Piłkarze OKS-u okazali się bezsilni i tylko zremisowali 1:1 na własnym boisku z Przebojem Wolbrom. W Olsztynie panuje olbrzymi niedosyt spowodowany nieskutecznością gospodarzy, brakiem kolejnego zwycięstwa, co odbija się niekorzystnie na sytuacji w tabeli. Olsztynianie dotychczas zgromadzili zaledwie sześć punktów w sześciu meczach i nawet walka o utrzymanie, choć w zasięgu ręki, może stać się upragnionym celem naszych piłkarzy.
Przez pierwsze 15 minut mecz był bardzo wyrównany, a na mokrej murawie dominowała kopanina bez ładu i składu. Olsztynianie pierwsi zagrozili bramce rywali. Kilkunastometrowe podanie Tomasza Aziewicza za linię obrony Przeboju próbował wykończyć technicznym strzałem Bogdan Miłkowski, jednak piłka po jego strzale przeleciała nad poprzeczką. Chwilę później mocne, ale minimalnie niecelne uderzenie z dystansu posłał Robert Tunkiewicz. Szarpać na prawej stronie próbował raz po raz Łukasz Suchocki, ale skrzydłowy OKS-u nie miał wystarczającego wsparcia pośród swoich kolegów, gdyż po jego dośrodkowaniach piłka nie trafiała do żadnego z olsztyńskich zawodników, którzy notabene nie znajdowali się nawet w polu karnym. Przebój próbował kilkakrotnie postraszyć Daniela Iwanowskiego, ale strzały Roberta Kuty nie trafiły do siatki, gdyż na przeszkodzie stanął olsztyński bramkarz, a po jakimś czasie piłka wylądowała na spojeniu słupka z poprzeczką. Na prawej stronie niezwykle groźny w szeregach gości był Go Nagaoka, z którym sporo problemów miał Radosław Stefanowicz.
Druga połowa rozpoczęła się od ataków olsztynian. Sześć minut po wznowieniu gry po ładnej akcji i dośrodkowaniu z prawej strony stuprocentową okazję do zdobycia bramki zmarnował Miłkowski. Napastnik OKS-u z ośmiu metrów nie potrafił głową skierować piłki do bramki, a ta - ku zdumieniu zgromadzonej publiczności - wylądowała na poprzeczce bramki Przeboju. Chwilę później to zdumienie przerodziło się w prawdziwą złość. Japończyk Go Nagaoka zszedł z futbolówką do środka i przy biernej postawie stoperów OKS-u lewą nogą posłał piłkę w długi róg obok rozpaczliwie interweniującego Daniela Iwanowskiego. To była jedna z ostatnich akcji Przeboju, który nastawił się na obronę wyniku i przesunął się do defensywy. Po siedmiu minutach nadeszła dla nich niemiła niespodzianka. Z rzutu wolnego na wysokości pola karnego piłkę w pole karne dośrodkowywał Paweł Łukasik, a ta wywinęła zawodnikom Przeboju takiego psikusa, że niedotknięta przez nikogo wpadła w prawy róg bramki Macieja Palczewskiego. Remis przy al. Piłsudskiego nie wystarczał jednak kibicom, którzy raz po raz próbowali motywować swoich zawodników na wszelkie znane im sposoby. Mimo remisu, piłkarze OKS-u ciągle atakowali, licząc na to, że będą w stanie zgarnąć całą pulę. I było blisko, ale po raz piąty w tym sezonie wygrać się nie udało. Przed ostatnim gwizdkiem sędziego sytuacje raz po raz marnowali olsztynianie. Suchocki po świetnej indywidualnej akcji w sytuacji sam na sam strzelił obok bramki, Krzysztof Filipek uderzał z powietrza bardzo mocno i minimalnie nad bramką, a Łukasik z jedenastu metrów z niemalże wymarzonej dla napastnika pozycji strzelił z całej siły... i w poprzeczkę. I choć to OKS był drużyną trochę lepszą, jeden punkt jedzie do Wolbromia.
Autor: kom
Wypowiedzi pomeczowe
Jerzy Budziłek (trener OKS 1945 Olsztyn) - Remis to wynik sprawiedliwy, ale my nie jesteśmy z niego zadowoleni. Myślałem, że się przełamiemy i wygramy ten mecz. W pierwszej połowie graliśmy słabo, w drugiej odsłonie przyspieszyliśmy, stąd też sytuacje bramkowe. Graliśmy osłabieni brakiem kilku zawodników, którzy są kontuzjowani albo musieli pauzować za kartki.
Antoni Szymanowski (trener Przeboju Wolbrom) - Momentami było to dobre widowisko, sytuacji było sporo z jednej jak i drugiej strony. Remis uważam za sprawiedliwy. Zawodnicy włożyli w ten mecz dużo zdrowia. W Olsztynie jest ciężko o punkty, więc cieszę się z tego jednego. Graliśmy dzisiaj bez czterech podstawowych zawodników. Przede wszystkim zabrakło Jarka Raka, który myślę, że gdyby miał te sytuacje Kuty to by je wykorzystał.
Łukasz Suchocki (piłkarz OKS 1945 Olsztyn) - Mamy mnóstwo sytuacji, w tym dwie poprzeczki, ale nie potrafimy tego wykorzystać. Brakuje szczęścia, ale i umiejętności. Próbowaliśmy grać to co trenowaliśmy na treningach, parę akcji nam się udało. Musimy się przełamać, jedyny sposób to jechać do Stróż i wygrać ten mecz.
Zawodnik był zły na siebie, że w końcówce spotkania nie wykorzystał dobrej okazji na zdobycie bramki: - Źle się zabrałem do piłki, gdybym lepiej "dzióbnął" pierwszą piłkę, może coś by z tego było. Przyznaje się, popełniłem błąd i nie strzeliłem bramki.