OKS 1945 Olsztyn wygrał bardzo ważne spotkanie z Ruchem Wysokie Mazowieckie. Podopieczni Jerzego Budziłka pokonali rywali 2:1. Bramki dla naszego zespołu strzelali: Paweł Łukasik oraz Łukasz Suchocki.
Po rozpoczęciu pierwszej połowy optyczną przewagę posiadali goście, jednak to olsztynianie pierwsi stworzyli sobie groźną sytuację podbramkową. W 10. min. do bezpańskiej piłki w polu karnym dopadł Paweł Łukasik, który silnym uderzeniem, z ostrego kąta z ok. pięciu metrów, posłał futbolówkę nad poprzeczką. Jednak to, co nie udało się w 10. min., powiodło się pięć minut później. Przed polem karnym Ruchu Grzegorz Lech świetnie zagrał do wbiegającego w pole karne Pawła Łukasika. Napastnik OKS-u mimo asysty obrońców zdołał uwolnić się spod ich opieki i uderzyć nie do obrony dla Grzegorza Sandomierskiego. Tego dnia Paweł Łukasik miał wyraźnie swój dzień. Udowodnił to w 18 min. Goście próbowali wyprowadzić kontrę, ale świetnie dysponowany Łukasik, wyłuskał piłkę przed ich polem karnym. Odzyskaną futbolówkę zagrał do Lecha, a ten nie namyślając się długo, podał do Suchockiego, który w polu karnym ograł Jurkowskiego i strzelił między nogami golkipera Ruchu! 2:0 po zaledwie 18 minutach gry. Po zdobyciu drugiej bramki, olsztynianie wyraźnie spuścili z tonu. Choć w pierwszej połowie była jeszcze świetna okazja do strzelenia trzeciego gola. Jednak dwójkową akcję między Lechem a Łukasikiem, ten drugi zakończył minimalnie niecelnym strzałem. Pod koniec pierwszej połowy znakomitą okazję do zdobycia bramki kontaktowej miał Tomasz Bzdęga. Wpadając w nasze pole karne, uderzył silnie po ziemi w kierunku dalszego słupka. Jednak Zbigniew Małkowski nie dał się zaskoczyć, ale ta sytuacja była zapowiedzią olbrzymiej dawki emocji w drugiej połowie.
W przerwie trener Zajączkowski musiał przeprowadzić ze swoimi piłkarzami męską rozmowę, bo na drugą część meczu goście wyszli zupełnie odmienieni. Ruch całkowicie przejął inicjatywę spychając olsztynian do głębokiej obrony. Efekty tego mogły przyjść już w 55. min. Wtedy Dzidosław Żuberek bardzo dobrze uderzył z rzutu wolnego, wykonywanego tuż przed naszym polem karnym. Jednak Zbigniew Małkowski kapitalną paradą sparował piłkę na poprzeczkę, a po chwili obrońcy wybili ją w pole. Piłkarze Ruchu atakowali jednak nadal. Dwa razy dopisało nam szczęście - zawodnicy z Podlasia dwukrotnie uderzali piłkę z ok. siedmiu metrów, a piłka za każdym razem przechodziła tuż nad poprzeczką. Na trybunach wszyscy byli zgodni - gdyby to szło w światło bramki, świetnie dysponowany Małkowski, nie miałby szans! Olsztynianie w drugiej części meczu praktycznie tylko raz groźnie uderzyli w kierunku bramki gości. Jednak z kąśliwym uderzeniem Łukasika z rzutu wolnego jakimś cudem poradził sobie Grzegorz Sandomierski. W 77. min. doszło do bardzo miłego wydarzenia. Z boiska schodził obrońca Ruchu Bartosz Jurkowski - cały olsztyński stadion nagrodził byłego stoper Stomilu bardzo długimi owacjami. Sam zawodnik przystanął na chwilę przed ławką rezerwowych i również brawami podziękował olsztyńskiej publiczności. Niedługo po zejściu Jurkowskiego, jego aktualny zespół zdobył bramkę. Niezbyt pewne zachowanie obrońców w polu karnym wykorzystał strzałem głową wychowanek Naki Łukasz Jegliński. Strzelec bramki mógł zostać bohaterem swojego zespołu. Na pięć minut przed końcem bardzo silnie uderzył z dystansu, a piłka ku naszemu szczęściu uderzyła w słupek i wyszła w pole. W końcówce w szeregi olsztynian wkradło się sporo nerwowości. Może gdyby nie nerwy olsztynianie lepiej wykorzystaliby kontry jakie nadarzyły się im pod koniec meczu. Jednak w obu Mateusz Różowicz nie wybrał zbyt dobrych rozwiązań w efekcie czego olsztynianie tracili piłkę i zmuszeni byli wracać do defensywy. Na szczęście wynik nie uległ już zmianie i olsztynianie wygrali w końcu mecz przed własną publicznością (pierwszy raz od 11 kwietnia), czym znowu aktywnie włączyli się do walki o awans. Kolejnym meczem prawdy dla olsztynian będzie niedzielne spotkanie w Ostrowcu z wiceliderem KSZO.
Autor: mjr
Pomeczowe wypowiedzi:
Piotr Zajączkowski (trener Ruchu Wysokie Maz.) - W dniu dzisiejszym kibice obejrzeli bardzo dobre spotkanie, obfitujące w dużo sytuacji podbramkowych. Uważam, że dwóch takich bramek doświadczony zespół nie powinien stracić. W drugiej części spotkania zagraliśmy zdecydowanie ofensywnie. Strzeliliśmy bramkę kontaktową, mieliśmy też słupek i poprzeczkę oraz kilka dogodnych sytuacji. Myślę, że z ewentualnego remisu na tak ciężkim terenie bylibyśmy bardzo zadowoleni, a tak wracamy bez punktów. Nie mniej jednak nie poddajemy się jeszcze, bo do końca rozgrywek pozostały cztery kolejki i mam nadzieję, że zarówno mój zespół jak i zespół OKS-u do końca będą walczyć o awans.
