Po meczu Pucharu Polski, w którym Stomil Olsztyn wyeliminował z rozgrywek ACK UHT Rosa Radom rozmawialiśmy z Wojciechem Glabasem.
Dość wyraźne zwycięstwo Stomilu, przy tak odmłodzonym składzie rywali, innego wyniku nie można było się spodziewać.
- Przyjechali składem juniorskim i nie poważnie podeszli do tych rozgrywek, chociażby z szacunku dla kibiców, którzy przyszli na ten mecz. Fani liczyli na więcej i my też liczyliśmy na więcej. Takie mecze nic nie dają, to są tylko puste przebiegi. Nie ukrywam, że zależało nam na mocniejszym przeciwniku i pozostaje duży niedosyt po tym meczu. W czwartej kwarcie trener dał pograć naszej młodzieży. My swoje wybiegaliśmy w tym sezonie i jeszcze dużo przed nami. Mogli się cieszyć grą, a nas rozliczają z awansu, a nie z pięknej gry przez cały mecz.
W ogóle ten puchar jest traktowany po macoszemu...
- Jest to totalne nieporozumienie, co w tym roku zrobił PZKosz. Gdybyśmy później grali o mecze z Ekstraklasą, to byłaby fajna nagroda dla drużyny z niższych lig. Zespoły traktują to jako dodatkowe sparingi. I jeżeli PZKosz-owi zależy na dobru polskiej koszykówki, to musi coś zmienić w tych rozgrywkach lub je zlikwidować, bo to nie ma najmniejszego sensu.
Przed wami jednak szansa zapisać się w historii klubu i polskiej koszykówki.
- Możemy zdobyć ten puchar. Po latach nikt nie będzie pamiętał z kim graliśmy. Mam nadzieję, że w czwórce będą już lepsze zespoły. Tam będziemy musieli wspiąć się na wyżyny, żeby awansować do finału i potem ewentualnie ten finał wygrać.
To będzie dobre przetarcie przed barażami, które miejmy nadzieję będą was czekać na koniec sezonu.
- Lepiej grać spotkania o coś i z lepszymi rywalami niż grać sparingi. Szykujemy się na awans są to nieszczęsne finały, bo jedna porażka może zdecydować o odpadnięciu z rywalizacji. Musimy być w pełni gotowi do walki w tych barażach.