Po meczu z ŁKS-em 1926 Łomża rozmawialiśmy z pomocnikiem olsztyńskiego Stomilu Łukaszem Jeglińskim.
Dla Ciebie był to szczególny sparing. Zagrałeś pełne 90 minut po długiej przerwie spowodowanej kontuzją.
- Dokładnie. Tym bardziej się cieszę, bo obyło się bez urazu.
Zremisowaliście 1:1 z ŁKS-em 1926 Łomża. Jak ocenisz pierwszym sparing w 2016 roku?
- Pierwsze koty za płoty, taki sparing bez wyrazu trochę. Udało się nam strzelić bramkę, po akcji, którą trenowaliśmy, czyli po przechwycie na połowie przeciwnika. Na treningach taka bramka była zawsze liczona za dwa. Udane spotkanie po urlopach. Trochę w niewesołych humorach jesteśmy, ale trzeba robić swoje.
Przed i po meczu nie było widać tych kiepskich humorów.
- A co mamy usiąść i płakać? Jeżeli, to mają być ostatnie dni w tym klubie, to trzeba je przeżyć jak najlepiej! Robić swoje i ewentualnie godnie się pożegnać.
W środę sparing z Sokołem Ostróda niezagrożony?
- Za daleko wychodzisz w przyszłość, ale myślę, że tak. Pewnie więcej zagra młodszych kolegów, którzy z nami trenują, a dzisiaj ich nie było. Trener zdecyduje po weekendzie.