Po ośmiu latach gry w Ekstraklasie, piękny sen się skończył. Przyzwyczailiśmy się do faktu, że pierwsza liga jest i będzie zawsze w Olsztynie, niestety sezon 2002/03 zaczynaliśmy już w innej, drugoligowej rzeczywistości.
Początkowo kibice Stomilu zastanawiali się, czy w ogóle zespół przystąpi do rozgrywek. Pustki w kasie, deklaracje piłkarzy, którzy nie zamierzali pozostać w Olsztynie wróżyły czarny scenariusz. Jednak po pierwszym szoku wywołanym spadkiem z I ligi, przyszły pierwsze pozytywne informacje.
Stomil to ciągle była marka (przynajmniej w regionie) i udało się zebrać grupę działaczy, sponsorów, chcących uratować futbol w Olsztynie. Mimo długów i kłopotów finansowych "Duma Warmii" została zgłoszona do 2 ligi. Stanowisko pierwszego trenera objał Jerzy Budziłek, kolejnym krokiem było skompletowanie kadry zespołu.
Kilku zawodników z pierwszoligowego składu, postanowiło zostać w Stomilu, między innymi Sławomir Święcki, Artur Szymczyk czy Marcin Kłosowski. Po rocznej grze w Jagiellonii na Piłsudskiego powrócił Andrzej Biedrzycki. Drużynę trenera Budziłka zasilili też zdolni juniorzy i zawodnicy wywodzący się z regionu jak Łukasz Połoszczak czy Tomasz Osenkowski. Jednak mnie najbardziej ucieszył transfer Piotra Łotysza, prywatnie mojego szwagra.
Oprócz tego, że liczyłem na darmowe bilety (wtedy byłem studentem i każda złotówka się liczyła), wiedziałem, że ze swoim bogatym, doświadczniem na drugoliwym froncie, może wzmocnić "Biało-niebieskich". W pierwszej kolejce szonu 2002/03 los (a możekomputer?) za przeciwnika przydzielił nam drużynę Polaru Wrocław. Mimo, że interesowałem się wtedy polską piłką o przeciwniku nie wiedziałem nic.
Znanych nazwisk w składzie brak, kibiców również. Rywal wręcz idealny na rozpoczęcie sezonu. Jednak zimny prysznic przyszedł już w 12 munucie, gdy zawodnik gości Rafał Ozimina umieścił piłkę w bramce, bronionej przez Norberta Witkowskiego. Po stracie bramki gospodarze próbowali odrobić straty, jednak dobrz zorganizowani goście, kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. Wynik 0:1 do przerwy był najniższym rozmiarem kary dla olsztyńskich piłkarzy.
W drugiej połowie gra Stomilu, wyglądała jeszcze gorzej. "Biało-niebiescy" wyglądali jak przypadkowa zbieranina. Gdy w 62 minucie Piotr Podstawek podwyższył wynik na 2:0 dla Polaru, nadzieji na zmianę wyniku szukano w niebie. Jednak nie mówię o modlitwach, ale o intensywnie padającym deszczu, utrudniającym grę. Mecz nie przypominał zawodów piłki nożnej, bliżej było do waterpolo.
Sędzia przerwał spotkanie w 83 minucie. Na trybunach liczono, że mecz zostanie powtórzony, ewentualnie dokończony następnego dnia, a wtedy nasi piłkarze, mogliby prezentować się zdecydowanie lepiej. Jednak po ponadgodzinnej przerwie mecz został wznowiony, a wynik nie uległ już zmianie. Początek drugoligowego sezonu, wypadł fatalnie. Polar to nie była silna drużyna, jednak zdecydowanie z nimi przegraliśmy. Czyżby Stomil był za słaby również na 2 ligę?
Cdn.
Łukasz Żukowski