Komuś powinno być wstyd za ułożenie terminarza. Kto w ogóle słyszał, by do ledwie 15 meczów przygotowywać się dwa miesiące, rozgrywając aż 13 sparingów?!
Niewiele trzeba, by ukazać słabość polskiej piłki kopanej. Wystarczy... przedłużająca się zima, która paraliżuje rozgrywki. Wybór zawodnika wiosny jest już znany - wygrała pogoda, pokonawszy wszystkie kluby obu grup II ligi (oprócz Zagłębia Sosnowiec) i kilka drużyn pierwszoligowych.
Komuś powinno być wstyd za ułożenie terminarza. Kto w ogóle słyszał, by do ledwie 15 meczów przygotowywać się dwa miesiące, rozgrywając aż 13 sparingów?! Tylko w Polsce mecze gra się przez siedem miesięcy w roku, z czego dwa najodpowiedniejsze przypadają na... wakacje i letnie obozy przygotowawcze. Piłkarze nie są niedźwiedziami, by zapadać w pięciomiesięczny sen zimowy. 150 dni wolnego to stanowczo za długi okres dla kibica, jak i dla piłkarza, który przecież musi regularnie grać, by rozwijać swoje umiejętności.
Oczami wyobraźni widzę wywiady z zawodnikami narzekającymi na rozgrywanie spotkań w środy i soboty. Notoryczne przekładanie pierwszych kolejek spowoduje prawie że angielskie tempo grania. Jestem pełen podziwu dla tych wszystkich ryzykujących własnym zdrowiem chłopaków, którzy będą próbowali walczyć ze stereotypem polskiego kopacza.
A jaki on jest? Polski piłkarz jest wiecznie przemęczony: najpierw obozem przygotowawczym - dlatego w kiepsko gra w pierwszych meczach - a pod koniec rundy z powodu rozegranych wcześniej spotkań. Trzeba dodać, że w międzyczasie dochodzą sprawdziany wydolnościowe płuc i wątroby oraz maratony wytrzymałościowe na parkietach okolicznych dyskotek.
Boję się pomyśleć, co by się wydarzyło, gdyby pogoda sprawiła figla piłkarzom i władze ligi zmuszone byłyby do przełożenia jeszcze ze trzech kolejek. Wtedy do systemu środa-sobota wszedłby zapewne poniedziałek. Nie chcę być złym prorokiem, ale trenerzy mogą mieć problemy jak elbląska Olimpia z zebraniem meczowej jedenastki.
Autor: kom