31 lipca 2005 - to historyczna data klubu OKS Stomilowcy Olsztyn. Tego dnia klub rozegrał swój pierwszy mecz sparingowy. Przeciwnikiem Stomilowców był b-klasowy Strażak Gryźliny. Debiut nie był udany, gdyż nasz zespół przegrał 0:4.
Mecz rozegrano na miejscowym boisku w Gryźlinach, trenerzy umówili się na grę trzy razy po trzydzieści minut. Pierwsze dwadzieścia minut spotkania w wykonaniu podopiecznych Kuby Kacperskiego było fatalne. w tym okresie gry zespół OKS stracił trzy bramki. Pierwszą gospodarze strzelili już w piątej minucie gry, po centrze z prawej strony piłka trafiła do zamykającego akcję zawodnika z Gryźlin, który umieścił ją pod samą poprzeczkę. 2:0 dla gospodarzy było już w czternastej minucie po błędzie w obronie i fatalnej interwencji olsztyńskiego bramkarza Mariusza Nowickiego. Stratę trzeciej bramki w dwudziestej pierwszej minucie, także należy przypisać obrońcom, którzy pozwolili wyjść na czystą pozycję napastnikowi Gryźlin, a ten strzałem po ziemi przy biernej postawie bramkarza umieścił piłkę w bramce. Skuteczność piłkarzy gospodarzy była stu procentowa. Tego nie można napisać o olsztyńskich zawodnikach. Niecelne strzały w światło bramki w pierwszej tercji spotkania oddali Łukasz Wachowski oraz Adrian Przychodzki. Druga cześć spotkania była już bardziej wyrównana i nasz zespół nie dopuścił do straty bramki. Za sprawą rozgrywającego Łukasza Ćwila OKS uporządkował grę w środku pola i przeważał w tym elemencie gry nad Strażakiem. Stomilowcy z minuty na minutę coraz bardziej kontrolowali grę. Zespołowi brakowało ewidentnie wykończenia akcji. Idealnych sytuacji podbramkowych nie wykorzystywali Łukasz Gomoła i Piotr Radkiewicz. "Powinniśmy wysoko wygrać ale zapłaciliśmy frycowe za brak ogrania i przegraliśmy pechowo 0-4" - mówił po meczu prezes klubu OKS Stomilowcy Patryk Giczewski. Przy stracie czwartej bramki w sześćdziesiątej pierwszej minucie bramkarz Nowicki nie miał nic do powiedzenia. Gryźliński pomocnik oddał silny strzał za pola karnego i piłka trafiła w samo okienko bramki. Zawodnicy Stomilowców do samego końca próbowali strzelić honorowego gola, jednak za każdym razem dawała znać o sobie słaba skuteczność. "Z gry nie powinniśmy przegrać. Przeciwnik oddał 6 strzałów a my około 20. Niestety indywidualne umiejętności nie miały przełożenia na grę zespołową." - tak ocenia spotkanie prezes Giczewski.
"Jak na nasz pierwszy mecz, zważywszy że dla niektórych był to pierwszy występ w życiu w normalnych piłkarskich warunkach, wypadliśmy nienajgorzej. Wynik nie oddaje przebiegu meczu, bo to my stworzyliśmy więcej sytuacji podbramkowych, a straciliśmy bramki (poza bramka nr 4) po indywidualnych błędach formacji obronnej. Lecz w piłce liczy się to co wpadło do bramki przeciwnika, a dziś skuteczniejszy okazał się nasz rywal... Z pewnością czeka nas wiele pracy nad przygotowaniem motorycznym, bo jak na razie jest to naszą piętą achillesową. Paru zawodników zagrało dziś niezłe zawody i z pewnością będę na nich stawiał w przyszłości. Ale wciąż szukam zawodników na obsadzenie kilku pozycji, m.in. defensywnego pomocnika i napastnika. Wierzę, że ta gra kontrolna uświadomiła zawodnikom ile pracy nas czeka, aby toczyć wyrównaną grę w sezonie ligowym." - tak po spotkaniu mówił szkoleniowiec Kuba Kacperski.
Po meczu wszyscy zawodnicy, kadra szkoleniowa, zarząd klubu i jego kibice udali się na miejsce wypadku Jacka Płuciennika. Zostały zapalone znicze oraz minutą ciszy oddano hołd jednemu z najlepszych napastników Stomilu Olsztyn. Kierownik drużyny Krzysztof Betkier, w krótkim, ale za to w bardzo poważnym przemówieniu przypomniał sylwetkę reprezentanta Polskii, który 25 lipca obchodziłby trzydzieste piąte urodziny.
Autor: em