Jak co czwartek, prezentujemy kolejny wywiad z cyklu "Alfabet Stomilu". Tym razem bardzo ciekawie i wyczerpująco na nasze pytania odpowiedział związany z klubem od lat, były prezes Stomilu Marian Świniarski. Zapraszamy do lektury!
Awans do I ligi. Dla człowieka tak mocno związanego ze Stomilem było to spełnienie marzeń?
- Na tamtym etapie myślę, że zdecydowanie tak. Dla człowieka związanego od lat z tym klubem, był to w tamtym czasie na pewno duży sukces trenerów, zawodników, ale i nasz czyli osób, które wtedy kierowały klubem.
Bogusz Andrzej. Jak układała się współpraca z Andrzejem Boguszem?
- Układała się dobrze, współpracowaliśmy przez dwa lata. Wcześniej, kiedy Stomil był w niższych ligach, pan Bogusz również wspomagał ten klub jako sponsor. W kontekście Andrzeja Bogusza mogę wyrażać się tylko dobrze i szkoda, że tak mało jest przedsiębiorców z naszego regionu, którzy również chcieliby wspomagać sport.
Czałpiński Jacek. Jak ocenia prezes, kadencje swojego następcy?
- Trudne pytanie. Na pewno pan Czałpiński przyjmując stanowisko prezesa nie miał dużego doświadczenia w prowadzeniu klubu sportowego. Nawet, próbując przenosić doświadczenia z prowadzenia firmy trzeba znać specyfikę klubu. Wzorce prowadzenia spraw finansowych i organizacyjnych może i można przenieść z prowadzonej przez siebie działalności, jednak w klubie sportowym trzeba poznać "ducha" klubu i to, że inna jest trochę hierarchia niż w normalnym przedsiębiorstwie. Myślę, że Jackowi Czałpińskiemu zabrakło troszkę czasu na zdobycie doświadczenia, a jak ktoś się uczy to wiadomo, że popełnia błędy.
Dziennikarze. M prezes jakiegoś na "czarnej liście"?
- Nie, nie mam żadnego. Mile wspominam tych którzy pracowali w TVP Olsztyn w dziale sportu, a dziś pracują już jako dziennikarze w Warszawie m.in. Robert El Gendy czy Adam Krzykowski. Byli to redaktorzy, którzy orientowali się w tym o co pytają i na pewno miło było z nimi współpracować.
Ekstraklasa. Realna w Olsztynie w przeciągu paru najbliższych lat?
- Jeżeli spełnione będą warunki organizacyjno-ekonomiczne, a organizacyjne mam tu na myśli głównie infrastrukturę czyli stadion oraz boiska treningowe i jeżeli uda nam się zawiązać w czerwcu spółkę akcyjną, to myślę ze w okresie od 2 do 5 lat Ekstraklasa mogłaby ponownie pojawić się w Olsztynie.
Finanse. Jak było ze sprawami finansowymi w Stomilu za rządów prezesa Świniarskiego? Klub nigdy nie bywał na "minusie"?
- Klub często bywał na "minusie", ale zadaniem zarządu i w szczególności prezesa jest taka współpraca z władzami miasta, radnymi oraz ze sponsorami, żeby ich pozyskiwać, a nie prowadzić z nimi walki. Przypomnę, że w 2010 roku, gdy przejmowaliśmy klub w tercecie z panami: Boguszem i Sobieskim, po okresie kiedy Stomilu był kurator, to zadłużenie klubu również wynosiło około 600 tysięcy złotych i po dwóch latach w zasadzie udało się zniwelować je do zera. Nie było to zadaniem łatwym, ale się udało. Obecnie obserwuję, że w zasadzie przez ostatnie 2,5 roku mając jednego sponsora strategicznego klub nie pozyskał nikogo więcej. Patrząc z boku wygląda to tak, że nawet sponsorzy, którzy w klubie byli już wcześniej, wycofują się. Nie znam przyczyn takiego obrotu spraw, bo nie jestem tak blisko przy klubie, uważam jednak, że trzeba byłoby to zmienić. Sponsora trzeba szanować i nawet jeśli czasami coś nam się nie podoba to trzeba współpracować i być uległym, bo to sponsor łoży pieniądze na klub, a my tylko z tego korzystamy. Kiedy człowiek próbuję się sponsorowi postawić, to kończy się to tak jak się skończyło, w przypadku Stomilu z Galerią Warmińską.
