Po meczu Tęcza Biskupiec - Stomil II Olsztyn rozmawialiśmy z Andrzejem Jaroniem, napastnikiem olsztyńskiego zespołu.
Miałeś niezłe wejście na boisko.
- Sam nie wiedziałem jak to się dzisiaj potoczyło. Tydzień nie trenowałem i dlatego usiadłem na ławce rezerwowych. Musiałem załatwić prywatne sprawy. Wszedłem na świeżości i fajnie to dzisiaj wyglądało.
Od razu podszedłeś do wolnego i strzeliłeś bramkę. Koledzy z ławki śmiali się, że znowu trafisz na youtuba. I w ogóle się nie pomylili, bo dzisiaj udało mi się nagrać wszystkie cztery bramki.
- Trochę mnie koledzy podpuszczali jak wchodziłem na boisko (śmiech - red.). Trenujemy te stałe fragmenty na treningach. Ja i "Wiśnia" (Michał Wiśniewskie - red.) jesteśmy wyznaczeni do wolnych. Ja czułem się na siłach, podszedłem i ładnie wpadła.
Masz szczęście do spotkań w Wojewódzkim Pucharze Polski. Ostatnio strzeliłeś dwie bramki, a rok temu z Huraganem Morąg wygraliście w finale z DKS Dobre Miasto. Czy nie jesteś jak taki talizman w rękach trenera na spotkania w WPP?
- Ciężkie pytania zadajesz dzisiaj (śmiech - red.). Trener Michał Alancewicz chciał żebym wszedł i strzelił. I udało się.
I szkoda tylko, że jeszcze w Wikielcu musisz pauzować za czerwoną kartkę.
- Dokładnie. Teraz zabieram się za trening i na kolejne spotkanie będę gotowy walczyć o kolejne ligowe punkty dla Stomilu.