19. lat temu w wieku 58. lat zmarł Józef Łobocki - legenda Stomilu Olsztyn. Przedstawiamy wspomnienia o byłym zawodniku, trenerze i działaczu olsztyńskiego klubu.
Józef Łobocki urodził się 10 stycznia 1946 roku w Olsztynku. Do Olsztyna przeniósł się w 1959 roku, kiedy to jego rodzice udali się do stolicy regionu za pracą. Od małego pasjonował się piłką nożna, ale w Olsztynie z powodzeniem uprawiał koszykówkę i pod okiem trenera Aleksandra Grzegorzewskiego walczył o awans do I ligi. Sprawdzał się także w biegach przełajowych oraz kolarstwie. W pewnym momencie musiał postawić na jedną dyscyplinę i padło na piłkę nożną, którą kochał najbardziej do ostatnich swoich dni. Co ciekawe miał zostać księdzem, ale - jak sam o sobie później mówił - z księdza została mu jedynie postura proboszcza.
Ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Reprezentował barwy OKS-u Olsztyn, Polonii Bydgoszcz podczas dwuletniej służby wojskowej; karierę piłkarską zakończył w barwach OZOS-u, występując jako obrońca lub boczny pomocnik. Z przygody z piłką mógł wycisnąć więcej niż III ligę. Miał propozycję transferu do Lechii Gdańsk, ale po namowach Aleksandra Kupcewicza został w Olsztynie. Nie chciał nigdy opuścić swojego miasta, nawet gdy był trenerem Jezioraka Iława i Granicy Kętrzyn to zawsze mieszkał w Olsztynie.
Po karierze zawodniczej Józef Łobocki zajął się pracą trenerską, w której osiągał liczne sukcesy, wprowadzając wielu młodych zawodników do seniorskiej piłki. Prowadził drużyny młodzieżowe Stomilu, z którymi zdobywał medale na ogólnopolskich turniejach. Jednak za swój największy sukces uważał ten z 1994 r. z pierwszą drużyną Stomilu.
- Zrobiliśmy z Bogusiem Kaczmarkiem to, na co od wielu lat czekał ten region - mówił o awansie do I ligi. - To było historyczne wydarzenie dla tej ziemi. Trzeba pamiętać o tym, że był to nasz regionalny zespół, w którym jedynymi ludźmi z zewnątrz byli Boguś Oblewski i Czesiu Żukowski.
- Za jego czasów przyszedłem do Stomilu, wspominam go z wielkim sentymentem, bo w 1990 roku pod jego okiem stawiałem w Stomilu pierwsze kroki - wspomina Żukowski. - Człowiek wielce zaangażowany i oddany klubowi, było widać, że był jego całym życiem. Cały czas związany z klubem, był w nim w różnych czasach, tych lepszych i tych troszeczkę gorszych. Pamiętam jego ostatnie chwile, gdy leżał w Poliklinice i z Bogdanem Michalewskim odwiedziliśmy go w imieniny na dwa tygodnie przed śmiercią. Był zadowolony, bo zaraz miał wychodzić, ale niestety po dwóch tygodniach jego sytuacja zdrowotna się pogorszyła i z nienacka odszedł. Człowiek-orkiestra i legenda Stomilu.
I dodaje: - Zawsze był uśmiechniętym człowiekiem, radosnym. Mi się kojarzy zawsze z tymi najlepszymi latami, kiedy Stomil urósł, zdobył awans i on w tym wszystkim uczestniczył. Zawsze był wesoły, był także przy reprezentacji i zawsze przywoził nam jakieś suweniry i wiele opowiadał po treningach przy kawie.
Awans do elity polskiego futbolu to był wielki sukces, chociaż Łobocki śmiało mógłby na równi postawić trzecie miejsce na mistrzostwach Europy juniorów do lat 16 (był asystentem Wiktora Stasiuka). Zawodnikami tamtej reprezentacji byli m.in. Jarosław Talik, Arkadiusz Onyszko, Jacek Chańko czy Krzysztof Ratajczyk. Do swoich sukcesów dopisać może także trzykrotne zdobycie Wojewódzkiego Pucharu Polski w barwach Stomilu, Stomilu II i Granicy Kętrzyn.
