Wyjazdowa wygrana w Otwocku rozbudziła nadzieje olsztyńskich kibiców. Tymczasem zawodnicy OKS-u 1945 udowodnili, że najprawdopodobniej w tym sezonie nie będą drużyną własnego boiska. Po dość wyrównanym i bardzo zaciętym meczu olsztynianie zremisowali 2:2 z Ruchem Wysokie Mazowieckie. Zgubione punkty bolą mocniej, gdy spojrzy się na tabelę: goście w czterech meczach zdobyli zaledwie jeden punkt. W Olsztynie.
Jeszcze nie wszyscy na stadionie zdążyli zająć miejsca, kiedy przeżyli szok. Kilka sekund po pierwszym gwizdku OKS musiał odrabiać straty. Krwi swojemu byłemu klubowi napsuli Przemysław Płoszczuk i Paweł Łukasik. Ten pierwszy dośrodkował w pole bramkowe, gdzie fatalny błąd popełnił Paweł Nerek. Golkiper olsztynian "wypluł" piłkę prosto pod nogi Pawła Łukasika, który z kilku metrów na raty wepchnął piłkę do siatki. Kibicom przed oczami mrugnął Daniel Iwanowski... Gdzie była obrona i co zrobił Nerek? - na te pytania nie potrafiliby odpowiedzieć do spółki Borewicz, Holmes, Kojak i Monk.
Gra OKS-u w pierwszej minucie przypomniała walkę Andrzeja Gołoty z Lamonem Brewsterem. "Ostatnia nadzieja białych" podniosła się jedynie na chwilę, OKS walczył do końca. I to w pierwszej połowie lepiej prezentowali się olsztynianie. Na lewym skrzydle znowu szarpał Jakub Kowalski, ale jeszcze trochę czasu minie, zanim w pełni zrozumie się z partnerami. Z rzutu wolnego uderzał Paweł Głowacki i choć był to strzał celny, to nie zagroził Arturowi Holewińskiemu. Olsztynianie grali dobrze do pola karnego, później zaczynały się schody, praktycznie nie do pokonania. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Pawła Głowackiego, piłkę na piąty metr zgrał Paweł Baranowski, a ofiarnie grający Eduardo trafił w ustawionego na linii obrońcę. Dosłownie chwilę później po dośrodkowaniu z prawej strony walkę o górną piłkę wygrał Arkadiusz Koprucki, a strzelający wszystkimi kończynami i głową Eduardo wreszcie strzelił gola. Szkoda tylko, że arbiter liniowy dopatrzył się pozycji spalonej Brazylijczyka, który na swoją pierwszą bramkę w Polsce musiał poczekać jeszcze kilkanaście minut.
Coraz śmielsze poczynania Eduardo chyba trochę wystraszyły Łukasza Suchockiego, który na pełnej szybkości wpadł w pole karne i... się przewrócił. Nie wyglądało to zbyt przekonująco, ale sędzia główny po krótkim namyśle wskazał na 11. metr. Do piłki podszedł Paweł Głowacki i pewnym strzałem wyrównał wynik spotkania. Jak olsztynianie pierwszą połowę zaczęli, tak ją skończyli. Zawodnicy Ruchu robili przed polem karnym rywali, co chcieli. W dodatku Radosław Stefanowicz z całej siły wybijał piłkę za linię boczną, a ta trafiła w nogi pomocnika gości i jak na złość wróciła na 16. metr przed bramkę OKS-u. Po prostopadłym podaniu w stuprocentowej sytuacji znalazł się Arkadiusz Żaglewski, który zauważył leżącego Pawła Nerka, uderzył pod poprzeczkę i przed samą przerwą ponownie Ruch objął prowadzenie.
Druga połowa to kopia pierwszej, tyle że drużyny pozamieniały się rolami. Po zmianie stron to zawodnicy z podlaskiego miasta atakowali, a bramkę strzelił OKS. W 49. minucie z prawej strony dośrodkowywał Paweł Głowacki, głową na bramkę uderzył Eduardo. Artur Holewiński odbił piłkę, ale przed linią bramkową złapać jej nie zdołał i ta przekroczyła ją całym obwodem. Ruch Wysokie Mazowieckie zapragnął wywieźć z Olsztyna komplet punktów, co mogło się udać, biorąc pod uwagę niefrasobliwość obrony OKS-u i niepewną grę na przedpolu Nerka. Raz związał obrońców Płoszczuk, ale pokazał, że w siłowni musi spędzić jeszcze dużo czasu. Z 25 metrów z rzutu wolnego w poprzeczkę huknął Adrian Bartkiewicz. Ruch robił z obrońcami OKS-u, co chciał. Czasem nawet trójka piłkarzy z Olsztyna nie wystarczała do skutecznego odbioru piłki.
A co jeszcze ciekawsze, to Ruch do Wysokiego Mazowieckiego mógł wrócić bez punktu. W ostatnich minutach obie drużyny zagrały za wszystko. Celem było tylko zdobycie bramki. I gdy już wszystkie karty były odkryte, namieszać postanowił OKS. W 90. minucie po wrzutce z prawej strony przed doskonałą szansą znalazł się Suchocki. Niepilnowany uderzył głową z kilku metrów niemal do pustej bramki... Ale trafił w... wyciągniętą rękę Holewińskiego...
Autor: kom