Rozmowa z Tomaszem Panewskim z koszykarskiej sekcji Stomilu Olsztyn ukazała się w Zinie Stadion nr 235, ale z powodu odwołanego meczu Stomilu, prezentujemy ją w całości w sieci.
Przedstaw się kibicom, bo w środowisku koszykarskim jesteś znany, ale dla kibiców piłkarskich jesteś postacią anonimową.
- Tomasz Panewski, zawodnik i jednocześnie kierownik koszykarskiej sekcji Stomilu Olsztyn. Jestem odpowiedzialny za sprawy organizacyjne. Staram się aby wszystko funkcjonowało w miarę rozsądnie. Każdego dnia coraz lepiej, przyjemniej dla oka, dla nas wszystkich.
Przybliż kulisy tego, że doszło do zbliżenia pomiędzy Trójeczką, a Stomilem i ta sekcja koszykówki powstała.
- Cały pomysł powstał w poprzednim roku. Były wstępne rozmowy, Wojtek Glabas przez kancelarię prawną, która współpracuje ze Stomilem. Prezes Mariusz Borkowski zaproponował wspólne, abyśmy poprowadzili takie rozmowy. Nie udało się wtedy tej sekcji stworzyć, bo prawnie było już za późno i to były takie wstępne rozmowy. W tym roku udało się wszystko spiąć czasowo i organizacyjnie. Poproszono mnie o pomoc, abym jako były zawodnik wspomógł z tym zakresie jako doświadczony zawodnik, a także jako doświadczony marketingowiec. Prowadziłem jako manager drugoligowy Interparts AZS UWM Olsztyn, bo taki zespół był w Olsztynie. Podjąłem rękawice, bo zależy mi, aby na Warmii i Mazurach był fajny klub. Pokładamy duże nadzieje w tę fuzję ze Stomilem. Wszystko przed nami. Wszystko się tworzy, każdy dzień daje nam coś nowego, pozytywnego. Wiadomo, nie unikniemy problemów, błędów, ale staramy się tworzyć fajny klimat.
Nie bałeś się tego wyzwania?
- Czy się bałem? Nie, nie boję się, bo jestem w takiej grupie ludzi, którzy lubią wyzwania i jestem gotowy zdając sobie sprawę, że może być ciężko, że może być wiele przeciwwskazań do tego tematu i wiele trudności, ale jestem na to gotowy i całe życie będę walczył o koszykówkę przede wszystkim w takim wymiarze, nawet nie chodzi o seniorów. Chodzi o to, żeby był klub na Warmii i Mazurach, który miałby tradycję, szkoliłby zawodników, który miałby wiele klas młodzieżowych. Dzieciaków, w których będziemy wszczepiać taki fanatyzm, fajny, pozytywny przez pryzmat koszykówki. Pokładam wielkie nadzieje, nie tylko ja tak naprawdę, ale całe środowisko koszykarskie w tym projekcie. Liczę na to, że się uda. Głęboko w to wierzę.
Wspomniałeś już o AZS-ie. To była próba zbudowania silnej koszykówki w Olsztynie. Czemu się nie udało?
- Sport sprowadza się do finansów. Niestety, w tamtym etapie byłem osobą fizyczną z moimi kolegami, którzy są teraz w strukturach, pomagających załatwiających sprawy. Ktoś, że ma pasję lub serce do sportu to nie wystarczy. Muszą być na to środki. Przez rok były to środki dane trochę z miasta, trochę z Urzędu Marszałkowskiego, trochę z UWM-u. Natomiast kolejny sezon nie dał takiej możliwości i nie udało pociągnąć się tego dalej.
Co sobie obiecujesz po tej fuzji ze Stomilem? Wiadomo, że to marka z tradycjami.
- To co powiedziałeś. Liczę, że tradycja pomoże na to, iż włączymy ludzi wspierających klub. Dzięki tej całej sekcji koszykówki stworzymy klub, który będzie świecił przykładem na arenie Warmii i Mazur, a nawet i w Polsce. Gdzieś marzyłoby mi się, że stworzymy bardzo wysoką klasę rozgrywkową. Mam nadzieję, że do tego dojdzie. Nie wiem, II, I liga, może kiedyś zawita Ekstralasa. Chciałbym, aby to był klub, gdzie będziemy mieli dobrą bazę dla młodzieży, która gdy wejdzie ona do seniora to będzie tworzyć fajną grupę ludzi, kibiców. Chciałbym, aby każdy z nas mówiący z boku o tym klubie mówił, że to jest dobra sekcja, fajni trenerzy, dzieciaki i wynik sportowy.
Można było Cię zobaczyć na meczu Stomilu ostatnio. Oprócz koszykówki to śledzisz regularnie wyniki piłkarzy?
- Myślę, że każdy sportowiec śledzi wydarzenia sportowe i piłki nożnej nie da się ominąć. To nie jest tak, że ja kocham koszykówkę i to jest dla mnie tylko numer jeden. Staram się być na bieżąco co się dzieje wokół klubu. Chcę poznać środowisko, aby przede wszystkim lepiej się pracowało.
Jak Ci się układa współpraca?
- Widzę bardzo fajne porozumienia między nami. Klub ma ogromne tradycje, które powodują, że niektóre sprawy są uporządkowane. Nie muszę się martwić i czasem podpowiadano mi tak, aby było dobrze. Więc wydaje mi się, że od 15. sierpnia, kiedy mieliśmy spotkanie to wydaje mi się, że idzie to wszystko w dobrym kierunku. Z mojej strony wszystko jest in plus.
