Dlaczego współczujecie trenerowi - to on jest kapitanem tego Tytanika, on wybiera skład i planuje taktykę. Widzi zawodników w na treningach i za każdy mecz odpowiedzialny, jeżeli nie potrafi z tych zawodników zrobić drużyny to albo się nie podejmuje albo rezygnuje - proste - a nie ustawia się w kolejce do krytykowania jakby był obserwatorem. Uwaga odnośnie że nie każdy chciał podejść i strzelać to już kpina... ale tak to już jest ze słabymi trenerami - winny zawodnik, sytuacja w klubie ale nie on. Oczywiście sytuacja w klubie jest słaba ale to już widomo od kilku lat, przecież wiedział co bierze. W akademii/IV lidze też nie miał żadnych wyników wzięty po kosztach i tyle - buduje sobie CV jeżeli można to nazwać budowaniem. Chłopaki trzymam kciuki za utrzymanie - dacie radę
Z przykrością obserwuje, jak wiele zostało zaprzepaszczone w ostatnich latach, jeśli chodzi o rozwój młodych zawodników w Akademii Stomilu. Przed objęciem obecnych rządów, zespoły juniorskie Stomilu dominowały praktycznie w każdym roczniku na poziomie wojewódzkim. Dziś wielu z tych zawodników, którzy wtedy osiągali sukcesy, gra poza Akademią – nie dlatego, że „nie mieli jaj do gry”, jak sugeruje się w wypowiedziach przedstawicieli klubu, ale dlatego, że nie widzieli dla siebie przyszłości w obecnym systemie.
Zawodnicy z roczników 2005 czy 2007, którzy niegdyś wygrywali ligi wojewódzkie, wolą dziś reprezentować barwy klubów takich jak Pisa czy Olimpia Olsztynek. To nie jest przypadek – to efekt nieudolnego zarządzania Akademią, braku spójnej wizji i nieskutecznej pracy u podstaw. Próba przerzucania winy na zawodników i kwestionowanie ich charakteru to nie tylko nieprofesjonalne podejście, ale również przejaw braku pokory.
Zapowiadany „system gry” nie przynosi żadnych wymiernych efektów – ani sportowych, ani szkoleniowych. Wyniki mówią same za siebie.
Jeśli ktoś potrzebuje inspiracji do budowania profesjonalnej akademii, może rzeczywiście lepszym rozwiązaniem będzie kolejna wycieczka, choćby do Dubaju – bo jak dotąd to właśnie wyjazdy zagraniczne, a nie codzienna praca z młodzieżą, wychodzą najlepiej.
Na koniec – przytoczony przykład Olka Wtulicha również wydaje się chybiony. Jego aktualny poziom sportowy jest przede wszystkim efektem dwuletniego pobytu w Łodzi, a nie wynikiem pracy wykonanej w Stomilu. Wkład Akademii w jego rozwój na tym etapie jest co najwyżej marginalny.
Czas na uczciwą refleksję i zmianę podejścia. Dopóki jej nie będzie – młodzież nadal będzie wybierać inne kierunki rozwoju.
25.04.25 07:50 Kibic1983
Dlaczego współczujecie trenerowi - to on jest kapitanem tego Tytanika, on wybiera skład i planuje taktykę. Widzi zawodników w na treningach i za każdy mecz odpowiedzialny, jeżeli nie potrafi z tych zawodników zrobić drużyny to albo się nie podejmuje albo rezygnuje - proste - a nie ustawia się w kolejce do krytykowania jakby był obserwatorem. Uwaga odnośnie że nie każdy chciał podejść i strzelać to już kpina... ale tak to już jest ze słabymi trenerami - winny zawodnik, sytuacja w klubie ale nie on. Oczywiście sytuacja w klubie jest słaba ale to już widomo od kilku lat, przecież wiedział co bierze. W akademii/IV lidze też nie miał żadnych wyników wzięty po kosztach i tyle - buduje sobie CV jeżeli można to nazwać budowaniem. Chłopaki trzymam kciuki za utrzymanie - dacie radę
19.04.25 12:49 Kibic1983
Z przykrością obserwuje, jak wiele zostało zaprzepaszczone w ostatnich latach, jeśli chodzi o rozwój młodych zawodników w Akademii Stomilu. Przed objęciem obecnych rządów, zespoły juniorskie Stomilu dominowały praktycznie w każdym roczniku na poziomie wojewódzkim. Dziś wielu z tych zawodników, którzy wtedy osiągali sukcesy, gra poza Akademią – nie dlatego, że „nie mieli jaj do gry”, jak sugeruje się w wypowiedziach przedstawicieli klubu, ale dlatego, że nie widzieli dla siebie przyszłości w obecnym systemie. Zawodnicy z roczników 2005 czy 2007, którzy niegdyś wygrywali ligi wojewódzkie, wolą dziś reprezentować barwy klubów takich jak Pisa czy Olimpia Olsztynek. To nie jest przypadek – to efekt nieudolnego zarządzania Akademią, braku spójnej wizji i nieskutecznej pracy u podstaw. Próba przerzucania winy na zawodników i kwestionowanie ich charakteru to nie tylko nieprofesjonalne podejście, ale również przejaw braku pokory. Zapowiadany „system gry” nie przynosi żadnych wymiernych efektów – ani sportowych, ani szkoleniowych. Wyniki mówią same za siebie. Jeśli ktoś potrzebuje inspiracji do budowania profesjonalnej akademii, może rzeczywiście lepszym rozwiązaniem będzie kolejna wycieczka, choćby do Dubaju – bo jak dotąd to właśnie wyjazdy zagraniczne, a nie codzienna praca z młodzieżą, wychodzą najlepiej. Na koniec – przytoczony przykład Olka Wtulicha również wydaje się chybiony. Jego aktualny poziom sportowy jest przede wszystkim efektem dwuletniego pobytu w Łodzi, a nie wynikiem pracy wykonanej w Stomilu. Wkład Akademii w jego rozwój na tym etapie jest co najwyżej marginalny. Czas na uczciwą refleksję i zmianę podejścia. Dopóki jej nie będzie – młodzież nadal będzie wybierać inne kierunki rozwoju.