Często narzekamy (sam nie jestem lepszy) gdy Stomil gra z jakąś Puszczą, Niecieczą czy inna Flotą. Przeciwnicy bez historii, kibiców i zdarza się, że wolimy zostać w domu, niż udać się na stadion. Podczas gry w Ekstrakasie trybuny zapełniały się jednak nie tylko podczas spotkań z Widzewem, Wisłą czy Legią, ale również gdy przyjeżdżała Amica Wronki.
Runda wiosenna sezonu 1995/1996 zaczęła się dla olsztynian zaskakująco udanie. Dwa pierwsze mecze przyniosły biało-niebieskim 6 punktów. W Olsztynie OKS pokonał Raków, natomiast w Gdańsku wyższość Stomilu musiała uznać drużyna Lechii-Olimpii (taki jednoroczny twór). Kibice obawiali się jak będzie funcjonowała gra drugiej linii, po tym jak Tomasz Sokołowski zamienił adres olsztyński na warszawski. Jednak Jacek Chańko występujący poprzednio w Jagielloni Białystok, od pierwszego meczu chciał udowodnić, że nie powinniśmy zbyt długo tęsknić za "Sokołem". Kadrę trenera Ryszarda Polaka wzmocnili również obrońcy: Andrzej Nakielski i Białorusin Andriej Siniczin.
Amica Wronki, beniaminek pierwszej ligi, dopiero wchodziła na piłkarski salony. Hojny sponsor zainwestował w piłkarzy, trenerów, fryzjerów tworząc zespół zdolny do walki z najlepszymi w kraju. W 20 kolejce sezonu 1995/1996 piłkarze z Wronek po raz pierwszy odwiedzili Olsztyn. Mimo udanego startu rundy, Stomil nie był zdecydowanym faworytem spotkania. Dowodzeni przez Grzegorza Latę (trenerem nie był tak dobrym jak piłkarzem, ale lepszym na pewno niż prezesem) wronczanie również dobrze rozpoczęli rok, zdobywając 4 punkty w dwóch spotkaniach. O sile gości w głównej mierze decydowali Adam Fedoruk, Arkadiusz Bąk i Paweł Kryszałowicz.
Murawa na Piłsudskiego tego dnia bardziej nadawała się do zapasów w błocie niż do rozegrania meczu piłkarskiego, jednak nikt nie pomyślał o tym by spotkanie przełożyć. I całe szczęście, bo około 11 tysięcy kibiców obejrzało jeden z lepszych meczów OKS-u w tamtym sezonie. Olsztynianie od początku rzucili się do ataku, chcąc udowodnić,że ostatnie wyniki nie były przypadkowe. Goście wyglądali na przestraszonych, pewnie nie byli przyzwyczajeni do gry przy tak licznej i głośnej publiczności. Ataki Stomilu przyniosły efekt w 20 minucie, gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Chańki, bramkę dającą prowadzenie gospodarzom strzelił, kapitan Andrzej Jankowski. Gol zdobyty przez biało-niebieskich nie obudził piłkarzy z Wielkopolski, to piłkarze z Olsztyna ciągle atakowali bramkę Zbigniewa Pleśnierowicza. W 38 minucie bramkarz gości po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki. Po świetnym zagraniu piętką Jacka Płuciennika, piłka trafiła do Siniczina, który nie miał problemów ze strzeleniem swojej pierwszej bramki w barwach Stomilu.
Tak grający piłkarze z Olsztyna, nie mogli dać sobie odebrać zwycięstwa. Bliżej było trzeciej bramki dla gospodarzy niż kontaktowego trafienia gości, jednak wynik nie uległ już zmianie. Znam kibiców, którzy wybierają się na mecze w zależności od przeciwnika, Lecha obejrzą, Bełchatów niekoniecznie. Chyba jednak pełne trybuny podczas meczu z Amicą udowadniały, że kibic olsztyński przychodził na stadion przede wszystkim by oglądać swoich, niezależnie kto był danego dnia rywalem.
Cdn.
Łukasz Żukowski
07.07.14 12:01 Canavar
(...)zainwestował w piłkarzy, trenerów, fryzjerów (...) - dobre :) Kiedyś fryzjerzy w drużynie potrzebni byli do ustawiania meczów, teraz już tylko do nakładania piłkarzom żelu na włosy. Na szczęście w Stomilu fryzjera na etacie nie ma.