W minioną środę ukazał się wywiad z Erikiem Molloyem w The Nationalist pt. "Molloy z Rathvilly zakończył polski kontrakt", w którym opowiedział o swojej przygodzie w Stomilu i planach na przyszłość. Poniżej prezentujemy tłumaczenie artykułu wraz z wyjaśnieniem kontekstu odejścia zawodnika z Dumy Warmii.
To było parę głośnych miesięcy dla pochodzącego z Rathvilly Erika Molloya. Istniały wielkie nadzieje, że jego kariera nabierze rozpędu po jego przeprowadzce do Polski, gdzie podpisał profesjonalny kontrakt z występującym na drugim poziomie rozgrywkowym Stomilem Olsztyn.
- Byłem bardzo podekscytowany przenosinami do nowego kraju, nowej kultury i na w pełni profesjonalny kontrakt piłkarski. Miałem nadzieję na ciężką pracę, poznanie nowych przyjaciół i granie w piłkę nożną na wysokim poziomie, bo to jest to, co kocham.
- Początek miałem naprawdę dobry, mimo że klub rozegrał już pięć-sześć meczów w sezonie. Mieliśmy niezłą serię w krajowym pucharze, w którym zagrałem we wszystkich meczach. Ostatecznie odpadliśmy po rzutach karnych, tracąc szansę na występ w ćwierćfinale, który byłby pierwszym w klubowej historii (Stomil doszedł do ćwierćfinału w sezonach 1998/99 i 2000/01 - przyp. kot).
Po przerwie zimowej, gdy Molloy wrócił do Polski, wybuchła epidemia Covid-19, a wprowadzona kwarantanna spowodowała zatrzymanie rozgrywek, za co Eric był wdzięczny.
- Pozwoliło mi to w pełni się wyleczyć i odzyskać siły na drugą serię meczów po ciężkich treningach i sparingach w okresie przygotowawczym.
Kwarantannę wykorzystał na zmianę reżimu treningowego i diety, żeby jeszcze polepszyć swoje przygotowanie fizyczne. Kiedy kwarantanna została zdjęta i wznowiono rozgrywki, Molloy liczył, że otrzyma szansę regularnych występów w drużynie. Jednakże, mniej niż dwa miesiące później, sprawy poszły nie pomyśli pochodzącego z Rathvilly zawodnika, który wrócił do domu po tym, jak 30 czerwca wygasł jego kontrakt, którego nie zdecydowano się przedłużyć.
Jeśli chodzi o jego odejście, jest jeszcze drugie dno, którego nie widać na pierwszy rzut oka. Molloy, jak przyznał w rozmowie z Nationalist Sport, z powodu zapisów swojego kontraktu nie mógł opowiedzieć o kulisach swojego odejścia.
- Podpisałem kontrakt w Polsce, ponieważ byłem tam na testach, kiedy zupełnie inni ludzie zarządzali klubem i inni byli w nim zatrudnieni. Wszystko szło dobrze, dopóki nie wprowadzono zmian w klubie. Podpisałem ten kontrakt, ponieważ na testach zobaczyłem, że wszystko jest profesjonalnie poukładane, jaki jest standard traktowania moich kolegów z drużyny, ale także i mnie od pierwszego dnia, od kiedy tu przyszedłem. Potem doszło do zmian w zarządzie i zmieniła się moja sytuacja w klubie.
Od czasu nastąpienia zmian w klubie frustracja Molloya rosła, a sam zawodnik nie był szczęśliwy jak dziecko przed Bożym Narodzeniem.
- Ciągle pracowałem bardzo ciężko, dobrze mi szło na treningach. Myślę, że strzeliłem pięć goli i miałem dwie-trzy asysty w pięciu meczach treningowych. Mój kontrakt dobiegał końca, a ja dostałem propozycję przedłużenia umowy o rok. Takiej oferty nie dostało kilku zawodników z naszej drużyny, co pokoazuje, że moja ciężka praca i umiejętności piłkarskie były czymś, czego klub potrzebował. Po długich przemyśleniach i trudnych decyzjach postanowiłem odrzucić propozycję kontraktu i poszukać nowego wyzwania na tym etapie mojej kariery. To była trudna decyzja. Niedawno wróciłem do domu i teraz jestem wolnym zawodnikiem.
Mimo to Molloy stara się patrzeć na sytuację optymistycznie i skupić się na kolejnej przygodzie. Planuje wykorzystać swoje kontakty i już ma ułożony plan na poszukiwanie swojej kolejnej szansy.
