Przy okazji wizyty w Krakowie na meczu Stomilu z Hutnikiem, odwiedziliśmy stadion Wieczystej Kraków, która przegrała swoje ligowe spotkanie z Wisłoką Dębica (1:3). W klubie znanym z występów chociażby Sławomira Peszki, występuje były piłkarz Dumy Warmii, Maciej Pałaszewski i skorzystaliśmy z okazji, by z nim porozmawiać.
Jak wspominasz okres gry w Stomilu?
- Bardzo dobrze. Zawsze super atmosfera tam była i pewnie jest dalej. Fajna społeczność odnośnie piłki i wspominam bardzo pozytywnie. Byłem jeszcze młodym chłopakiem, więc tym bardziej super.
Który okres był dla Ciebie lepszy? Ten podczas walki o utrzymanie czy kolejny pobyt w Olsztynie?
- Ciężko powiedzieć. Dwa różne okresy. W pierwszym, gdy walczyliśmy o utrzymanie, bardzo dużo bazowaliśmy na emocjach, oczywiście na umiejętnościach też, ale głównie na tych emocjach, by to wszystko uratować. Potem było oczywiście lepiej pod kątem organizacyjnym, zaczęliśmy super, później było różnie. Zmiany w organizacji klubu, szkoleniowców i wszystko było inaczej, ale uważam, że na tamten okres, na to, jaką mieliśmy kadrę, jak było to dograne pod względem organizacyjnym, to ten drugi mój pobyt, może nie był lepszy, nie chcę mówić lepszy, ale bardziej ułożony.
Utrzymujesz z kimś kontakt?
- Rozmawiałem niedawno z Grześkiem Lechem, może nie utrzymujemy tak regularnie kontaktu, ale udało nam się kilka razy porozmawiać telefonicznie. Oczywiście pozdrawiam go przy okazji, bo to wielki piłkarz i wielki człowiek. Z Kubą Tecławem troszkę porozmawiałem, ale on już opuścił Stomil i jest w Tychach. Jakieś kontakty mam.
Z Krzyśkiem Szewczykiem, który też grał w Stomilu, rozmawiałeś na temat klubu z Olsztyna?
- Wspominaliśmy od razu, jak się spotkaliśmy, że był w Stomilu i też chwalił. Dogadaliśmy się.
Masz żal do Stomilu za rozstanie i o to, co Sylwester Czereszewski o tobie mówił?
- Wiesz nawet nie słyszałem co pan Czereszewski o mnie mówił. To są jego opinie. A do Stomilu nie mam żalu, dlaczego? Spędziłem tam super półtora roku. Nie chcę wracać do tego, czemu nie przedłużyłem aneksu, kij zawsze ma dwa końce, a to też już historia i nie ma sensu. Czułem się w Stomilu bardzo dobrze, żalu nie mam.
Czemu nie udało ci się przebić finalnie w Śląsku? Wróciłeś, grałeś w Ekstraklasie i wydawało się, że pograsz tam dłużej.
- To jest właśnie piłka, można powiedzieć. Gdybym to wiedział, to byłbym mądrzejszy dzisiaj. Wróciłem po rocznym wypożyczeniu do Wrocławia, wywalczyłem sobie miejsce. Oczywiście, nie grałem wszystkiego, ale udało mi się być istotną częścią zespołu. Przyszła zima, zmienił się trener, pojawił się Jacek Magiera i nie dostawałem już w ogóle szans, z drugiego zespołu do pierwszego, nie byłem już nawet brany pod uwagę. Dlatego tak to się wszystko potoczyło, ale nie narzekam. Trafił mi się zagraniczny wyjazd, miałem tam fajne chwile, więc nie chcę narzekać, że tak się stało. Cieszę się, że jestem teraz tu, gdzie jestem. W świetnym klubie, poukładanym, aczkolwiek rozmawiamy po niekorzystnym wyniku dla nas. Jednak organizacyjnie jest u nas ekstraklasowo.
Dlaczego w Grecji tak krótko?
