Dzisiaj prawdziwymi zwycięzcami byli ci, którzy najbardziej na to zasłużyli. Zawodnicy olsztyńskiego OKS-u pokazali pazur i w ładnym stylu pokonali Kolejarza Stróże 3:1.
Od samego początku widać było zaangażowanie i przeogromną chęć zwycięstwa. Szybka gra w środku pola i częstsze podania z pierwszej piłki napawały optymizmem, a strzelenie gola było tylko kwestią czasu.
Mimo bardzo odważnej gry w środku pola, olsztynianie nie potrafili stworzyć sobie dogodnej okazji do zdobycia bramki. W 10. minucie spotkania złe wybicie obrońcy Kolejarza zablokował Łukasz Suchocki, zdążył dopaść do piłki przed linią końcową i z bardzo ostrego kąta strzelił w słupek, a futbolówka trafiła do siatki strzeżonej przez Krzysztofa Pilarza. Po zdobyciu gola kolejny raz OKS we frajerski sposób traci bramkę. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego na wysokości pola bramkowego żaden z naszych zawodników nie zdołał przeciąć tego zagrania, a dwa przegrane pojedynki główkowe w polu bramkowym spowodowały, że od poprzeczki piłkę w siatce umieścił Marcin Stefanik. Chociaż to głównie zawodnicy OKS-u mieli dogodne sytuacje do zdobycia gola, to przy akcjach Kolejarza dwukrotnie należałoby wspomnieć nazwisko Daniela Iwanowskiego. Raz olsztyński bramkarz, interweniując przed polem karnym, w karygodny sposób stracił piłkę i o mały włos nie doprowadził do utraty gola, by kilkanaście minut później popisać się fenomenalną interwencją i po strzale w krótki róg wybić piłkę na rzut rożny. Z kolei po przeciwnej stronie boiska niemal stuprocentowe sytuacje marnowali m.in. Paweł Łukasik (za bardzo odskoczyła mu piłka) czy Grzegorz Piesio (jego strzał lewą nogą został zablokowany). Szczęście do olsztynian uśmiechnęło się w 27. minucie, kiedy to po zbyt krótkim wybiciu Pilarza do piłki dopadł Grzegorz Lech i z ok. 32 metrów precyzyjnym lobem umieścił piłkę w siatce.
Druga połowa już tak nie zachwycała, ale piłkarze udowodnili tym razem, że w szatni nie zeszło z nich powietrze. W drugich 45 minutach to także olsztynianie wiedli prym na boisku, jednak rezultat na tablicy wyników pozostawał wciąż taki sam. Raz po raz okazje marnowali: Paweł Łukasik (kilka strzałów zbyt lekkich i jeden w słupek w sytuacji sam na sam), Grzegorz Piesio (tym razem uderzenie lewą nogą było niecelne) oraz Łukasz Suchocki (uprzedził go Pilarz). Warta odnotowania jest jeszcze akcja skrzydłem Łukasza Wróblewskiego, który dośrodkował na nogę Łukasika, lecz jego strzał nożycami okazał się zbyt lekki. W drugiej połowie OKS mógł strzelić przynajmniej kilka goli, jeśli wykorzystałby kontry: pięciu na trzech, czterech na trzech czy trzech na dwóch. Każda została zmarnowana w beznadziejny sposób, głównie po złych decyzjach zawodników przy piłce. Jedną doskonałą okazję miałby Suchocki, ale liniowy pokazał spalonego, którego nie było, bowiem Łukasz stał idealnie w linii ze stoperem Kolejarza. Przed końcem spotkania pokazał się wprowadzony Mateusz Różowicz, który kilka razy ładnie pokazał się w ofensywie, np. raz wywalczając rzut rożny. To także on w 90. minucie wybiegł do prostopadłej piłki, przeprowadził rajd prawą stroną i dograł na dwunasty metr do Pawła Łukasika, który bez problemu wpakował piłkę do siatki. W drugiej połowie tylko raz Kolejarz tak naprawdę zagroził bramce OKS-u, ale wspaniałą paradą popisał się Iwanowski i strzał z rzutu wolnego wybił poza linię końcową.
Zwycięstwo 3:1 nad Kolejarzem Stróże zawodnicy olsztyńskiego OKS-u zadedykowali poważnie kontuzjowanemu koledze z drużyny - Robertowi Wróblewskiemu.
Autor: kom