- Stworzyłem kompilację swoich zagrań, bo niewielu ludzi widziało moją grę przez ostatni rok czy też niewielu widziało wideo z moją grą. Jestem w kontakcie z ludźmi, których poznałem wcześniej w futbolu, daję im znać o mojej sytuacji, patrzę, co się dzieje i jaki klub potrzebuje zawodnika. Patrzę też na możliwość związania się z jakąś agencją, bo to też może być jakaś szansa.
- Próbuję zorientować się, co teraz powinienem robić i co jest na teraz najlepsze. Liga irlandzka wraca wkrótce, jest też szansa na moje pozostanie tutaj w Irlandii, bo można tutaj dostać sporo czasu na boisku, więc mógłbym tu grać. Jednakże inne ligi poza irlandzką również niedługo wracają do gry, także są jeszcze i takie opcje. A jeśli będzie taka możliwość, wsiadam w pierwszy wylatujący samolot.
Tyle znajduje się na carlow-nationalist.ie. Eric Molloy przyznał, że jego sytuacja w Stomilu uległa pogorszeniu po zmianie zarządzających klubem. Od swojego debiutu występował w każdym meczu ligowym, co prawda w różnym wymiarze czasowym, ale grał regularnie. Po przerwie zimowej dostał zaledwie dwie szanse, których nie wykorzystał, ale przy słabości naszej drużyny inni zawodnicy dostawali znacznie więcej okazji do pokazania, że są w słabej formie. 30 czerwca okazało się, że Molloy zostanie wolnym zawodnikiem.
Należałoby wrócić jeszcze do artykułu w The Nationalist i do kluczowego zdania napisanego przez Harry'ego Shorthose'a, w którym informuje o zapisach kontraktu Molloya dotyczących zakazu wypowiadania się o odejściu z klubu. Stomil Olsztyn nie zawahał się na ten temat wypowiedzieć. Przypomnijmy, co mówił o odejściu Irlandczyka dyrektor sportowy biało-niebieskich:
- Z Erikiem planowaliśmy przedłużyć kontrakt na kolejny rok - mówił dzień po odejściu Molloya Sylwester Czereszewski. - Z tej opcji oczywiście nie skorzystał. Po koronawirusie budżet się skurczył, jak w większości zespołów, także nie mogliśmy iść na zaproponowane przez niego warunki, tym bardziej że Molloy nie był zawodnikiem, który miał dużo asyst, bo jak dobrze policzyć, to miał tylko jedną asystę. Nie tylko problem jest z jego osobą w tym klubie i nie skorzystaliśmy z opcji przedłużenia kontraktu. Zakładam, że to, że on się nie zgodził na przedłużenie kontraktu do końca lipca, to było na takiej zasadzie, że zrobił to po złości.
Gołym okiem widzimy więc pewną niespójność. Stomil Olsztyn po rozstaniu może wypowiadać niepochlebne opinie o zawodniku, który nie może się bronić, ponieważ... zakazują mu tego zapisy kontraktu. Absurdalne? Jeszcze jak! Molloy i tak może być wdzięczny, że wyszedł tylko na osobę, która dokucza porządnym ludziom i robi im na złość. Irlandczyk miał więc dużo szczęścia, którego nie będzie miał ktoś inny, kiedy koło fortuny (może bardziej braku fortuny?) z proponowanymi wyjaśnieniami niezrozumiałych decyzji zakręci się wyjątkowo niekorzystnie.
03.08.20 20:10 marduck
Ja dziwię się jednemu. Nieważne czy dobry czy słaby, czy klubowi zależy czy nie, nie potrafimy NORMALNIE pożegnać się z ludźmi, jak cywilizowani homo sapiens. W tym legijno-suwalskim grajdole albo jesteś z nami, albo jesteś wrogiem i cię zeszmacimy. #kowalewskiout
03.08.20 18:26 MD
Panowie, ja tylko przypominam, że jak któryś z naszych rodzimych "gwiazdorów" zaczął krytykować Stomil po wyfrunięciu, to niektórzy mieli pretensje o to, że klub się nie zabezpieczył na taką ewentualność i nasz były kopacz może bezkarnie pluć. Pana prezesa naprawdę jest za co krytykować, ale według mnie akurat nie za to. Pozdrowienia ;)
03.08.20 18:20 Stomilowiec16
Szkoda, że pewnie Kowalewski nie ma takiego zapisu. Nie będzie można pisać mu podziękowań do których ma zakaz się odnieść. Aczkolwiek, na niektórych dzbanów w klubie kibice nie potrzebują takich zapisów, bo widać, kto pracuje, a kto szczeka na jadące samochody drogą numer 594
03.08.20 18:11 Stomil Biały Front
Molloy po złości nie podpisał kontraktu z obniżką pensji. Jak on śmiał?!