Jerzy Budziłek (trener OKS 1945 Olsztyn) - Piotrek w przeszłości był moim zawodnikiem i dziś do Olsztyna przyjechał z wielką ochotą ograć starszego kolegę. Do tej pory, jak prowadzę OKS, to jeszcze z takim mocnym zespołem nie grałem. W mojej ocenie, w tym spotkaniu elementem decydującym o przebiegu meczu był silny wiatr. Dla nas pomagał w pierwszej połowie, dla zespołu gości w drugiej. Śmiem twierdzić, że jeśli byśmy strzelili trzecią bramkę w pierwszej połowie, do czego były okazje, to być może byłoby po meczu. W drugiej połowie nie graliśmy olśniewająco, brakowało nam przetrzymania piłki w środkowej strefie boiska. Graliśmy tak zwaną wybijankę i zespół Ruchu stworzył sobie doskonałe sytuacje, w niektórych mieliśmy dużo szczęścia. W końcówce pomimo słabszej gry wyprowadziliśmy dwie dobre kontry. Szczególnie przy tej pierwszej, gdyby młody Różowicz dobrze podał, dzisiaj dobrze dysponowany Łukasik, mógł zdobyć trzecią bramkę i byłoby po meczu. Samo spotkanie bardzo ciekawe, wiele sytuacji podbramkowych. Nam dopisało szczęście i jesteśmy niezmiernie zadowoleni z trzech punktów. Myślę, że do końca rozgrywek będziemy walczyli o miejsce barażowe lub nawet miejsce dające bezpośredni awans.
Łukasz Jegliński (pomocnik Ruchu Wysokie Maz.) - Żeby zremisować zabrakło nam trochę szczęścia i dokładności. Zepchneliśmy Olsztyn do głębokiej defensywy, ale niestety brakowało ostatniego podania lub dokładnego strzału. Wszyscy widzimy jak ta nasza liga wygląda - każdy z każdym może wygrać, każdy z każdym może przegrać. Jest różnie i my liczymy też na to, że w najbliższych kolejkach czołowe zespoły potracą punkty, bo mają ciężkie mecze, a z teoretycznie słabszymi rywalami można również zgubić punkty. Sytuacja jest otwarta - Olsztyn się podłączył, natomiast my w dalszym ciągu jesteśmy w grze.
Paweł Łukasik (napastnik OKS 1945 Olsztyn, bohater spotkania) - Zabrakło nam trzeciej bramki, bo były okazje podczas kontr w końcówce i mogło być 3:1. Jednak 2:1 to również są trzy punkty. Co ważne, komplet punktów w Olsztynie, gdzie od jakiegoś czasu nie mogliśmy wygrać, męcząc się z innymi drużynami, jednak nareszcie się udało. Teraz nadchodzi ciężki okres, w którym każdy mecz będzie ważny. Najbliższy mecz gramy w Ostrowcu i na pewno musimy odpocząć oraz solidnie się przygotować do tego spotkania, bo będzie to przeciwnik niezwykle wymagający.
Wysłuchał: mjr
Źródło: Radio Olsztyn
Komentarz Komentatora:
Kolejny dreszczowiec przeżywali kibice zgromadzeni przy al. Piłsudskiego. Dwie jakże różne połowy z pewnością podniosły poziom widowiska. W pierwszej części meczu przeważali olsztynianie, w drugiej - zawodnicu Ruchu. Praktycznie każdy wynik nie mógłby być zaskoczeniem, zarówno wysokie zwycięstwo OKS-u, remis czy nawet wygrana gości, bo doskonałych okazji do strzelenia goli nie brakowało.
Po meczu można być zadowolonym z postawy obrony kierowanej przez grającego jak w transie Piotrka Kulpakę. To, czego nie udało się wybić obrońcom, na linii bramkowej pewnie powstrzymywał Zbigniew Małkowski. Szkoda niewykorzystanych sytuacji przede wszystkim Radosława Stefanowicza i dwóch szybkich kontr zmarnowanych przez nieporadność Mateusza Różowicza. Warto zaznaczyć, że sporo zagrożenia pod bramką Sandomierskiego stwarzali Paweł Łukasik i Łukasz Suchocki, ale głównie w pierwszej połowie. Niestety po raz kolejny Grzegorz Piesio udowodnił wszystkim, że w Olsztynie piłki ujarzmić nie potrafi, gdyż futbolówka nie chciała się słuchać wypożyczonego z Lecha Poznań pomocnika.
Po przerwie na strzeleniu bramki kontaktowej bardziej niż piłkarzom i trenerowi Ruchu zależało... sędziemu. Sławomir Pipczyński jest kolejnym szkoleniowym przykładem, jak nie należy prowadzić spotkania. W drugich 45 minutach wszelkie starcia gwizdał pod gości, a liczba przewinień olsztynian dobiła przynajmniej do trzydziestu. To nie pierwszy raz w tym sezonie, gdy arbiter nie stara się nawet sędziować obiektywnie i popełnia błędy krzywdzące zawodników OKS-u. Może komuś zależy na tym, by I ligi w Olsztynie nie było?
Autor: kom