- Była opcja, żebym został tam dalej. Gdy przyszedłem, po dwóch czy trzech meczach wszedłem na boisko i praktycznie całą rundę grałem już w pierwszym składzie. To jest super klub, na warunki I ligi greckiej, nie mówię o ekstraklasie, tylko tam, gdzie byliśmy wtedy. Klub z centrum Aten, poukładany organizacyjnie i finansowo i pewnie awansują do Superlig. Doszliśmy jednak z dziewczyną do wniosku, że lepiej będzie jak wrócimy do Polski, z tego względu, że oczywiście jest tam bardzo fajnie, ale niezwykle ciężko jest się przebić do elity i dla dobra mojej kariery, lepiej będzie wrócić do Polski. Grecja, jak mam być szczery, organizacyjnie i jeśli chodzi o stadiony, to jesteśmy troszkę przed nimi i to też było czynnikiem, by tu wrócić. Miałem propozycję, ale stwierdziliśmy wspólnie z agencją, że wracamy.
Jak trafiłeś do Wieczystej?
- Ciężki i długi temat. Po Grecji miałem kilka miesięcy przestoju, niby były jakieś tematy, ale finalnie nie wyszło. W sumie dość nagle pojawiła się opcja Wieczystej i jestem zadowolony.
Zjazd sportowy, ale wszyscy wiedzą, że w Wieczystej są dobre warunki, dobre pensje i mocarstwowe plany.
- Zjazd, jeśli w ogóle można tak powiedzieć, to tylko pod kątem ligi. Nie odczuwam w tym klubie, że jest w czymkolwiek gorszy od klubów z Ekstraklasy czy I ligi. Wszystko mamy poukładane i super warunki. To nie zjazd, a utrzymanie się na tej ekstraklasowej ścieżce, jestem bardzo zadowolony i niejeden piłkarz chciałby tutaj być.
Masz w pamięci jakiś mecz w Stomilu szczególnie?
- Kilka ich było. Na pewno ta pierwsza runda, w której broniliśmy się przed spadkiem. Na początku nie grałem. Na pewno ten ostatni mecz z Garbarnią w Krakowie, na stadionie Wisły. Mecz, który kwitował całe pół roku naszej ciężkiej pracy i poświęcenia, które przekuliśmy w ogromny sukces, jakim było pozostanie w szeregach I ligi. A w kolejnym roku, było kilka meczów, fajnie zaczęliśmy, potem coś z nas uleciało.
Zdziwiło cię, że Stomil spadł w poprzednim sezonie z I ligi?
- Bardzo. Wiem jakich Stomil ma kibiców, podróżujących za klubem, przeżywających to. Śledziłem wyniki, aczkolwiek ciężko mi powiedzieć, jak to wyglądało od środka organizacyjnie, więc tu się nie wypowiadam. Zdziwiło mnie, bo Stomil jest taką marką, która powinna być dalej w I lidze, jak nie wyżej. Takie mam zdanie. Jeżeli tak się stało, to zapewne tak musiało być, żebyście wrócili silniejsi.. Nic się nie dzieje z przypadku.
Grałeś we Wrocławiu, Krakowie, wcześniej w Olsztynie. W którym z tych miast żyło ci się najlepiej?
- Grałem też w 5-milionowych Atenach (śmiech - red.). Ciężko porównywać. Oczywiście najlepiej we Wrocławiu, bo tam się urodziłem, tam znam wszystkie ścieżki, tam jest moja rodzina, dziewczyna, znajomi, więc wskażę to miasto. Natomiast czy Kraków, czy Olsztyn, czy Ateny, mają swoje plusy. Oczywiście wszystko, co było potrzebne, to było. Tu jestem zadowolony. Olsztyn super miasto, troszeczkę mniejsze, więc nie było takich problemów z korkami, ale ma coś czego nie mają Kraków czy Wrocław i na odwrót. Nie mogę powiedzieć, że nie było mi tam dobrze, bo to fajne miasto.