3 września 2019 roku mija 21. rocznica śmierci byłego napastnika Stomilu Olsztyn - Jacka Płuciennika.
Do "Dumy Warmii" trafił w 1995 r. Do końca sezonu 1997/1998 rozegrał w olsztyńskim zespole 87 meczów Ekstraklasy, gdzie zdobył dziesięć goli. Nigdy nie chciał odchodzić z Olsztyna, niestety nie znalazły się wtedy fundusze na definitywny transfer tego piłkarza do Stomilu z Łódzkiego Klubu Sportowego.
Ostatni mecz w swoim życiu rozegrał... w Olsztynie. ŁKS przyjechał do stolicy Warmii i Mazur na spotkanie szóstej kolejki ligowej. Jacek Płuciennik wszedł w 46. minucie zmieniając Tomasza Wieszczyckiego. Stomil Olsztyn wygrał wtedy z Łódzkim Klubem Sportowym 1:0 po bramce Marka Kwiatkowskiego. [ TUTAJ WIĘCEJ O TYM MECZU ]
- Każde odejście przyjaciela, czy to kolegi z boiska, to dramat dla zespołu - mówił w 2017 roku w rozmowie z portalem sport.egit.pl Sylwester Wyłupski. - Jacek był zawsze otwarty, chętny do pomocy. Można było na niego liczyć na boisku i po za nim. Gdy na boisku podawało się do Jacka to on nigdy tej piłki nie stracił. Umiał się dobrze zastawić, odegrać, na dzisiejszą taktykę to był taką "dziesiątką". Można było do niego zagrać piłkę i spokojnie czekać co on z nią zrobi. Strzelał mało bramek, ale miał zdecydowanie więcej asyst.
- Żal, że ludzie odchodzą w tak młodym wieku. Śmiało mogę powiedzieć, że był moim przyjacielem. Akurat w momencie gdy zerwałem więzadła, to nie grał już w Stomilu, ale będąc w Olsztynie potrafił odwiedzić mnie w szpitalu. Doradził mi gdzie mam robić zabieg, byłem mu za to bardzo wdzięczny. W Stomilu tworzyliśmy wtedy nieźle zgraną paczkę. To był wtedy ciężki okres dla olsztyńskiego klubu. Gdy się dowiedzieliśmy o tym wypadku, to tak jakbyśmy stracili kogoś z rodziny - dodaje Wyłupski.
- Pamiętam, że Jacek jako pierwszy w zespole miał telefon komórkowy. Takiego centertela, to śmialiśmy się, że w autokarze musi zarezerwować dwa miejsca. Jedno dla siebie, a drugie na telefon. Przez dłuższy czas mieliśmy z tego mały ubaw - kończy obecnie trener bramkarzy Stomilu.