Czy taki OKS chcemy oglądać? Idealnie jeszcze nie jest, chociaż w meczu z Sokółką było widać zalążek drużyny. Kilka składnych akcji cieszyło oczy kibiców, lecz wciąż jeszcze przez większość spotkania dominowała zeszłoroczna kopanina.
Bardzo dobry mecz rozegrał nowy nabytek OKS-u Jakub Kowalski. Już w pierwszych kilkunastu minutach popisał się kilkoma groźnymi rajdami na lewym skrzydle i tylko brak zrozumienia z nowymi kolegami nie zaowocował sytuacją podbramkową. Jednak w 12. minucie po akcji byłego pomocnika Wigier Suwałki obrona Sokółki zachowała się niefrasobliwie, wybijając piłkę pod nogi Daniela Michałowskiego. Rozgrywający olsztynian pięknie przymierzył w samo okienko bramki Łukasza Trudnosa i otworzył wynik spotkania. W pierwszej połowie olsztynianie próbowali podwyższyć rezultat, jednak szaleńcze szarże Łukasza Suchockiego nie przynosiły pożądanego efektu. Gospodarzy kilka razy z opresji wybawił Kamil Ryłka, który po odejściu Daniela Iwanowskiego ma szansę na stałe wskoczyć między słupki olsztyńskiej bramki.
Druga połowa zaczęła się trochę nieszczęśliwie. Jedynie siedem minut po wznowieniu gry strzałem z rzutu wolnego wyrównał Kamil Wojtkielewicz. Zawodnicy OKS-u wzięli się do roboty, by ponownie objąć prowadzenie. Udało się to w 66. minucie. Łukasz Suchocki dostał piłkę na 25. metrze i uderzył bez zastanowienia w sam środek bramki Sokoła, jednak źle ustawiony Trudnos nie poradził sobie z tym uderzeniem, które wpadło pod poprzeczkę. Druga bramka uskrzydliła zawodników OKS-u, którzy grali niemal bezbłędnie. W obronie pewną parę stoperów tworzyli Paweł Baranowski (sprowadzony z Podbeskidzia II Bielsko-Biała) i Arkadiusz Koprucki. Gospodarzom udało się przeprowadzić kilka kontrataków, ale żaden z nich nie zakończył się golem. Już dziesięć minut przed końcem meczu obu drużynom wyraźnie brakowało sił na dalsze bieganie. Zawodnicy obu zespołów powinni się cieszyć, że nie musieli brać udziału w dogrywce.
Autor: kom