Po pierwszej połowie spotkania sparingu Stomilu Olsztyn z MKS-em Ełk porozmawialiśmy z Łukaszem Jeglińskim.
Jak oceniłbyś pierwsze czterdzieści pięć minut sparingu z MKS-em?
- Nie było za wiele emocji i nie było też za dużo sytuacji. To była taka wprowadzająca połowa do tego cyklu sparingów. Na szczęście nikt nie doznał kontuzji w naszym zespole.
Nie trenuje kilku zawodników. Jak wyglądały zajęcia? Dostaliście mocno w kość?
- Tak, dostaliśmy. Przez niesprzyjające warunki biegaliśmy. Tsubasa Nishi ma lekki uraz. Piotr Klepczarek i Grzegorz Lech pojechali na konferencję trenerską, dlatego dzisiaj mają wolne. Poza tym to na łydkę narzekają Łukasz Suchocki i Tomasz Zahorski. Dziś na szczęście jeszcze nikt nie doznał urazu.
Grałeś w środku pola z Robertem Ziętarskim, który jest w Stomilu na testach. Co powiedziałbyś o tym zawodniku? Jak Ci się z nim grało i jak go oceniasz?
- Raczej trener będzie go oceniał, bo nie jestem od oceniania kolegów. Trenuje z nami, stara się i zobaczymy co będzie.
Mecz z Ełkiem to dla Ciebie taki trochę sentymentalny sparing? W końcu pochodzisz z tego miasta.
- Jest paru znajomych. Zawsze miło ich zobaczyć, choćby Pawła Sobolewskiego, który zagrał na stoperze. Jest to wszechstronny zawodnik. Na pewno z Ełkiem zawsze miłe wspomnienia.
Chyba trochę szkoda, że ten sparing odbywa się nie w Olsztynie, tylko w Ostródzie.
- Oczywiście, że szkoda. My żałujemy, kibice żałują, wszyscy żałują. Jest jak jest... Myślę, że w tym temacie wszystko zostało powiedziane w tygodniu, choć dzisiaj boisko jest podobno odśnieżone, ale ciężko było już "odkręcić" zmianę miejsca gry.