W ostatnim spotkaniu w ekstraklasie Stomil Olsztyn przegrał z Widzewem Łódź 1:4 i pożegnał się po 8 latach gry z I ligą.
Stomil rozpoczął ostatni pojedynek w ekstraklasie w bardzo eksperymentalnym składzie. W podstawowej jedenastce wybiegli Łukasz Załuska oraz Grzegorz Lech. Zabrakło Łukasza Kościuczuka (kadra młodzieżowa) i Marcina Szulika (nie chciał wystąpić w tym spotkaniu). Z opaską kapitana wybiegł Tomasz Lenart. Pierwsza połowa gry była dość ciekawa, przewagę miała drużyna gospodarzy, która strzeliła dwie bramki. Widzew już w 13 min. objął prowadzenie. Marcin Zając ograł Tomasza Lenarta i strzelił silnie z 16 metrów. Bramkarz Stomilu Łukasz Załuska wybił piłkę wprost pod nogi nadbiegającego Maxwella Kalu, który z bliska zdobył gola. Wcześniej dogodnych sytuacji nie wykorzystali wspomniany Kalu i tegoroczny maturzysta w barwach Stomilu - Grzegorz Lech. Drugą bramkę dla Widzewa również strzelił zawodnik Nigeryjski. Sławomir Rutka przeprowadził dobrą akcję prawą stroną, dośrodkował, a zamykający akcję Emmanuel Ekwueme zdobył bramkę. Cztery minuty po stracie drugiego gola, olsztynianie zdołali strzelić kontaktową bramkę. Prostopadłe podanie w polu karnym od Preisa wykorzystał 19-letni Lech.
Do drugiej połowy Stomil przystąpił z chęcią strzelenia wyrównującej bramki. Szybko tę myśł olsztyńskim graczom wybił z głowy reprezentant Polski Arkadiusz Bąk strzelając trzecią bramkę w tym spotkaniu. Stomil po stracie kolejnej bramki zaczął grać odważniej i osiągnął przewagę, z której jednak nic pożytecznego nie wyszło. Bliski szczęścia był dwukrotnie były gracz Widzewa Maciej Terlecki. Czwartego gola dla gospodarzy strzelił najwyższy na boisku Jacek Paszulewicz. Po stracie czwartej bramki na boisku pojawił się Piotr Klepczarek, który zastąpił kontuzjowanego napastnika Stomilu - Grzegorza Lecha. Z powodu kontuzji boisko musiał, także opuścić Marcin Kłosowski, a w jego miejsce wszedł Adam Zejer, który jako jedyny zagrał w pierwszym i ostatnim meczu Stomilu w 8 latach gry w ekstraklasie.
Autor: Emil, Kruszek
Wypowiedzi pomeczowe:
Dariusz Wdowczyk, trener Widzewa: Graliśmy dla kibiców, którzy są z nami na dobre i złe. Mecz nie decydował o niczym, myślałem, że będzie trudno o mobilizację, ale forma satysfakcjonuje. Dziękuję za przychylne przyjęcie mnie przez kibiców i życzliwość wśród dziennikarzy. Mamy teraz czas na przemyślenie, z którymi zawodnikami się pożegnamy, a którzy będą przydatni w przyszłym sezonie. Pora pomyśleć również o wzmocnieniach. Trenerowi Fiutowskiemu życzę szybkiego powrotu ze Stomilem do I ligi.
Jerzy Fiutowski, trener Stomilu: Nie mieliśmy już szans na utrzymanie, więc chcieliśmy się tylko pokazać, ale zbyt statyczna gra spowodowała, że ograniczyliśmy się jedynie do przeszkadzania Widzewowi - różnica umiejętności była znaczna. Chciałbym pochwalić znakomitą atmosferę na trybunach.
Mariusz Gostyński, obrońca Widzewa: Szkoda, że straciliśmy tę bramkę, przyznaję się do błędu. Przyznam szczerze, że przed sezonem zamierzałem walczyć o załapanie się do meczowej osiemnastki, nie myślałem o pierwszej jedenastce. Chciałbym podziękować trenerowi Wdowczykowi za zaufanie, myślę, że go nie zawiodłem. Rundę mogę zaliczyć do udanych. Bardzo pomogli mi Kazio Węgrzyn, Zbyszek Robakiewicz i Tomek Żvirgżdauskas. Dzięki nim, a głównie Kaziowi, który naprawiał moje błędy, byliśmy w defensywie zgrani, jakbyśmy grali razem przez kilka lat, a nie ledwie kilka miesięcy. Będę walczył o miejsce w składzie, z klubem wiążą mnie jeszcze 3 lata kontraktu.
Jacek Paszulewicz, pomocnik Widzewa: Rundę miałem dość udaną, ale nie jestem do końca zadowolony. Zdobywaliśmy punkty wolą walki i determinacją, ale ogromna presja nie pozwoliła nam wypracować jeszcze własnego stylu. Chciałbym pozostać w Widzewie, prowadzimy rozmowy, ale nie będę zapeszał. Z obecnej kadry każdy chciałby zostać w Widzewie, to przyszłościowa drużyna. Wszystko wyjaśni się jeszcze w maju.
Źródło: widzew.pl