Nie udał się piłkarzom OKS-u rewanż za ubiegłoroczną porażkę z Kolejarzem. Po raz kolejny zabrakło koncentracji w obronie, przez co z kompletu punktów, zamiast w Olsztynie, cieszyć się będą w Stróżach.
Tak słabego spotkania kibice w stolicy Warmii i Mazur nie widzieli od dawna. Podopieczni Zbigniewa Kieżuna od pierwszej minuty rzucili się do ataku, ale sił im starczyło tylko na kwadrans. W tym czasie dwie szanse mieli Bogdan Miłkowski i Łukasz Suchocki. Piłkę w środku pola szybko rozgrywali Sebastian Spychała, Paweł Alancewicz i Piotr Głowacki, w pole karne wbiegł strzelec dwóch goli sprzed tygodnia, ale jego chytry strzał w krótki róg z trudem wybił za linię końcową Kamil Gołębiewski. Chwilę później sam na sam wychodził Suchocki, ale jego strzał z dystansu bez problemu obronił bramkarz rywali. Z minuty na minutę przewaga Kolejarza wzrastała. Tylko problemy ze skutecznością Mariusza Mężyka i jego partnerów z pomocy pozwoliły Danielowi Iwanowskiemu zachować w pierwszej połowie czyste konto. Najlepszą sytuację na zdobycie bramki mieli Mężyk i Mateusz Słodowy, jednak obaj nie podjęli decyzji o strzale w odpowiednim momencie, doszli z piłką na trzeci metr i... niecelne podanie zniweczyło szansę na gola.
W drugiej połowie z boiska wiało jeszcze większą nudą, lecz na osłodę kibice zobaczyli trzy bramki. W 58. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Piotra Głowackiego do piłki dopadł Paweł Alancewicz i ofiarnie, niemal na leżąco, wepchnął futbolówkę w krótki róg bramki Kolejarza. Goście na wydarcie olsztynianom dwóch punktów potrzebowali 13 minut. Wtedy to Spychała dał się ograć Słodowemu, który wbiegł w pole karne i wystawił piłkę nadbiegającemu Krzysztofowi Piosikowi. Były napastnik Sandecji takich sytuacji nie marnuje i zdobywa cenną wyrównującą bramkę. Olsztynianom to trafienie wyraźnie podcięło skrzydła. Murowanie bramki nie dało nawet jednego punktu. Po raz kolejny dał się ograć Spychała, a Mateusz Słodowy dośrodkował na głowę nadbiegającego Mariusza Mężyka i było 1:2. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie, mimo jednej sytuacji Mateusza Różowicza. OKS, jak przystało na święta, bez walki oddał cenne trzy punkty drużynie mającej szanse na awans do I ligi.
Autor: kom
Wypowiedzi pomeczowe:
Sebastian Spychała (obrońca OKS 1945): Dzisiaj popełniłem jeden błąd, który się zakończył bramką. Przy pierwszej bramce źle obliczyłem lot piłki, zawodnik rywali wyprzedził mnie i dograł partnerowi na stuprocentową sytuację. Przy drugiej przeciwnicy na prawej stronie mieli przewagę, dośrodkowali w pole karne, przegraliśmy pojedynek w powietrzu. Święta są smutne, ale postaramy się zdobyć trzy punkty w Iławie.
Zbigniew Kieżun (trener OKS 1945): Widać, że Kolejarz ma kadrę szeroką i mocną. U nas brak Kopruckiego i Pawła Głowackiego dało się odczuć. To są dwa filary naszej drużyny, bez nich jest nam ciężko. Z przebiegu gry zasłużyliśmy co najmniej na remis. Kolejarz nie wykorzystał dogodnych sytuacji, my strzeliliśmy na 1:0. Mówiliśmy: jeżeli będziemy prowadzili 1:0, to z tego wyniku powinniśmy mecz wygrać. Niestety,mimo niewykorzystanych sytuacji Kolejarza, śmiem twierdzić, że ten mecz powinniśmy wygrać. Nie przegraliśmy dlatego, że styl gry był fatalby, bo wiadomo, że rywale są lepsi indywidualnie. Kilka ogniw u nas w końcówce zdecydowanie osłabło i byłystraszne luki, w szczególności z lewej strony i to właśnie lewą stroną poszły dwie akcje, które ja nazywam "prezentami". Zawodnik za łatwo ograł Spychałę i za łatwo strzelili nam tę pierwszą bramkę. Druga również - za prosto wpadła. Mieliśmy jeszcze cień szansy, gdyby to inaczej zachował się Różowicz. Była szansa i na remis, z którego bym się cieszył. Szkoda tego meczu tym bardziej, że mogliśmy pokusić się dzisiaj o zwycięstwo.
Paweł Alancewicz (pomocnik OKS 1945): Zabrakło trochę koncentracji w końcówce meczu. Po strzeleniu przez nas bramki coś się posypało, środek nie był poukładany i straciliśmy dwie bramki. Chłopaki bardzo chcieli dzisiaj wygrać, każdy wyszedł na boisko, żeby wygrać, ale niestety się nie udało.
Jarosław Araszkiewicz (trener Kolejarza): Mieliśmy mnóstwo sytuacji. Nie żebym się śmiał, ale ja po prostu jestem załamany, zdruzgotany. Tydzień temu z Wigrami mieliśmy pięć takich sytuacji i też goniliśmy wynik, tak jak tutaj, tam nam się jednak nie udało. Cieszę się, że wygraliśmy i że te święta spędzimy w dobrych humorach. Ciśnienie nieco spadło, bo chcemy awansować w tym roku do I ligi. Jest mi troszeczkę przykro, bo jestem daleki od tego, by krytykować gospodarzy czy zarząd OKS-u, ale myślę, że gdybyśmy w czwartek rozegrali to spotkanie, to nikomu by się nic nie stało. My teraz wracamy i o godzinie szóstej nad ranem jesteśmy w Stróżach i stamtąd trzeba dojechać do Nowego Sącza, bo w większości tam mieszkamy, i ja nie wiem, czy o siódmej ja będę jadł śniadanie, obiad czy kolację. Wracając do meczu, to popełniamy zbyt dużo błędów jak na tak doświadczoną drużynę. Dobrze, że chłopaki podnieśli się po straconej bramce i przede wszystkim chcieli wyrównać, a potem strzelić zwycięskiego gola. Przykro mi tylko, że zespół z Olsztyna będzie miał smutne święta.