Olsztynianie, choć pewni awansu, udowodnili, że w V lidze nie mają sobie równych. W Giżycku po dość nudnym meczu pokonali tamtejsze Mamry 2:1.
Mecz rozpoczął się koszmarnie dla Stomilowców. Już w szóstej minucie piłkę pod nogi Karola Lenia podał Marek Maleszewski, a napastnik Mamr strzelił mu między nogami. OKS nie przejął się zupełnie straconą bramką, gdyż ledwie po dwóch minutach na tablicy wyników wyświetlał się wynik 1:1. A to za sprawą Sławomira Przybylińskiego, który przelobował Adama Grażulewicza. Stomilowcy nie zadowolili się remisem i po 30 minutach gry objęli prowadzenie. Na lewym skrzydle rywala ograł Piotr Kaszubski, dośrodkował w pole karne do nadbiegającego Piotra Czuryłły, który strzałem głową nie dał żadnych szans bramkarzowi rywali. Groźny strzał na bramkę OKS-u oddał jeszcze Grzegorz Kolaczuch, ale piłka po jego strzale odbiła się od dwóch słupków i wyszła w pole gry.
Na drugą połowę obie drużyny wyszły pogodzone z wynikiem. Akcji podbramkowych zgromadzeni widzowie nie oglądali. Jedynie raz spróbował Lenio, ale trafił tylko w słupek. Stomilowcy dowieźli trzy punkty i powoli przymierzają się do gry w IV lidze.
Autor: kom