o meczu z GKS-em Katowice rozmawialiśmy z Piotrem Głowackim, który przy bramce Dawida Szymonowicza zaliczył asystę
Jak ocenisz spotkanie?
- W pierwszej połowie zdecydowana przewaga Katowic, my się cofnęliśmy, szczególnie po straconej bramce. GKS poczuł wiatr w żaglach i zaczął nas mocniej atakować. Druga połowa to zupełna odmiana naszej gry. Na pewno dobre zmiany Pawła Łukasika i Łukasza Jamroza, wniosły dużo ożywienia. Nasz styl mógł się już podobać, stwarzaliśmy sobie dużo sytuacji, przeważaliśmy. Szkoda tej ostatniej akcji, może mogliśmy się na te parę ostatnich minut cofnąć i uznać, że remis będzie dobry, ale próbowaliśmy do końca zdobyć zwycięską bramkę i to się zemściło.
Wszedłeś z ławki, zaliczyłeś fantastyczną asystę przy bramce Szymonowicza. Widać było, że dobrze czujesz się na boisku. Odpocząłeś?
- Nie. Powiem szczerze, że moja ambicja została trochę podrażniona tym, że kolejny mecz usiadłem na ławce. Wiadomo skład ustala trener i chciałem udowodnić na boisku, że zasługuję na to, żeby grać od pierwszej minuty. Chciałbym bardzo grać od początku w każdym meczu i taka sportowa złość wyszła ze mnie. Wiem, że troszeczkę się podpaliłem bo mogłem w dwóch sytuacjach, w których strzelałem z daleka ze swojej gorszej, prawej nogi, inaczej to rozegrać. Ale tak jak mówię, ambicja tak na mnie podziałała i chciałem po tej asyście dołożyć kolejną albo strzelić też samemu.
Wiesz może co z Kowalem?
- Coś ma z mięśniem dwugłowym uda. Nie wiadomo co dokładnie, wykażą to badania ale zmiana była konieczna. Osobiście podejrzewam jakieś naderwanie ale nie chciałbym wyrokować, to musi zbadać lekarz.