W naszego wywiadu z Jonatanem Strausem dowiecie się m.in. jakie kluby były nim zainteresowane w tym sezonie, dlaczego zdecydował się na pozostanie w Stomilu, jakie korzyści mogą przynieść dwa mini zgrupowania Mrągowie. Zapraszamy do lektury!
Jesteśmy bezpośrednio po zakończeniu dwóch mini zgrupowań w Mrągowie, czy mógłbyś krótko podsumować te dwa obozy i sparingi?
- Przede wszystkim w tym miejscu należą się podziękowania dla sponsorów, dzięki którym oba te wyjazdy mogły dojść do skutku. W Mrągowie mieliśmy całkiem niezłe warunki do trenowania. Pierwszy tydzień dosyć ciężki, bo to były nasze pierwsze treningi po przerwie świątecznej, zaczęliśmy "z wysokiego c" po dwa treningi dziennie. Drugi tydzień wyglądał podobnie. Cieszy też to, że oba sparingi zagraliśmy na "zero z tyłu" i że obyło się bez większych kontuzji. Co prawda jest kilka urazów, ale to nieuniknione w tym okresie, biorąc pod uwagę aurę jaka panuje w styczniu w Polsce. Styl w jakim zagraliśmy może nie był powalający, ale to normalne na początku przygotowań. Ważne aby forma przyszła na ligę.
Przed wami tydzień treningów w Olsztynie, nadal na dosyć wysokich obciążeniach, bo szykują się po dwa treningi dziennie?
- Tak, już dostaliśmy plan na następne dwa tygodnie i rzeczywiście będziemy mieli po dwie jednostki treningowe. Będziemy trenować na Dajtkach, takie mamy warunki i nie ma co narzekać, trzeba się skupić na tym, aby jak najlepiej się przygotować. Boisko jest dosyć twarde więc jeszcze większą uwagę musimy przywiązywać do rolowania, mobilizacji i oczywiście korzystać z pomocy naszych masażystów i fizjoterapeutów oraz z basenu, bo mamy taką możliwość w Olsztynie.
Internet obiegły zdjęcia z waszej kąpieli w jeziorze. Nie mieliście do dyspozycji odnowy?
- W takich właśnie warunkach hartuje się stal (śmiech - red.). Wiadomo w jakim budżecie się obracamy, ale mimo tego udało się zorganizować dwa obozy w Mrągowie i główny obóz w Cetniewie. Jeśli w Olsztynie dysponowalibyśmy pieniążkami jakie mają zespoły z ekstraklasy bądź z górnej części tabeli, pewnie i odnowa wyglądałaby inaczej. Nie ma co marudzić, skupiamy się na robocie, którą mamy do wykonania, a w tych warunkach na które nas stać, musimy wycisnąć maxa, szukać regeneracji jak się tylko da, by maksymalnie zmniejszyć ryzyko kontuzji, bo na zamarzniętej sztucznej nawierzchni inaczej stawy dostają w kość ponieważ nie ma takiej amortyzacji dla aparatu kostno stawowego. Stąd pomysł na zimną wodę w jeziorze. Może za parę lat w Olsztynie sytuacja się zmieni i będziemy mieli możliwość polecieć do taniej Turcji zimą, gdzie obóz nie jest drogi, by trenować na naturalnej nawierzchni i wchodzić do ciepłego morza. Daj Panie Boże.
Jeszcze przed meczem w Gdyni przedłużyłeś kontrakt ze Stomilem do końca sezonu. W kuluarach mówiło się o propozycjach dla Ciebie nawet z ekstraklasy. Czy mógłbyś nam uchylić trochę rąbka tajemnicy?
- Tak to prawda, kilka dni przed meczem parafowałem umowę do końca sezonu. Jeśli chodzi o ekstraklasę to nie dostałem umowy do podpisania, także nie było większego tematu. Jeśli chodzi o pierwszą ligę to było zapytanie z Widzewa Łódź, ale tam nie odpowiadała mi pozycja na jaką byłbym szykowany, czyli na pół lewego stopera, było też jakieś zainteresowanie z GKS-u Tychy. Oba te zespoły mają też większe budżety, więc i propozycje były też korzystniejsze finansowo, ale ja Olsztyn i Stomil darzę szczególnym sentymentem i pamiętam o tym, że dwa lata temu trener Piotr Zajączkowski i wtedy asystent trenera, Piotr Klepczarek wyciągnęli do mnie rękę i z Legionowa trafiłem tutaj. Natomiast najkonkretniej o moją osobę zabiegała Arka Gdynia, lecz Stomil nie przystał na ofertę wymiany na dwóch młodych Arkowców. Nie chciałbym odchodzić ze Stomilu w momencie, gdzie klub się pali na czerwono i grozi nam spadek. Zostałem chce pomóc, dostałem też szansę regularnej gry u trenera Stawskiego, bo mam najwięcej rozegranych minut, ze wszystkich zawodników, więc to też świadczy o tym, że zdrowie dopisywało i byłem w całkiem niezłej formie. Drużynowo mamy wiele do poprawy i teraz jest idealny czas by to zmienić, skorygować i na wiosnę zacząć punktować, a przede wszystkim grać mądrzej w piłkę i stabilniej jako drużyna.
