Po przegranym meczu 2:5 ze Stalą Mielec rozmawialiśmy z pomocnikiem olsztyńskiego klubu Grzegorzem Lechem.
Trochę dużo tych bramek wpadło, jak na pożegnanie z kibicami. Jak byś podsumował to spotkanie?
- Szkoda, że tak to się zakończyło. Chcieliśmy zagrać w miarę otwarcie, natomiast zespół z Mielca przerastał nas pod względem piłkarskim i zdecydowanie wygrał. Pokazało nam to gdzie możemy mieć braki. Dobrze, że taki mecz się trafił, choć wiadomo, że zawsze przykro jest przegrać, bo wyciągniemy z tego bardzo dobre wnioski i to nas tylko wzmocni, na następny sezon już.
Co rundę można było mówić, że w Stomilu jest źle, ale tak chyba jeszcze nie było, jak przed runda wiosenną? Byliście skazywani na spadek, cały klub z resztą.
- Nikt w nas nie wierzył, że tu może się coś dobrego wydarzyć, ale wydarzyła się i dobra organizacja i dobrze to wszystko wyszło sportowo. Teraz , mam nadzieję, będziemy się mierzyć z zupełnie innymi wyzwaniami i trzeba szybko zmienić swoje nastawienie z bycia Kopciuszkiem i zawsze z tyłu, tylko przeciwnicy będą musieli podchodzić do na z większym respektem i my tez będziemy musieli się tego nauczyć, grać z innym nastawieniem, niż w roli Kopciuszka.
11 bramek w tym sezonie, tytuł wicekróla strzelców I ligi. Za rok atakujemy króla?
- Wolałbym drużynowe osiągnięcia i zamieniłbym wszystkie bramki, i mówię to szczerze i pełną odpowiedzialnością, na to by ta drużyna grała o jak najwyższe cele, Nieważne kto zdobywa bramki, ważne by ta drużyna funkcjonowała na bardzo dobrym poziomie i wygrywała mecze, cieszyła kibiców, jeszcze większą ich ilość w przyszłości.