W Stomilu Olsztyn jako samodzielny trener pracował dwukrotnie. Najpierw na początku lat osiemdziesiątych, a następnie w sezonie 2000/2001 w czasach Ekstraklasy.
W tym pierwszym okresie pod wodzą Łobockiego w barwach Stomilu Olsztyn debiutował Bogdan Michalewski. - Trenera poznałem w wieku 11 lat - wspomina w rozmowie ze stomil.olsztyn.pl Michalewski. - Mało osób o tym pamięta, ale trener Łobocki zaczynał swoją karierę trenerską w Gwardii Olsztyn, gdzie był trenerem grup młodzieżowych i ja trafiłem do trenera Ziutka w 1975 roku. To było moje pierwsze spotkanie z trenerem, żeby znów mieć przyjemność z nim pracować musiało minąć kilka lat. W 1981 roku spotkaliśmy się w Stomilu. Bardzo wesoły człowiek, przyjemny w obejściu, bardzo komunikatywny, przekazywał dużo wiedzy. Do tego z wielkim poczuciem humoru, co wszyscy wiedzą.
Piłkarze Stomilu Olsztyn nie mogli się nudzić w towarzystwie “Ziutka”, który kochał wszelką rywalizację. - Trener Łobocki bardzo chętnie podejmował różne wyzwania, sportowe i pozasportowe - wspomina Bogdan Michalewski. - Na jednym z treningów założył się z Mirkiem Romanowskim, że podczas treningu skoczy z mostu na Jeziorze Długim i zanurkuje. W marcu czy nawet pod koniec lutego doszło do takiego spotkania na moście nad jeziorem trenera z zawodnikami i “Ziutek” niewiele myśląc ściągnął dresy, wskoczył do jeziora i był usatysfakcjonowany.
- Nie była to jego pierwsza taka eskapada, bo pojechaliśmy kiedyś na mecz do Sokółki w III lidze - dodaje Michalewski. - Warunki były spartańskie, hotel był, ale w internacie, jedzenie owszem było, ale w sklepie, więc kupiliśmy kilka bochenków chleba, trochę masła i kiełbasy i zasiedliśmy w parku do śniadania przed meczem. Znów pewnie Mirek Romanowski powiedział, że się założy, że trener do bajorka, które było w tym parku nie wskoczy. Trener się długo nie zastanawiał, ściągnął ubranie i dał nura do jeziora. Długo nie wypływał. W końcu wyszedł z wody i gdyby były wtedy telefony komórkowe, to zdjęcie na pewno zrobiłoby furorę w internecie, bo wyglądał jak Neptun, cały oblepiony wodorostami. Nigdy się z nim nie nudziliśmy, zawsze brał życie na wesoło.
Po upadku Stomilu w 2003 roku Józef Łobocki (w tym okresie był wiceprezesem klubu) nie mógł się odnaleźć, przeżył to bardzo mocno. Chciał nawet nadal prowadzić klub w III lidze, ale ostatecznie tak się nie stało. Żeby złagodzić ból postanowił pracować w OKP Warmia i Mazury, Alojzy Jarguz (ówczesny prezes tego klubu) zatrudnił go jako koordynatora. W 2004 roku z OKP trenowanym przez Andrzeja Biedrzyckiego, Józef Łobocki pojechał przeziębiony na obóz przygotowawczy. Nie brał wtedy udziału w treningach na powietrzu. Po powrocie do Olsztyna zdiagnozowano u niego zapalenie płuc.
Józef Łobocki zmarł 31 marca 2004 r. Spoczywa na cmentarzu komunalnym w alei zasłużonych przy ulicy Poprzecznej w Olsztynie.
NA ZAWSZE W NASZEJ PAMIĘCI!
31.03.23 17:07 tomaso
Legenda swego czasu zbrukana przez Boba K.