Po sobotnim meczu, w którym nie zabrakło sportowych emocji, drużyny OKS-u 1945 i Ruchu Wysokie Mazowieckie podzieliły się punktami.
Oba zespoły mecz rozpoczęły niezwykle walecznie, nie brakowało wślizgów oraz starć w powietrzu i parterze. Jednakże co kilka minut do interwencji zmuszani byli bramkarze obu jedenastek. W olsztyńskim zespole bardzo dobrze prezentował się Daniel Iwanowski, który w pierwszej połowie miał pełne ręce roboty - zawodnicy Ruchu dośrodkowywali piłkę w pole karne OKS-u kilkanaście razy. Ich prosta taktyka w 40. minucie dała gościom prowadzenie - po centrze z prawej strony niepilnowany Tomasz Bzdęga z kilku metrów wepchnął piłkę do siatki. Po drugiej stronie boiska również działo się wiele. Kilka szans na bramkę zmarnował Łukasz Suchocki: w polu karnym ładnie minął obrońcę, po czym wywrócił się, próbując wymusić karnego, za co zresztą dostał żółtą kartkę; a kilka minut później jego uderzenie z powietrza obronił Artur Holewiński. Na bramkę gości uderzali m.in. Paweł Alancewicz czy Bogdan Miłkowski. O prawdziwym pechu może mówić olsztyński napastnik, gdyż po jego uderzeniu z pięciu metrów piłka trafiła w poprzeczkę.
Druga połowa rozpoczęła się od dwóch brutalnych fauli Michała Oświęcimki na Suchockim, za co zawodnik przyjezdnych został ukarany dwoma żółtymi kartkami i resztę meczu musiał obejrzeć z szatni. I choć to OKS grał z przewagą jednego gracza, groźnie próbowali kontrować goście, wykorzystując nieporadność olsztyńskiej obrony. Sytuacje w polu karnym Ruchu marnowali Miłkowski z Alancewiczem, na nic zdały się strzały z dystansu Pawła Łukasika i kilkanaście niecelnych wrzutek z obu stron boiska. Wreszcie w 90. minucie do podania prostopadłego w tempo wyszedł Krzysztof Filipek, który uprzedził zarówno Holewińskiego, jak i arbitra (przed odgwizdaniem spalonego) i technicznym strzałem posłał piłkę do siatki nad interweniującym bramkarzem gości.
Autor: kom
Warto wspomnieć, że znów (jak co rundę) mieliśmy do czynienia z prawdziwym fachowcem w dziedzinie gwizdania. Przez większą część meczu sędzia główny odgwizdywał wszelkie starcia na korzyść Ruchu, co doprowadzało do wściekłości olsztyńskich fanów, a także i zawodników. Najdziwniejszą decyzję podjął jednak arbiter pięć minut przed końcem, sygnalizując zmianę... do której nie był przygotowany żaden piłkarz Ruchu. Może PZPN powinien lepiej sprawdzać umiejętności swoich pracowników, bo to nie pierwszy w Olsztynie sędzia, który nadaje się co najwyżej do gwizdania na Love Parade...
Wypowiedzi pomeczowe
Jerzy Budziłek (trener OKS 1945 Olsztyn) - Jesteśmy zadowoleni z remisu, bo bramkę zdobyliśmy w 90. minucie. Cały tydzień zespół był rozbity, staraliśmy wrócić się do psychicznej równowagi po wpadce w Niecieczy i w miarę nam się to udało. Zespół gości grał dobrze, zdobył bramkę po naszym szkolnym błędzie. Sytuację ułatwiła nam czerwona kartka dla Oświęcimki. Mieliśmy przewagę w polu, stworzyliśmy sytuację, których jednak nie potrafiliśmy zamienić na bramkę.
Piotr Zajączkowski (trener Ruchu Wysokie Mazowieckie) - Nie jesteśmy zadowoleni z tego punktu. Do przerwy graliśmy bardzo dobrze, stworzyliśmy sobie trzy klarowne sytuacje, w których zabrakło wykończenia. Uważam, że czerwoną kartkę dla Oświęcimki sędzia pokazał pochopnie. Najpierw był atak w piłkę. Grając w dziesiątkę trudno nam było skonstruować coś bramkowego. OKS grał do końca z determinacją i poświęceniem, co mu się opłaciło.
Radosław Stefanowicz (pomocnik OKS 1945 Olsztyn) - Dzisiejszy mecz to dwie zupełnie inne połowy. W pierwszej części goście nas zdominowali, zdobyli bramkę ze stałego fragmentu gry przy naszym indywidualnym błędzie. W drugiej połowie graliśmy przeciwko dziesięciu, lepiej to wyglądało, całe szczęście, że dowieźliśmy remis. Jeszcze echem odbija nam się wysoka porażka tydzień temu, ale już o niej zapominamy, trenujemy i z meczu na mecz powinno być lepiej. Do Łowicza jedziemy walczyć o trzy punkty.
Krzysztof Filipek (pomocnik OKS 1945 Olsztyn) - Straciliśmy bramkę pechowo, bo w końcówce pierwszej połowy. Mieliśmy nałożoną taktykę, żeby poczekać na przeciwnika, ale może niepotrzebnie odpuściliśmy tyle pola. Przy stanie 0:0 mieliśmy dwie sytuacje Bogdana Miłkowskiego szkoda, że niewykorzystane, bo mecz mógł się potoczyć inaczej. Cieszy mnie, że wyciągnęliśmy wynik z 0:1 na 1:1. Drużyna pokazała charakter po ciężkiej porażce na wyjeździe. Większość postawiła na nas krzyżyk po meczu w Niecieczy. To jest początek rozgrywek, młoda drużyna, wielu chłopaków gra pod presją. Trzeba dać nam trochę czasu, myślę, że będzie dobrze.
Pytany o to czy teraz już łatwiej przyjdzie mu zdobywanie goli odpowiedział: - Te wszystkie bramki chciałbym zamienić na punkty, które będą cieszyć kibiców. Bramki są nie najważniejsze. Ważne, żeby dobrze grać. Chciałem się pokazać i zdobyć gola dla grupy wiernych kibiców, którzy tutaj przychodzą, a także dla mojej rodziny, która mi kibicuje.
Arkadiusz Żaglewski (pomocnik Ruchu Wysokie Mazowieckie) - Jesteśmy podłamani, drugi mecz w tej rundzie i tracimy bramkę w 90. minucie, nie wiem z czego to wynika. Do przerwy gdybyśmy strzelili więcej bramek to byłoby inaczej, a tak gubimy punkty, których nie powinniśmy zgubić. Po czerwonej kartce dla Oświęcimki zaczęliśmy się niepotrzebnie bronić. Szkoda wyniku.