Liczycie na komplet publiczności w hali przy ul. Głowackiego?
- Oczywiście! Marzę sobie, aby była pełna hala dopingujących kibiców. Na pewno stworzymy taką imprezę, gdzie dzieci będa mogły się pobawić z nami, bo będą minikosze. Będzie dużo konkursów, będzie fotobudka. Radio ESKA będzie prowadziła nasze mecze. Mam nadzieję, że to będzie wydarzenie nie tylko dla fanów koszykówki, ale i będzie też czas do spędzenia dla wszystkich. Może też przyjdą takie osoby, które nie znają koszykówki i dzięki nam, dzięki tej otoczce nauczą się tego sportu. Każdy się uczy przez całe życie. Myślę, że nauczą się i dołączą do nas, do grupy fanów koszykówki.
Wiem, że przyjaźnisz z Adrianem Woźniczką. W starej drugiej lidze reprezentował barwy Stomilu. Poznaliście się wtedy, gdy grał tutaj?
- Tak, pozdrawiam Adriana! Poznaliśmy się, gdy grał w Stomilu. W tym roku byłem nawet świadkiem na jego ślubie. Jesteśmy dalej w kontakcie.
Wydaje się, że bez problemu wygracie ligę. Nie ma co się oszukiwać, jesteście doświadczonym zespołem, który z niejednego koszykarskiego kosza chleb jadł. Ta liga nie powinna sprawić wam większych problemów, a schody dopiero mogą się zacząć w barażach.
- Zgadza się. Podchodzimy do tej naszej grupy, III ligi, jako predentenci do pierwszego miejsca w grupie. Schody zaczynają się od baraży, bo tam są bardzo dobre zespoły. Od nowego roku będziemy starali się mocno przygotować. Mamy na to pomysł, plan. Będziemy go wdrażać systematycznie. Jest szerszy skład, niż w tamtym roku. Dołączyłem ja, Tomek Sosnowik, dołączyło dwóch młodych graczy siedemnastoletnich z Trójeczki Olsztyn. Ta kadra waha się między 14-15 zawodnikami, którzy mają czas i miejsce, aby grać, pomagać drużynie. Wiem, że będzie cieżko. Nie ukrywam, parę razy występowałem w barażach i one rządzą się swoimi prawami, bo to są trzy mecze - piątek, sobota, niedzielea - i mogą się wydać różne wydarzenia losowe, kontuzje, dyspozycja dnia. My zrobimy wszystko, aby spełnić oczekiwania swoje, tak żeby też zadowolony był zarząd Stomilu i kibice, bo fajnei byłoby awansować już w pierwszym roku istnienia. Natomiast też nie ma co robić niepotrzebnej presji i pompowania baloniku.
Planujesz jeszcze jakieś wzmocnienia? Masz plan dołączenia do zespołu jakiś doświadcznych graczy, którzy mogliby was wspomóc?
- Klub jest otwarty na każdą formę współpracy. Czy to na poziomie marketingu, sponsoringu. Otwieramy się na wszystkich, bo nie ukrywajmy, że nasza koszykówka dopiero raczkuje. Też pracujemy nad tym, aby sponsorzy dołączali do naszej sekcji. Jeśli chodzi o tych zawodników to jak najbardziej. Tyle, żeby to byli zawodnicy nadający się do drużyny, do stylu gry drużyny.
Zgłosiliście się rozgrywek Pucharu Polski. Startuje tam trochę mniej drużyn. Chcecie sprawić jakąś niespodziankę?
- Przyznam szczerze, że Puchar Polski w środowisku został odebrany negatywnie, bo zgłosiło się bardzo mało drużyn, głównie z trzeciej ligi. Postaramy się zrobić niespodziankę i jak najdalej zajść. Zależy na tym, aby ktoś nas zobaczył. Kibice oraz potencjalni sponsorzy mają wtedy jeszcze większe zainteresowanie naszą postawą.
Przybliż to kibicom. W innych dyscyplinach, od pewnego szczebla rozgrywek, krajowy puchar jest obowiązkowy. Dlaczego to nie ma w koszykówce?
- W tym roku Polski Związek Koszykówki wyszedł z założenia, że nie jest to obowiązkowe, tylko chętne kluby do 30. września miały zgłosić do Pucharu Polski. Klub z niższej klasy rozgrywkowej niż rywal jest gospodarzem. My gramy z Nadarzynem i jest to ta sama liga i my gramy na wyjeździe mecz. Inne zespoły nie występują, bo rozgrywki pucharowe generują siły, dodatkowe koszta. Wiele drużyn zrezygnowało udziału, nie ma chyba na tyle takiej stworzonej formuły, żeby Puchar Polski był dobrym wyzwaniem.
Po dobrym początku w lidze czeka wasz mecz z Gryfem Prabuty. Jakie przewidywania?
- Nie ukrywam, że analizuję wszystko z chłopakami, którzy mi pomagają. Na pewno zostawimy serducho i nie pozwolę, abyśmy przeszli obok meczu. Nieważne czy będziemy wygrywać dziesięcioma, czy przegrywać pięcioma punktami to będziemy gryźć parkiet i chcemy udowodnić, że to my jesteśmy liderem grupy. Chcemy stworzyć bardzo fajne widowisko, pokazać kibicom, że warto przychodzić na nasze mecze i przede wszystkim wspierać klub. Nie mam wątpliwości, ze to będzie naprawdę duże show!