Po tym feralnym meczu w Gdyni długo wyczekiwana przerwa świąteczna. Jak spędziłeś ten czas? Czy udało się trochę zresetować?
- Wigilię spędziłem z żoną u teściowej, później pojechaliśmy do moich rodziców, na sylwestra spokojnie także w kameralnym gronie rodzinnym. Takiego dosłownego resetu nie było. Cały czas podtrzymywałem formę.
Pewnie wielu kibiców ciekawi jak wyglądają przygotowania indywidualne. Od sztabu szkoleniowego dostaliście wytyczne co robić w okresie kiedy to jesteście w domach? Po powrocie było ważenie?
- (śmiech - red. ) Ja akurat staram się trzymać wagę w granicach 82-84 kilogramy, także osobiście nie mam z tym problemu. Jeśli chodzi o rozpiski to mieliśmy robione testy wydolnościowe latem i pod te wyniki każdy z nas miał dobrane progi tlenowe i beztlenowe. Głównie to były treningi biegowe, ale także co robić przed i po treningu. Jeśli chodzi o reset to głównie od emocji meczowych, śledziłem i ligę niemiecka i angielską a nawet naszą ekstraklasę, bo grali dłużej niż my. Żyję piłką i lubię też w wolnym czasie obejrzeć mecz.
Prawie w każdym wywiadzie trener nie daje nam zapomnieć, że zespół z tego sezonu jest całkiem nowy. Czy te zgrupowania pozwolą wam na już ostateczne poznanie się i "dotarcie"?
- Chyba pierwszy raz w mojej karierze, zdarza się, że dopiero po pół roku od skompletowania zespołu wyjechaliśmy na obóz. Latem prawdopodobnie nie było na to środków. Piłka nożna to sport zespołowy i kluczem są relacje międzyludzkie. Dobre relacje między zawodnikami mogą być języczkiem uwagi. Myślę, że nawet te mini obozy mogą w ostatecznym rozrachunku działać na naszą korzyść, nie tylko pod względem fizycznym, ale także mentalnym. Podkreślam szczególnie, że relacje między zawodnikami to sprawa mega istotna w piłce, bo jak jeden z zawodników ma słabszy dzień i mu nie idzie, to drugi zawodnik ma mu pomóc, mamy ze sobą rozmawiać, zwracać uwagę, ale też czasem zareagować ostrzej. W szatni ma być szacunek, nikt się nie musi kochać, ale każdy z nas musi mieć świadomość, że walczy o ten klub i ma go godnie reprezentować. Wierzę, że na wiosnę będzie więcej serducha i woli walki, bo Stomil zawsze z tego słynął.
Wszyscy podkreślają, że atmosfera w zespole jest dobra, czego więc brakuje, żeby wznieść się na wyższy poziom i złapać serię wygranych meczów i wydostać się ze strefy spadkowej?
- Świadomości co to jest Stomil Olsztyn. Być może zawodnicy, którzy są tu od lat, czy z regionu wiedzą, ale ci którzy przyszli pół roku temu, nie znają historii. Mimo, że tu nigdy nie było kolorowo ten zespół zawsze dawał radę, mimo wszystkich przeciwności. Być może w składzie nie było gwiazd, ale tym charakterem i przysłowiowym "jeżdżeniem na dupie" udawało się ten zespół utrzymać na powierzchni mimo, że nikt nie dawał szans. Stomil już w swojej historii przetrwał różne scenariusze i myślę, że i tym razem się tak stanie!
26.01.22 12:10 sz Dembski
Jonek na kapitana jestem za
26.01.22 11:42 TheCross
Do Adass Ty tak poważnie czy idiotę zgrywasz
25.01.22 20:44 Adass
Jakiego pochodzenia jest Jonek?
24.01.22 23:05 p k
SUPER GOŚCIU ! Charakter godny do naśladowania . Szacunek .
24.01.22 13:58 Damiano(S)
Właśnie remisz oddawaj opaske ty nigdy nie byles i nie będziesz kapitanem. Straus na kapitana!!!
24.01.22 12:02 A Ś
Takiech zawodników nam potrzeba ! Najważniejszy jest klub a nie kasa brawo !
24.01.22 11:53 DJKS
Jestem za! Remisz z opaską kapitana to NIEPOROZUMIENIE.
24.01.22 10:41 Stomilek
Jak najszybciej Jonek na kapitana!