Stomil Olsztyn z Częstochowy wraca bez punktów. Olsztyński zespół prowadził, ale kolejny raz na wiosnę nie potrafił strzelić kolejnych goli. Raków wygrał u siebie 2:1. Spadek do II ligi bardzo bliski...
Stomil już w piątej minucie prowadził 1:0. Adrian Karankiewicz wywalczył rzut karny, a jedenastkę pewnie wykonał najlepszy strzelec drużyny Artur Siemaszko. Do wyrównania Raków doprowadził 30. minut później. Rafał Figiel dośrodkował z rzutu różnego, a do olsztyńskiej bramki celnym strzałem głową trafił Jakub Łabojko.
Raków Częstochowa na prowadzenie wyszedł w 71. minucie. Gospodarze przeprowadzili kombinacyjną akcje, a gola strzelił rezerwowy Dariusz Formella.
- W tej rundzie wiele razy nie punktowaliśmy, ale rozgrywaliśmy takie spotkania, gdzie byliśmy dobrze dysponowani - mówi na konferencji prasowej trener Stomilu Kamil Kiereś. - Byliśmy blisko, czegoś nam brakowało. I nie punktowaliśmy tak jak chcieliśmy, tak jak to miało miejsce chociażby w meczu z Ruchem Chorzów. W rundzie drużyna zawsze gra jedno słabe spotkanie i mam wrażenie, że to nastąpiło właśnie teraz. Nie graliśmy tak jak chciałem. Mieliśmy plan na ten mecz. Chcieliśmy w defensywie więcej przetrzymywać piłkę, a nie tylko grać do kontry. Nie mogliśmy do przerwy się rozwinąć. Raków nas przycisnął i wykorzystał jeden ze stałych fragmentów gry. Do przerwy remis i na drugą połowę sprawa była otwarta. Chcieliśmy zagrać odważniej w posiadaniu piłki. Było to widać, ale było tego za mało. Drużyna się starała, ale najwidoczniej nic więcej nie byliśmy wstanie dzisiaj pokazać. Ten mecz miał drugie dno, bo siedzi coś w naszych głowach. Te sprawy musimy wyczyścić przed kolejnymi spotkaniami. Zostało sześć meczów, a tracimy trzy punkty do miejsca barażowego. Nie poddajemy się. Optymizm z boiska nie płynął, ale do końca będziemy walczyć o miejsce barażowe.
Szansa na zdobycia punktów w najbliższą sobotę na własnym obiekcie. Do Olsztyna przyjedzie walczący o Ekstraklasę GKS Katowice. Początek meczu o godz. 19.