Stomil Olsztyn wygrał 1:0 z GKS-em Katowice. Po meczu rozmawialiśmy z strzelcem zwycięskiego gola Arturem Siemaszko.
Podsumuj spotkanie z GKS-em Katowice. Jak ci się grało?
- Nie chciałbym podsumowywać swojej gry, bo nie ja od tego jestem przede wszystkim. Jeżeli chodzi o o nasze zwycięstwo i trzy punkty, to może nie było to jakieś piękne widowisko, ale chyba pokazaliśmy charakter i wolę tego, że bardziej chcemy te trzy punkty zdobyć i dalej gramy o życie.
Wyszło na jaw, że od kilku meczów grasz na środkach przeciwbólowych, a przecież grasz praktycznie od deski do deski.
- Nie będę się żalił. Kilka razy mówiłem o takich rzeczach w wywiadach i nie chcę o tym rozmawiać. To prawda, że mam problem z nogą od meczu z Miedzią Legnica, on się gdzieś nasila, ale w są fajni lekarze, pomagają i odciążają ból. Nie zostawię drużyny w takiej sytuacji, w jakiej się znajdujemy.
Szkoda, że inne wyniki nie ułożyły się pod Stomil i chyba można powiedzieć, że mieliśmy mały weekend cudów?
- Z jednej strony tak, ale patrząc bardziej pozytywnie, to miejsca w tabeli, które są bardziej bezpieczne, czyli miejsca z których nie trzeba walczyć w barażach, bardziej się zbliżają i zawsze jest ten pozytyw z trzech punktów. Myślę jednak, że nie ma się co na razie oglądać na innych. Jeżeli wygramy to, co mamy wygrać, to dlaczego nie mamy wierzyć w to, że utrzymamy się bez baraży. Wierzmy w to, a oczywiście najpierw mały kroczek - najpierw baraż, później będziemy myśleć co dalej. Ja wierzę w to, że będzie fajny finał w Olsztynie.
Bierzesz odpowiedzialność na siebie. Drugi mecz z kolei, drugi karny i podchodzisz i pewnie go wykorzystujesz.
- Przede wszystkim z tego miejsca mogę podziękować Grześkowi Lechowi, ale i całej drużynie, bo każdy we mnie wierzy. Zaufali mi, wykonuje karne. Piotrek Głowacki wziął piłkę, bo zawodnicy z Katowic nie chcieli jej oddać, wyrwał ją i mi ją dał, żebym mógł się spokojnie do jedenastki przygotować i wiem, że mam pełne poparcie drużyny. Łatwiej mi w takich kluczowych momentach jak dziś wziąć ten karny na siebie. Fajnie, że dał nam trzy punkty.
Spodziewałeś się czegoś więcej po GKS-ie?
- Szczerze to nie. Tak jak my gramy o życie, tak oni walczą o awans do Ekstraklasy. To też jest presja. Mam tam kolegów i wiem, że to nie jest takie hop-siup. Jednak to my jesteśmy w cięższej sytuacji i dzisiaj naprawdę było widać, że gramy o życie, a oni tylko o ewentualny awans. To dwie różne rzeczy i dzisiaj, jeśli chodzi o charakter, to my wyszliśmy na tym zdecydowanie lepiej.
Różnie to było z pokazywaniem charakteru na boisku w drużynie bywało na wiosnę. czy kibice mogą wierzyć, że taki Stomil, jak z meczu z GKS-em będą widzieć do końca sezonu?
- My musimy tak wyglądać. Musimy walczyć o każdy centymetr boiska i w każdym następnym meczu musi tak być, jak w meczu z "Gieksą". Może fajnie, że mamy taki terminarz, że gramy z górną połówka tabeli, to tez jest jakiś dodatkowy bodziec. Tak naprawdę nie ma znaczenia z kim gramy, bo i tak w każdym meczu musimy grac o trzy punkty i nie ma znaczenia, czy jest to GKS Katowice, czy Miedź Legnica, my musimy walczyć o swoje, walczyć o utrzymanie w I lidze.
W środę gracie w Opolu, a Odra punktuje na wiosnę najsłabiej w lidze. To daje wam handicap, czy też musicie uważać, by nie zlekceważyć rywala?
- Nie możemy brać tego do głowy. Tak jak powiedziałem, bez różnicy gdzie jedziemy, z kim gramy, musimy grać tak jak dziś, z takim charakterem, z takimi jajami i przywieźć z Opola, czy innego regionu polski trzy punkty. W tej chwili nie ma to znaczenia z kim, w jakim stylu, musimy wygrywać i myśleć już o następnym meczu. W tej chwili nie ma czasu nawet na to, by cieszyć się po wygranych meczach.
06.05.18 07:35 Pawlik
Zdrowia Artur bierzesz na klate wszystko ,jest Tanczyk Karan dacie rade.