyłonił zwycięzcy. Co więcej trudno byłoby nawet wybrać lepszą drużynę, bo zarówno Stomil, jak i Nadnarwianka zaledwie przez kilka minut grały na przyzwoitym poziomie.
Początek meczu miał być próbą sił obu drużyn, ale właściwie był on pokazem siły Nadnarwianki. Pierwszą dogodną okazję do zmiany rezultatu w trzeciej minucie miał jednak Mariusz Mikłowski, który po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Pawła Łukasika, świetnie znalazł się na piątym metrze, jednak jego strzał głową przeleciał dobrych kilka metrów nad bramką. Chwilę później napastnicy Nadnarwianki niecelnym strzałem ostrzegli Grzegorza Sobiecha przed lekceważeniem ich zdolności strzeleckich. Jeszcze przed końcem pierwszej połowy goście mieli przynajmniej dwie okazje do strzelenia bramki, jednak nie potrafili oni wykorzystać drobnych pomyłek obrony czy nawet niewyłapania piłki na linii bramkowej przez golkipera OKS-u. Dwukrotnie także olsztyńscy defensorzy ofiarnie wybijali piłkę z pola karnego. Warto też nadmienić, że świetnie pressingiem grała Nadnarwianka, której gracze nie odpuścili Grzegorzowi Lechowi, we trójkę atakując go na polu bramkowym OKS-u. Do gwizdka sędziego kończącego pierwszą połowę Stomil nie stworzył żadnej dogodnej okazji, a najciekawsze akcje przeprowadzane były jedynie lewą stroną, a rzuty wolne bite przez Łukasika wprowadzały zamęt w szeregach Nadnarwianki.
Druga połowa, mimo iż układała się raczej pod dyktando OKS-u, to tak naprawdę niewiele się działo. Niewielką poprawę gry dały zmiany Graczyka, Różowicza czy Alancewicza, chociaż ostatnia dwójka miała dogodne okazje do wpisania się na listę strzelców. Pierwszy celny i godny odnotowania strzał OKS oddał dopiero w drugiej połowie za sprawą Łukasza Suchockiego, lecz jego uderzenie było zbyt lekkie, by w jakikolwiek sposób mogło zagrozić bramce strzeżonej przez Karola Salika. Kilka minut przed końcowym gwizdkiem świetną akcję lewą stroną przeprowadził Sebastian Spychała, który wrzucił do ustawionego na polu karnym Suchockiego, były napastnik Jezioraka wycofał do nadbiegającego Mateusza Różowicza, a młody piłkarz OKS-u w fatalny sposób zmarnował wyśmienitą okazję do strzelenia gola, trafiając prosto w Salika. Tuż przed końcem meczu swoich sił uderzeniem z woleja zza pola karnego próbował Paweł Alancewicz, jednak piłka po strzale jego gorszą, prawą nogą powędrowała w trybuny.
Autor: kom