Olsztyński Stomil bardzo długo łożył na szkolenie Krzysztofa Kowalczyka, żeby był dobrym graczem. Jednakże piłkarz ten, wybiera się do Warszawy, aby tam grać w Legii. Stomil może na tym zarobić figę, to znaczy nic, bo o losie piłkarzy decydują sponsorzy, a nie klub, który ich szkolił. "Mogę powiedzieć, że rozmawiałem z Legią tylko telefonicznie, a na jakieś konkretniejsze rozmowy pojadą w przyszłym tygodniu" - powiedział Krzysztof Kowalczyk. Zmieniając klub piłkarz poprawiłby sobie dolę, bo jego menadżer zapewnia, że w Legii będzie zarabiać 15 tysięcy miesięcznie, trzy razy więcej niż w Stomilu. Tylko Stomil może na tym interesie stracić. Chociaż wedle przepisów to klub wyznacza cenę za gracza, ale przy sprzedaży Kowalczyka najwięcej do powiedzenia ma prywatny sponsor. W obu klubach niewiele osób słyszało o rozmowach, jakie się toczą w sprawie Kowalczyka. Rzecznik prasowy Legii niewiele potrafił powiedzieć. Także Daniel Dyluś, dyrektor sportowy Stomilu, nie mógł potwierdzić, że Legia interesuje się olsztyńskim piłkarzem.
Źródło: Super Express