Piłkarze Stomilu Olsztyn w piątkowy wieczór z Bełchatowa mieli przywieźć komplet punktów. Taki był cel drużyny prowadzonej przez Piotra Jacka. Drużyna walcząca o uniknięcie bardzo mocno potrzebuje zwycięstw. Tak się niestety nie nastało, bo na tablicy wyników na koniec meczu widniał wynik 0:0.
Jak się w sobotę okazało, drużyna cały czas ma szanse na utrzymanie i co najważniejsze nie musi się oglądać na innych, a wszystko zależy od samych piłkarzy “Dumy Warmii”. Wystarczy wygrać dwa ostatnie spotkania w I lidze. Plan jest prosty, ale czy piłkarze Stomilu są wstanie tego dokonać skoro nie potrafili wygrać dwóch ostatnich spotkań? Tym bardziej, że będą grali z dwiema drużynami z którymi bezpośrednio walczą o pozostanie na zapleczu Ekstraklasy: Zagłębiem Sosnowiec i Puszczą Niepołomice.
Z kronikarskiego obowiązku wróćmy do tego co się wydarzyło w Bełchatowie, bo właśnie tam swoje spotkania w roli gospodarza rozgrywa beniaminek Skra. Wcześniej jako gospodarze grali na obiektach przeciwników, ale po meczu z Widzewem dostali dużą karę od PZPN-u i zrezygnowali z takich praktyk. Jeszcze zimą było pewne, że mecz odbędzie się w Olsztynie, więc Stomil wliczał to spotkanie do karnetu na rundę wiosenną.
Trener Piotr Jacek tym razem nie zaskoczył w wyjściowej jedenastce. Do bramki powrócił Kacper Tobiasz, który pauzował ostatnio za czerwoną kartkę. Od pierwszej minuty w akcji zobaczyliśmy także kapitana Karola Żwira, który cały mecz w Nowym Sączu przesiedział na ławce rezerwowych. W składzie zastąpił Filipa Szabaciuka, który jest w trakcie egzaminów maturalnych.
W 4 minucie Stomil powinien objąć prowadzenie. Karol Żwir podał do Huberta Sobola, ten przebiegł z piłką 20 metrów, wpadł w pole karne i posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. Szybko boisko musiał opuścić kontuzjowany Jakub Tecław, który w jednym ze starć z zawodnikiem Skry skręcił staw skokowy. W jego miejsce pojawił się Wojciech Reiman.
Za dużo w pierwszej połowie się nie działo. Stomil miał olbrzymią przewagę w posiadaniu piłki, ale ataki pozycyjne za bardzo nam nie wychodziło. Filip Wójcik i Łukasz Moneta próbowali strzałów z dystansów, ale nic z tego nie wychodziło konkretnego. Skra miała swoją szansę w ostatniej minucie. W pole karne wpadł Aleksander Paluszek, ale pewnie wybronił Kacper Tobiasz.
Na drugą połowę Stomil wyszedł bez zmian, ale zaczął grać szybciej i odważniej. Niestety trwało to bardzo krótko. Skra natomiast cały czas próbowała swoich szans z kontry. Takową wyprowadziła w 57 minucie i akcję musiał przerywać Beniamin Czajka (napomniany żółtą kartką i nie zagra w kolejnym meczu). Uderzenie z rzutu wolnego zatrzymało się na naszym murze. W 63 minucie Shun Shibata zdecydował się na dośrodkowanie w pole karne, do piłki wyskoczył Patryk Mikita, ale za lekko uderzył głową, żeby piłka wpadła do siatki.
W ostatnich minutach Stomil chciał za wszelkę cenę znaleźć sposób na strzelenie zwycięskiej bramki. Niestety przez cały mecz Stomil nie miał pomysłu na to i pod koniec meczu było tak samo. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.
- Za nami mecz drużyn walczących o utrzymanie - mówił po meczu Piotr Jacek, trener Stomilu. - W takich spotkaniach jest bardzo mało sytuacji na strzelenie gola. Mieliśmy taką sytuację, lecz nie wykorzystaliśmy jej i wywozimy z Bełchatowa tylko jeden punkt. Mieliśmy trochę "piłkarskich szachów", zespół rywali był nisko ustawiony i waliliśmy głową w mur. Próbowaliśmy na tyle, ile było nas stać. Oglądaliśmy mecz z Tychami i Skra miała bardzo dużo szczęścia. Był taki moment w pierwszej połowie, że Skra próbowała "skoczyć", ale utrzymywaliśmy się przy piłce. Trener wycofał zespół, staraliśmy się w miarę możliwości grać atakiem pozycyjnym. Ten punkt pozwala nam na to, że jestesmy w grze o utrzymanie. Nigdy nie tracę wiary, takim jestem człowiekiem. Bardzo chcę "zarażać" swoim nastawieniem swoich piłkarzy, bo to samo powiedziałem im w szatni.