Gutgraf. Kiedy i w jakich okolicznościach powstała prowadzona do dziś przez prezesa firma?
- Historia drukarni jest bardzo długa, bo istnieje ona już 32 lata. Wcześniej istniała pod inną nazwą, ale od 1996 roku już jako Gutgraf z siedzibą na ulicy Bałtyckiej. Nie dajemy się obecnym czasom, mimo że nie są one łatwe. Kryzys, który miał miejsce parę lat temu odbił się również na nas, ale mamy nadzieje, że co najgorsze to już za nami.
Hakobjan Stepan. Najbardziej nietrafiony transfer w trakcie prezesury?
- (śmiech – red.) No chyba tak, zgodzę się z tym. Co prawda prezes odpowiada za wszystko, ale w układzie wieloosobowego zarządu, od spraw sportowych była akurat inna osoba.
Ikona. Tyle razy ratował prezes klub z opresji, że można powoli nazywać pana Mariana Świniarskiego ikoną tego "nowego" Stomilu?
- Myślę, że wiele jest innych osób, zwłaszcza byłych piłkarzy czy byłych trenerów, którzy na te miano zasłużyli. Jeżeli uda mi się ta ostatnia misja, czyli zakończone sukcesem działania w kierunku założenia spółki akcyjnej, to powiem może nieskromnie, że będę blisko tego, żeby za parę lat nazywać tym wyrazem moją skromną osobę.
Juniorzy. Czasami można spotkać prezesa na meczach juniorów. Czy tą drogą powinien iść klub i stawiać odważnie na uzdolnioną młodzież?
- Zapewne tą drogą tak, jednak moim zdaniem klub niczego nie powinien zaniedbywać. Akcentowanie tylko i wyłącznie pracy z młodzieżą przy braku infrastruktury, boisk do treningów to nie jest też właściwe postawienie sprawy. Żeby skupić się tylko i wyłącznie na pracy z młodzieżą trzeba mieć też miejsca do treningu dla tych młodych piłkarzy. Ważny jest także dobry scouting, żeby wyłapywać uzdolnionych chłopaków także z innych klubów, z niższych lig na Warmii i Mazurach i proponować im przejście do Stomilu, jako do tego wiodącego na tą chwilę klubu w regionie.
Kibice. Jak układała się współpraca z kibicami?
- Przez te wiele lat współpraca układała się różnie. Nie było wcale tak słodko i kolorowo jak jest od paru lat. Uważam, że w ostatnim czasie współpraca zarządu z kibicami jest godna aprobaty, pochwały. Kibice swoim zachowaniem sami sobie zresztą na to zasługują. Jednak w początkowym okresie mojej prezesury, w latach 2003-2006, cały czas przejawiał się motyw wojny na tle dlaczego to nie jest Stomil, a OKP czy OKS. Nawet na spotkaniach z kibicami kiedy przedstawiałem argumenty, że powrót do nazwy stanowi określone zobowiązania, miałem wrażenie, że to nie do końca do nich dociera. Właśnie dlatego bywały różne okresy tej współpracy, nie zawsze idealne, ale cały czas darzyłem kibiców szacunkiem za to, że dopingowali nasz klub i jeździli na mecze nawet po małych miejscowościach. Dla zawodników było to bardzo ważne, że na meczu są ich kibice. Muszę również zaznaczyć, że w ostatnich latach prezesury ta współpraca z kibicami wyglądała już naprawdę dobrze.
Lekarstwo. Jakie jest, według prezesa, lekarstwo na obecne problemy organizacyjno-finansowe Stomilu?
