Dość krótka okazała się przygoda rezerw OKS-u w Wojewódzkim Pucharze Polski. Stomilowcy (występujący formalnie w roli gospodarza) przegrali w Biskupcu z miejscową Tęczą 2:3. Po 90 minutach było 1:1, więc arbiter zarządził dogrywkę, w której kibice zobaczyli trzy bramki. Niestety o jedną więcej zdobyli czwartoligowcy i to oni awansowali do 1/16 finału Wojewódzkiego Pucharu Polski.
Od początku spotkania przewagę na boisku posiadali podopieczni Dariusza Maleszewskiego. Stomilowcy stwarzali sobie sytuacje bramkowe, których nie potrafili zamienić na gole. Jeżeli chodzi o zawodników Tęczy to ich głównym celem było wybijanie piłki ze swojej połowy boiska oraz kopanie naszych zawodników po nogach. Już w 11. minucie trener Maleszewski był zmuszony zmienić Marcina Bendera, który niczym "Struś Pędziwiatr" popędził do żony na salę porodową. Jego miejsce zajął rekonwalescent Łukasz Jędrzejewski. Mimo znaczącej przewagi "biało-niebieskich" wynik do przerwy nie uległ zmianie. W drugiej części spotkania obraz gry się nie zmienił. W dalszym ciągu to Stomilowcy atakowali, a piłkarze z Biskupca się bronili. W 66. minucie wreszcie padła bramka dla podopiecznych Dariusza Maleszewskiego, której autorem był Tomasz Długołęcki. Chwilę potem w dogodnej sytuacji znalazł się Piotr Kajda... ale tym razem akcja zakończyła się fiaskiem. W 74. minucie było już 1:1. Jakub Nowakowski huknął jak z armaty z około 35 metrów i piłka wylądowała w lewym okienku bramki strzeżonej przez Kamila Ryłkę. "Biało-niebiescy" próbowali jeszcze zmienić losy spotkania, ale sędzia odgwizdał koniec i zarządził dogrywkę.
W 104. minucie Bartłomiej Bogdaniuk wykonywał rzut wolny z około 20 metrów, uderzoną przez niego piłkę wybił przed siebie Kamil Ryłka, dopadł do niej Dariusz Gołębiowski i wpakował ją do siatki. W drugiej odsłonie dogrywki Stomilowcy postawili wszystko na jedną kartę, czego efektem była trzecia stracona bramka. Po jednej z kontr po raz drugi w tym meczu piłkę do bramki wpakował Dariusz Gołębiowski. Minutę później Stomilowcy zdobyli gola za sprawą Sławomira Przybylińskiego, ale to było wszystko na co stać było naszych piłkarzy.