Stomilowcy nie mają sobie równych. Mimo iż tydzień temu zapewnili sobie tytuł mistrza jesieni, dziś podopieczni Dariusza Maleszewskiego w dziesiątkę rozgromili Mamry Giżycko. W tabeli Stomilowcy zajmują zasłużone pierwsze miejsce i mają aż pięć punktów przewagi nad drugą w tabeli olsztyńską drużyną - Warmią.
Już od pierwszego gwizdka olsztynianie ruszyli do ataku. Mimo iż przez pierwszych kilka minut z długich piłek za obronę gości nic nie wychodziło, zdawało się, że bramka otwierająca wynik spotkania padnie lada chwila. W 11. minucie meczu przed szansą pokonania bramkarza rywali stanął Sebastian Spychała, ale z siedmiu metrów za pomocą głowy nie skierował piłki do siatki. W 18. minucie porachunki z napastnikiem z Giżycka postanowił wyrównać Łukasz Komadowski, kopiąc bez piłki swojego przeciwnika. Sędzia nie wahał się ani przez moment, a stoper olsztynian obejrzał czerwoną kartkę. Wydawać by się mogło, że Stomilowcy nie poradzą sobie z kontratakami gości, ale... to goście nie potrafili skutecznie rozbijać ataków olsztynian. Po dośrodkowaniu Spychały z dwóch metrów głową do bramki nie trafił Mateusz Różowicz, strzał Piotra Pająskiego przeleciał nad poprzeczką, a dośrodkowanie z rzutu wolnego Spychały o mały włos nie zaskoczyło bramkarza, który z trudem wybijał piłkę na rzut rożny. Najlepszą okazję do zdobycia gola w pierwszej połowie zmarnował Piotr Kajda. Napastnik OKS-u biegł sam na sam i zamiast spokojnie strzelić na bramkę z pięciu metrów zdecydował się podawać do Różowicza, którego ubiegł obrońca. Piłka co prawda spadła pod nogi Sławomira Przybylińskiego, który huknął bez namysłu, a jego bombę zdołał jeszcze odbić bramkarz wprost pod nogi Różowicza, który takich prezentów nie marnuje i umieścił futbolówkę w okienku bramki gości. 1:0? Jeszcze nie! Sędzia liniowy dopatrzył się spalonego i zawodnicy OKS-u wciąż musieli walczyć o tę pierwszą, niezwykle cenną bramkę. Nadeszła wreszcie 40. minuta spotkania, a po wrzutce z rożnego Sebastiana Spychały piłkę w polu bramkowym zgrał Tomasz Długołęcki, a nadbiegający Piotr Kajda nie miał już czasu, by kombinować z podaniem i w pełnym gazie wbiegł z piłką do bramki.
Strzelony gol pod koniec pierwszej połowy zmotywował olsztynian do kolejnych ataków, a rywalom wyraźnie podciął skrzydła. Na efekty długo nie trzeba było czekać. Siedem minut po przerwie dwa udane wślizgi Sławomira Przybylińskiego doprowadziły do straty piłki przez Mamry na własnej połowie, a z nią wbiegł w pole karne Mateusz Różowicz, po czym wystawił ją do niepilnowanego Piotra Pająskiego, który nie miał już żadnych problemów ze strzeleniem bramki. Dziesięć minut później Mateusz Różowicz wykorzystał błąd obrony i popędził sam na bramkę, przed golkiperem rywali zrobił jeszcze kółeczko i podwyższył wynik na 3:0. Stomilowcy nie koncentrowali się wyłącznie na obronie, a wręcz przeciwnie - wiedzieli, że z Mamrami lepiej będzie grać jak najdalej od własnej bramki. Świetny strzał Karola Millera w długi róg bramki z trudem wybronił jednak golkiper rywala, a z trzech metrów w doskonałej pozycji przestrzelił Piotr Kaszubski. Przed samym końcem spotkania w sytuacji jeden na jeden wynik ustalił wprowadzony w drugiej połowie Marcin Bender.
Autor: kom