- Na tę chwilę jest to proszenie władz samorządowych miasta i województwa o nawet jednorazową pomoc, żeby móc dograć sezon do końca. Cały czas należy wychodzić również do sponsorów. Dział marketingu powinien polegać nie tylko na tym, że przygotowujemy ładną szatę graficzną plakatu, ale również powinna być to praca w tzw. terenie. Każdego tygodnia pracownik powinien mieć "odfajkowane", że był u tego czy innego przedsiębiorcy. Powinno się również pozyskiwać takich sponsorów, którzy chcą przekazywać nawet po 200 czy 500 złotych i zrobić "klub 100" z tych właśnie drobnych sponsorów, bo nie mamy takowych w Stomilu w tej chwili.
Młodość. Czy w młodości uprawiał pan piłkę nożną, bądź jakiś inny sport?
- Uprawiałem piłkę nożną. Grałem w klubie uczelnianym AZS KUL, wielokrotnie byłem na Mistrzostwach Polski w piłce nożnej i podczas studiów miałem również roczny epizod w Lubliniance Lublin.
Nazwa. Zmiana nazwy nastąpiła podczas kadencji prezesa. Ile czasu trwała walka o powrót do nazwy "Stomil"?
- To nie była walka. Prawo stanowiło tak, że aby nie spłacać zadłużenia w wysokości około 14 milionów złotych, trzeba było odczekać minimum 10 lat i wtedy większość roszczeń uległa przedawnieniu. To był jedyny powód dla którego tyle czasu, będąc w tym okresie przez 6 lat w zarządzie klubu, zwlekaliśmy z powrotem do nazwy. Jeśli nie starcza na bieżącą działalność i jeśli nie czuję się w żadnym stopniu współodpowiedzialny za tamte długi, to trudno było podejmować się spłaty wierzytelności co do powstania których nie miało się wpływu.
Odpowiedzialność. Większa odpowiedzialność wiąże się z rządzeniem Gutgrafem czy Stomilem?
- Zdecydowanie większa odpowiedzialność wiąże się z prowadzeniem Stomilu. W drukarni pracuje kilka osób, około 10, natomiast klub sportowy to o wiele większy zakład pracy. Sami piłkarze, trenerzy, trenerzy grup młodzieżowych sprawiają, że jest to przedsięwzięcie na dużo większą skalę.
Prezes. Czy możemy się jeszcze spodziewać powrotu Mariana Świniarskiego do zarządu w przyszłości?
- Nigdy nie można mówić nigdy, jednak nie chciałbym kolejnego powrotu z uwagi na to, że i tak wracałem już do klubu kilkukrotnie. Oczywiście, jak mogę to służę radą, angażuję się w momentach kryzysowych, natomiast Stomil potrzebuje też moim zdaniem nowego spojrzenia na pewne rzeczy. Czasy się zmieniają i myślę, że nie przyniósłbym już nic dobrego stając na pierwszym miejscu w klubie w tej chwili.
Rezygnacja. W 2012 roku po awansie do I ligi zrezygnował prezes ze swojego stanowiska. Czy poza względami osobistymi, zdrowotnymi i zawodowymi, coś jeszcze wpłynęło na podjęcie takiej decyzji?
- Nie będę ukrywał, że zdecydowanie tak. Głównym powodem mojej rezygnacji były różnice zdań między mną, a miastem, sponsorami i innymi członkami ówczesnego zarządu, dotyczące kształtu i funkcjonowania kadry zespołu oraz określonego budżetu finansowego klubu. Nie chciałem, by Stomil po awansie do I ligi, z uwagi na budżet, był w swoim pierwszym sezonie skazany z góry na walkę o utrzymanie. Miałem również pomysł, żeby ściągnąć do klubu zawodników ogranych w Ekstraklasie i I lidze, a przy okazji pochodzących z regionu, takich jak Grzegorz Lech czy Piotr Kulpaka. W tych sprawach istniały rozbieżności i okazało się, że chyba to jednak ja miałem rację.
