Rok 2010 nas nie rozpieszczał. Upłynął pod znakiem katastrof, klęsk żywiołowych, awantur, afer, smutku i żalu. Oby przyszły rok był spokojniejszy i nas w ten sposób nie doświadczał.
Jaki był 2010 dla OKS-u? Trochę szczęśliwy, ale przede wszystkim niezwykle rozczarowujący. Po niezwykle słabej wiośnie olsztynianie zajęli miejsce spadkowe, ale dzięki przejęciu licencji Spartakusa Szarowola przez Motor Lublin OKS 1945 znów gra w II lidze. To pozwoliło uniknąć kontaktu z dnem, ale odbicie się od niego byłoby z pewnością bardziej odczuwalne.
Według informacji, które przekazywał zarząd klubu, udało się spłacić znaczną część zadłużenia. I to sugerowałoby, że przyszłość olsztyńskiej piłki mieni się w wyrazistych biało-niebieskich barwach. Czy tak będzie, czas pokaże. Łyżką dziegciu jest z pewnością pozycja w tabeli. Na razie szanse na awans są bardziej teoretyczne niż realne. Drzwi do I ligi jeszcze są zamknięte, za to te do III wciąż lekko uchylone.
Kibiców na pewno martwi też słynne "za rok" albo "po sezonie", można by powiedzieć, że już im obrzydło. Chodzi oczywiście o zmianę nazwy, bo na to czeka się w Olsztynie niemal wieczność. Szkoda tylko, że raz są papiery, innym razem chęci, zawsze są obietnice, tylko nie ma działań zmierzających ku powrotowi Stomilu na piłkarską mapę.
W 2010 roku wreszcie ożywiła się idea budowy nowego stadionu. Jednakże nic więcej nie da się napisać, bo wiedzą w tym temacie mogliby się popisać wyłącznie bezpośrednio zainteresowani. Smuci jedynie nikłe zainteresowanie wśród olsztyńskich sympatyków sportu, którzy na drugi etap konsultacji stawili się zaledwie w kilkunastoosobowej grupie.
W minionym roku kibice mieli pretensje do piłkarzy za ich postawę w lidze (wiosną) i nikłą zdobycz punktową (wiosną i jesienią). Nie ma się co dziwić, bo nikogo nie satysfakcjonuje zajmowanie pozycji spadkowej. Tylko dzięki problemom finansowym Motoru udało się obronić w Olsztynie II ligę. Oby w 2011 historia nie zatoczyła koła, gdyż wypatrywanie kolejnego dobrodzieja może być bezskuteczne.
Powodem do optymizmu nie są także niedawne transfery, w których widać brak pomysłu i jakiejkolwiek logiki. Pogoniono z klubu Daniela Iwanowskiego, solidnego bramkarza, a w jego miejsce sprowadzono Pawła Nerka, który miał poprawić jakość gry między słupkami. Ostatecznie postawa Nerka jak i Kamila Ryłki nie była zadowalająca, więc w trybie pilnym sprowadzono z Jagiellonii Rafała Gikiewicza. Zdobywca Pucharu Polski bronił dobrze, ale pewnie nie gorzej spisywałby się w bramce Iwanowski. W Nowy Rok OKS wkracza z jednym bramkarzem: młodziutkim Michałem Leszczyńskim. Nie ma już ani Iwanowskiego (próbuje wyrwać się z Narwi Ostrołęka), ani Ryłki (obecnie Lech Rypin), ani Nerka (wrócił do Polonii Warszawa, ani także Gikiewicza, któremu Jagiellonia skróciła wypożyczenie. Poszukiwania golkipera stały się więc dla OKS-u priorytetem, mimo iż od przeszło dwóch lat nie było z obsadą bramki najmniejszego problemu.
Podobnie rzecz się ma z graczami z pola. By wzmocnić siłę ataku, zarząd zdecydował się na transfer obcokrajowca. Eduardo, bo o nim mowa, grał jesienią rzadko (przez liczne kontuzje), choć niezwykle efektownie. Szkoda tylko, że mało efektywnie, bo z jedną bramką w rundzie nikogo na kolana swoim dorobkiem nie rzuca. Oprócz niego wzmocnienia mieli stanowić także Paweł Baranowski i Jakub Kowalski. Obaj piłkarze sprowadzeni przez trenera Zbigniewa Kaczmarka byli zawodnikami podstawowej jedenastki OKS-u. Baranowski do spółki z Arkadiuszem Kopruckim kierował defensywą, a Kowalski szalał na skrzydle, choć w ostatnich meczach nieco zgasł.
Transferami awaryjnymi poza ściągnięciem Gikiewicza były przyjścia Łukasza Tumicza i Michała Renusza, którzy nie mieścili się w kadrze białostockiej Jagiellonii. Ten pierwszy zdobył kilka ważnych bramek i pomógł olsztynianom odblokować się w ofensywie. Renusz natomiast mógł pokazać znacznie więcej, na pewno tkwią w nim jeszcze spore rezerwy. Jednak transfery na ostatnią chwilę odbiją się działaczom OKS-u czkawką. Już wiadomo, że w Olsztynie nie pozostanie na wiosnę Gikiewicz, Tumicz wcale nie pali się do gry w OKS-ie, a Renusz już próbował zakotwiczyć w Szczecinie. Jaka będzie ich przyszłość, dowiemy się niebawem.
Rok 2010 dla olsztyńskiej piłki nie był wcale kolorowy, chociaż na odrębne słowa uznania zasługują Stomilowcy. Drużyna Dariusza Maleszewskiego, beniaminek IV ligi, jesienią będzie bić się o awans z Granicą Kętrzyn, Olimpią 2004 Elbląg, Płomieniem Ełk i Startem Nidzica.
Obyśmy w 2011 roku mieli znacznie więcej okazji do radości. I żeby nadchodzący rok sprawił nam wiele miłych niespodzianek. Tego sobie i Wam życzę.
Komentator