W niedzielę uśmiechnęło się do nas szczęście, które podobno sprzyja lepszym. Stomil, w mojej ocenie wcale lepszy nie był, ale najważniejsze są trzy punkty.
Czekałem na wynik Chojniczanki z Dolcanem i było blisko samodzielnego lidera. Niestety Dolcan zremisował i jesteśmy na drugim miejscu i mamy zaległy mecz. Bytovia się nam rozszalała, po zeszłotygodniowym pogromie Chojniczanki, w tej kolejce remisuje z Zawiszą. Czyli aż tak łatwo to nie będzie w środę.
Wróćmy jednak do potyczki z Chrobrym. Mecz mógł się podobać? Mógł. Były emocje? Były. Więc czego by chcieć więcej? A no jest czego, jest... Chociażby powtarzalności w grze, dobrej grze. Choć ktoś powiedział, że woli te trzy punkty, po meczu takim sobie, niż przegrana po dobrym meczu, np. w Grudziądzu.
Na pierwszy plan z pewnością wysuwają się nasze dwie gorące głowy, Meschia i Lech.
Meschia powinien z hukiem wylecieć z boiska za koszmarny faul, którego się dopuścił. Fakt, że przeprosił, pokajał się, nie ma znaczenia. Trochę rehabilituje go akcja, wywalczony karny i bramka. Dla mnie jednak niesmak pozostał. Poza tym, fajny i sympatyczny skądinąd gość, powinien się zacząć trochę zastanawiać, bo za chwilę zacznie łapać kartki hurtowo. I drugi nasz ancymonek, Grzesiek Lech. Myślałem, że nie da się szybko powtórzyć wyczynu Wełny i wylecieć zaraz po strzelonej bramce, a jednak się udało. Znacie mój stosunek do Lecha i to, jak oceniam jego grę w tym sezonie. W ogóle cała ta sytuacja z karnym i tym co po nim nastąpiło wywołała wielkie wzburzenie w "internetach". Mnie też poniosło, ale oczywiście mniejsza o mnie. Po obejrzeniu tego, co wrzuciła już stacja Polsat Sport, można co nieco więcej powiedzieć.
Faktem jest, że zawodnik z numerem 93, Łukasz Bogusławski, popychał i szarpał "Lesia" w polu karnym. To, że nie gwiżdże się zazwyczaj takich przewinień, bo jest ich w meczach mnóstwo, nie znaczy, że nie można i jest to błąd. Jeśli sędzia mógł podyktować "11" po rzekomym faulu Czarneckiego na Djousse w Grudziądzu, popełnionym chyba za pomocą selfiesticka, to mógł i gwizdnąć w tej sytuacji. Ocena sędziego i nie ma co dłużej nad tym się rozwodzić. Inną sprawą jest "czerwo" dla Grześka, bo nie powinien się tak zagotować. Ja bym się zagotował, ale nie jestem tak doświadczonym piłkarzem jak Lech. Ja w ogóle nie jestem piłkarzem. I mi byłoby pewnie wolno, choć nie wiadomo jakie "czerwo" mógłbym wtedy dostać... Poza tym, na skrócie widać, że Grzesiek prosi Szymańskiego o piłkę i potem odbiega by nagle się odwrócić i wykonać słynny gest. Co takiego zatem powiedział lub pokazał w jego kierunku bramkarz Chrobrego? Może kiedyś się dowiemy. Teraz jednak, to już historia, za którą zapłaci zespół. Ciekawe jak "Jabłuszko" poskłada nam środek na środę.
Wrócę jeszcze na moment do Polsatu. Siedziałem na meczu tuż obok stanowiska komentatorskiego. Mieli tam takie fajne dwa monitory pokazujące relację z boiska. Ja chcę mieć takie na każdym meczu! Śmialiśmy się, że po wielu latach pracy z komputerem wzrok już nie ten, a na tych ekranach tak fajnie było widać powtórki. Żart oczywiście, ale taki ekranik dobra rzecz.
Jednym z plusów pisania później, co z reszta już kiedyś podkreślałem, jest możliwość poczytania Waszych komentarzy pod relacja z meczu. Szczególną uwagę zwrócił na mnie wpis Darka, bo w jakimś stopniu oddaje i moje nastawienie. Jest moc w Stomilu, uciekł gdzieś ten cały marazm. Pewnie, zawsze można szukać dziury w całym, ale po co? Jesteśmy w miejscu w którym jesteśmy, przed nami jeszcze dużo meczów, bo to początek ligi. Wiele może się jeszcze wydarzyć i pewnie się wydarzy. Teraz jednak mamy swój czas, czas na chłonięcie tej pozytywnej energii, na radość z wyników i emocji jakie niosą. Na rozmyślania przyjdzie czas zimą. Jak zawsze. A co my tam już wymyślimy, to może przejść najśmielsze oczekiwania. Właśnie po to jest STOMIL OLSZTYN! By w niego wierzyć! Ja wierzę, a Wy? SPW!!!