Stomil Olsztyn wygrał 3:1 z Sokołem Ostróda. Po meczu rozmawialiśmy z obrońcą olsztyńskiego zespołu Jakubem Mosakowskim.
Jak podsumujesz to spotkanie?
- Ja nie jestem od podsumowań. Najważniejsza jest wygrana, trzy punkty, szósta wygrana z rzędu (w lidze - red.) i z tego wszystkiego się cieszymy.
Niezła passa.
- Tylko ciekawe, jak zareagujemy, gdy się nam ta passa skończy? Oczywiście nie życzę nam tego. Widzę w tym zespole mega potencjał, bo naprawdę widać dużą zmianę, więcej zaangażowania na treningach, więcej pracy i to jest dobry bodziec do tego, żeby w meczach to lepiej wyglądało.
Jak się czujesz w Stomilu po pięciu latach nieobecności w Olsztynie?
- Bardzo dobrze, jest fajnie, wszystkich znam. Wcześniej też już trenowałem z zespołem, także przyjście we wrześniu nie było to dla mnie nic nowego. Po prostu wróciłem troszeczkę szybciej z Dobrego Miasta.
Chciałeś iść na wypożyczenie do DKS-u czy to bardziej była decyzja klubu?
- Nie wypowiadam się na ten temat.
A jak oceniasz okres gry w Dobrym Mieście?
- Bardzo fajna szatnia. Chciałbym też pozdrowić wszystkich chłopaków DKS-u, bo naprawdę to bardzo w porządku ekipa. Bardzo fajnie mnie przyjęli i też tak samo pożegnali. Zrozumieli, jaka jest moja sytuacja i nie mają do mnie żalu.
Widać, że jesteś bardzo potrzebny. Uspokoiłeś grę w defensywie w parze z Piotrem Jakubowskim.
- Cieszę się, że to tak wygląda. Trochę żal mi, że straciliśmy tę bramkę po rzucie rożnym. To był przypadek, a taki gol nie powinien się zdarzyć. Wyciągaliśmy po raz trzeci piłkę z bramki w sześciu meczach, więc to i tak jest niezły wynik. Zawsze może być lepiej, ale nie ma co narzekać.
Wygracie wszystko do końca rundy jesiennej?
- Wierzę w to, że tak będzie!
Dobrze słyszeć pewność w Twoim głosie.
- Wierzę, bo mamy fajną ekipę. To nie są puste słowa. Wiadomo, każdemu może się potknąć noga, ale jesteśmy rozpędzeni. Na wyjazdach też gra się ciężko. Przykład: mecz z Mazurem. Doceniam mega przyjazd kibiców Stomilu do Ełku. Przez pierwsze dziesięć minut nie wiedziałem co się dzieje. Podobne odczucia miałem kiedyś na stadionie GKS-u Katowice, gdy byłem pod ich słynnym "Blaszokiem". Odzwyczaiłem się od tego. Kluczowe będą u nas starcia na wyjazdach. Jedziemy do Kętrzyna na mecz z Granicą. Wydaje się to teoretycznie prostym zadaniem, bo Granica nie radzi sobie zbytnio dobrze w lidze.
Jak ty podchodzisz do tego meczu? Jesteś byłym zawodnikiem tego klubu.
- Mam tam znajomych. Będzie to moje drugie spotkanie z kętrzyńskim zespołem w tym sezonie. Trochę się można stresować, bo z jednej strony nie chcesz przegrać z byłymi kolegami, ale w trakcie pojedynku nie będę już o tym myślał.
Po tej kolejce wskakujecie na pozycję wicelidera, bo Concordia Elbląg pokonała Mamry Giżycko.
- Fajnie byłoby zamienić się miejscami z Concordią, ale potrzebujemy troszkę szczęścia. Lider musi stracić punkt. Jeżeli nie zakończymy rundy jesiennej na pierwszym miejscu to nie stanie się nic wielkiego, bo jest jeszcze runda rewanżowa.