Spółka Akcyjna. Jest prezes po kolejnym spotkaniu grupy roboczej. Jak wyglądają postępy w sprawie założenia spółki akcyjnej?
- Moim zdaniem, wszystko pomału zmierza w dobrym kierunku. Od strony formalnej przygotowywane są dwa warianty. Wariant pierwszy w którym większościowy udział ma miasto i gmina Olsztyn oraz wariant drugi w którym przeważa udział inwestora zewnętrznego. Na ostatnim spotkaniu szeroko omawiany był wariant pierwszy, który do piątku zostanie przygotowany i przekazany miastu do zapoznania się.
Trenerzy. Którego pan Marian Świniarski zatrudnił jako pierwszego i którego umiejętności ceni najbardziej?
- Było to dawno temu (śmiech- red.). Na pewno jednym z pierwszych był Andrzej Biedrzycki, następnie Daniel Dyluś, Andrzej Nakielski i dalej tych trenerów jednak trochę było. Nie chciałbym w tej chwili ich hierarchizować. Każdy z nich był inny, każdy miał swoje plusy, każdy z nich na inne sprawy kładł nacisk w odniesieniu do mnie, jako prezesa, więc uważam, że wszyscy trenerzy dołożyli jakąś cegiełkę do tego, że Stomil jest dziś w miejscu w którym jest.
Ulubieńcy. Czy w czasie swoich kadencji, miał prezes jakiś ulubionych zawodników?
- Nie wypada mi wymieniać nazwisk, ale rzeczywiście, miałem swoich ulubieńców. Nie do końca z uwagi na umiejętności ściśle piłkarskie, ale chyba bardziej ze względu na cechy charakteru i sposób odnoszenia się do innych ludzi. Głównie tym zawodnicy mnie ujmowali i cieszyli się moją sympatią.
Wychowankowie. Wspominam, że za czasów prezesury zawsze z dużym szacunkiem traktował prezes wychowanków klubu. Czuć podwójną satysfakcję kiedy na boisku występuje wychowany w klubie piłkarz?
- Zdecydowanie tak. Uważam, że jest to wielki sukces, jeżeli w podstawowym składzie, połowa zawodników to wychowankowie Stomilu lub osoby, które może pierwsze kroki stawiały w innych klubach, jednak już w wieku juniora zostały ściągnięte do Olsztyna i tu rozwijały swój piłkarski talent. Jest to cenne, ponieważ oglądając dziś Ekstraklasę, niewielu jest zawodników, którzy identyfikują się z klubem w którym ich kariera zaczęła się od trampkarza, a skończyła na zawodowstwie.
Zarząd. Dlaczego właśnie panom Borkowskiemu i Szwedowi, zaproponował Prezes wejście do zarządu Stomilu?
- Bardzo trudne pytanie. Z jednej strony chciałem, żeby klubem zaczęła zarządzać osoba, która ma świeże spojrzenie na wiele spraw, która ma określone kontakty ze środowiskiem biznesowym i która sama coś już osiągnęła jeśli chodzi o sprawy organizacyjne, bo przecież Stomil Cup to turniej na sporą skalę jeśli chodzi o Olsztyn. Nie chciałem również żeby był to zarząd jednoosobowy. To nie jest dobre rozwiązanie jeśli chodzi o stowarzyszenie. O wiele lepiej jednoosobowy zarząd sprawdza się w spółce akcyjnej, gdzie jest również rada nadzorcza, która powołuje prezesa. Wtedy prezes odpowiada przed radą nadzorczą i przed właścicielami, a nie, jak to jest w przypadku stowarzyszenia, przed komisją rewizyjną, która często również nie wie co się dzieje w klubie. Właśnie dlatego chciałem, żeby w zarządzie był również Rafał Szwed, który jako były piłkarz, ma odpowiadać za sprawy sportowe w Stomilu.
26.03.15 22:57 Joe Black
Jak śpiewa BIG CYC : "Marian to jest wierny kibic swej drużyny nie opuścił..." :)